Część 16

1 0 0
                                    

,, Nie wyklucza się, że ludzie rodezyjscy tworzyli oddzielną linię rozwojową, żyjącą w izolacji i w południowej Afryce i tam też w końcu wymarłą''

,, Pradzieje człowieka'' Josef Wolf i Zdenek Burian, 1982


Rozdział 16

Między mamą a Tobim

Zrobiło się ciemno, a ja siedziałem w swoim łóżku i myślałem o Tobim. Nie mogłem przeżyć faktu, że jego ojciec wrócił do domu dopiero po ósmej wieczorem i nawet ani razu nie zamartwił się o żadne z dzieci. Kuku ciągle śledziła za mną wzrokiem, kiedy poukładałem jej na kupce wyschnięte już ubrania i tłumaczyłem jak ma postępować z bratem. Nie wiem czy sobie poradzi, ale tylko w niej moja nadzieja, bo na tego pijaka, który ledwo wlazł do domu, bo taki był na pruty, to chyba nikt nie mógł liczyć. Nie słuchał mnie nawet, kiedy pytałem się go, czy mogę częściej do nich zaglądać, tylko wygnał mnie jak jakieś obce zwierzę i kazał spadać. Posłuchałem go, bo cóż innego mogłem zrobić? To nie była moja rodzina, ani nie był mój dom na szczęście, jednak nie mogłem przestać myśleć o Tobim. Czy on też nie mógł zasnąć, bo myślał o mnie? A może już dawno spał, lub też płakał bezgłośnie, a nikt go nie usłyszy? Rozpłakałem się na samą myśl o tym, że leży tam głodny, posikany i Bóg wie, co jeszcze. Czy takie musiał mieć życie? Czy taki los był mu dany? Ale, za jakie grzechy się pytam, bo to przecież niewinne maleństwo bez mamy, co go zostawiła nie wiadomo na jak długo, albo porzuciła za względu na warunki, w jakich tam mieszkali? Och Boże, dlaczego!

Zegar wybijał kilka minut po północy, a ja przewracałem się z boku na bok, bo tyłek mnie bolał od lania, jakie dostałem paskiem od ojca. Zauważył, że zniknęło mleko, którym mama miała zaklepać zupę i jak wcześniej sobie umyślałem powiedziałem, że je wypiłem, bo nie mogłem przecież przyznać się, że zaniosłem je Tobiemu. Jeszcze gorzej by dla mnie było, a tak to tylko ja ucierpiałem. Ręka też mnie boli, bo pasek parę razy przeleciał mi przez ręce, kiedy to babcia krzyczała, że ktoś jej ukradł krem Nivea, który ledwo, co sobie kupiła. Do tego też nie mogłem się przyznać, bo poszliby i odebrali jedyną pomoc, jaka mogła uratować małemu skórę. Powiedziałem, że bawiłem się na podwórku i zgubiłem gdzieś i nie wiem gdzie. Kazali mi za to szukać go póki nie znajdę i szukałem, choć nie całkiem, bo przecież zdrowie tego malca było dla mnie ważniejsze. Przyszedłem do domu po dwóch godzinach udawanych poszukiwań i znów ojciec złoił mi skórę. Bolało, ale to nic w porównaniu z bólem odparzonego Tobiego. On był najważniejszy.

Z samego rana nadal obolały wstałem i oprzątnąłem wszystkie zwierzęta. Chodziłem nerwowo z kąta w kąt nie mogąc znaleźć miejsca. Moje wszystkie myśli były teraz skierowane do tego upadającego domu zarośniętego dookoła akacjami, które niebawem swoimi gałęziami wejdą do domu Kuku i może nawet zrobią im krzywdę. Och, jakże zły byłem na tego faceta, który nigdy nie powinien był zostać ojcem! On nie zasługiwał na nic, kompletnie na nic! Znów łzy nabiegły mi do oczu wraz z porannym wiatrem, który nie zapowiadał dobrej pogody na dzisiejszy dzień. Dreszcze przebiegł moje ciało, gdy sobie pomyślałem, że małemu może być teraz zimno, a jego pusty brzuszek błaga o coś do jedzenia. Zebrałem się w garść, bo takie myślenie do niczego dobrego nie prowadziło. Wszedłem do domu i po cichu szykując kanapkę ze smalcem zjadłem ją i poszedłem obudzić mamę do pracy. Nie musiałem obawiać się ojca, bo tego dnia przepadały mu dwie nocki, więc zawita do nas dopiero za godzinę. Zrobiłem jej najpierw gorącej herbaty, bo sam wcześniej rozpaliłem w kopciuchu ogień i z uśmiechem zacząłem głaskać ją po odkrytym ramieniu.

- Wstawaj mamuś, bo się spóźnisz do pracy- powiedziałem po cichu i patrzyłem jak przeciąga się w łóżku. Podałem jej szklankę z herbatą i dziękując Bogu za najpiękniejszy uśmiech mojej matki poszedłem do kuchni zrobić nam śniadanie.

A tyle chciałem z siebie dać- nie zdążyłem...Where stories live. Discover now