Rozdział 5

6.1K 101 26
                                    

Obudziłam się, czując rękę trzymającą mnie w tali. Koło mnie siedział Santan włosy miał roztrzepane, jednak było to mało widoczne gdyż jedyne światło w pomieszczeniu to stara, nocna lampka. Wspomnienia z wczoraj pojawiły mi się przed oczami. Nagle zarumieniłam się. Adrien dojrzał że nie śpię.

-Cześć perełko.

-Cześć Szatanie.

-Wyspałaś się?

-Jak można się wyspać w kantorku sprzątaczki?

-Przepraszam, masz racje, nie mam pojęcia czy jest już bezpiecznie ale całą noc było słychać płacz i strzały.

-Boże.-Powiedziałam, gdy usłyszeliśmy kroki dochodzące z korytarza. Zamilkliśmy od razu. Nagle ktoś szarpnął klamką.

-Hailie nic nie mów, i trzymaj się blisko mnie, jasne?

-Tak.-Odpowiedziałam przerażona i wtuliłam się w bok Adriena Santana. Oddał uścisk kiedy ktoś wywarzył drzwi.

-Tu są.-usłyszałam niski chrapliwy głos. Do kantorka wszedł mężczyzna z bronią. Miał krótko obcięte błąd włosy i zielone oczy. Wycelował w Adriena.

-Pan Santan i Pani Monet proszę, proszę właśnie was szukaliśmy.-Poczułam momentalnie jak ciało Satana się spina.

-Czego chcecie?

-Wstawać już.-Powiedział zielonooki i zaczął wymachiwać bronią przed naszymi twarzami. Adrien spojrzał na mnie, wzrokiem pokazał żeby robić to co oni każą. Wyszliśmy z kantorka i zobaczyłam więcej ludzi jednak wszyscy mieli kominiarki. Poczułam pistolet przy skroni.

-Hailie chyba nie chcesz zarobić kuli, nie to rób to co ci mowie jasne.-Powiedział obrzydliwym głosem. Poczułam pocałunek w okolicach szyi. Przeszedł mnie odpychający dreszcz.

-Ej, zostaw ją!-krzyknął Adrien.

-Już złość piękności szkodzi, idziemy.-I popchnął mnie do przodu.

Poczułam uścisk na ręce. To był Adrien patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem i spytał się mnie szeptem:

-Wszystko w porządku?

-Tak jasne jest okej.

Szliśmy przez korytarz. Zatrzymaliśmy się dopiero na zewnątrz poczułam, że ludzie tego człowieka celują w nas. Dostrzegłam oddziały organizacji które celowały w blondasa, lecz nikt nie oddal strzału. Wepchnęli nas do białego vana dostawczego na tyły i zamknęli drzwi.

-Hailie perełko spójrz na mnie, proszę.

-Co się stało, dlaczego nikt z organizacji nie strzelał?!

-Gdyby strzelali albo tamci w kominiarkach strzelili by do nas, albo nasi trafiliby przez przypadek w nas. Robili to dla naszego dobra Monet.-Przytulił mnie kiedy zobaczył ze byłam na skraju płaczu. I jak za dotknięciem różdżki popłakałam się.

-Wszystko będzie dobrze perełko.

-Dziękuje.

-Za co?

-Że jesteś.-Po tych słowach auto stanęło a my cofnęliśmy się pod ścianę. Drzwi od vana otworzyły się z hukiem.

-Wychodzić.-Powiedział facet w kominiarce. Wyszliśmy z auta. i zobaczyliśmy że jesteśmy w garażu. Trzymałam się blisko Adriena który podążał za zbirami. Doszliśmy do jakiś drzwi otworzyli je, i wepchnęli nas do środka. Nagle usłyszeliśmy głos:

-Miło was widzieć.- Podszedł do Adriena i odciągnął go ode mnie.-Perełka Monetów, miło cię poznać.

-Kim jesteś?

-Złe pytanie zadałaś, nie odpowiem ci na nie, poza tym to ty odpowiesz na moje pytania. Co wiesz o Izaku Iwanowiczu?

-O kim?

-Ona nic nie wie!!-Wydarł się przykuty do ściany Santan.

-Nie ciebie pytam! Niedługo przyjdzie twoja kolej spokojnie. Jeśli na coś wiesz to radzę ci powiedzieć.

-Naprawdę nic nie wiem.

-Skoro nic nie wiesz to, zabierzcie ją.-Zwrócił się hardo do ludzi stojących przy drzwiach. Złapali mnie boleśnie za ramie aż syknęłam z bólu, i wyprowadzili a ja słyszałam tylko krzyk Adriena:

-Błagam nie róbcie jej niczego, ona na prawdę nie ma o nim pojęcia, nie wie kto to jest!!

Love bay

He love first, but she love more- Adrien Santan x Hailie Monet #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz