1. Wybuch

1.7K 50 1
                                    

- Wiesz, Malfoy, że masz lukier w kącikach ust?

Draco Malfoy z rozmysłem spojrzał na Hermionę Granger, stojącą po przeciwnej stronie windy, i napchał swoje usta ostatnim, masywnym kęsem pączka z lukrem czekoladowym, ściśniętym z arystokratyczną przyzwoitością między palcami. Nie odrywając od niej wzroku, przeżuwał i połykał. Potem przesunął kciukiem po kąciku ust, wsunął czubek między wargi i zaczął ssać.

Kiedy wyciągnął kciuk z ust, wydał z siebie słyszalny, mokry mlask.

- Teraz lepiej? - zapytał.

- Jesteś najgorszy.

- Wszyscy mamy swoje żądze, Granger. Nic nie poradzę, że moje są trochę niegrzeczne. Co jadłaś na śniadanie? Owsiankę z nasionami chia, owocami sezonowymi i odrobiną niesłodzonego waniliowego mleka migdałowego?

- Wolę soję - powiedziała Hermiona, zanim zdążyła się powstrzymać, a potem cicho dodała - Cholera.

Winda płynnie zjechała na poziom dziewiąty Ministerstwa i wyrzuciła ich oboje w ciszę korytarza.

- A więc masz zaplanowany już cały weekend? - zapytał Draco. - Może trochę jogi, dodasz trochę wpisów do dziennika pozytywnego myślenia, zabierzesz kota na spacer?

Hermiona nie dała mu satysfakcji i nie przewróciła oczami. Był piątek, a on wypalił jej ostatnie nerwy w środę.

- Mam w planach cudowny weekend, dziękuję, że pytasz. A ty planujesz cieszyć się swoimi zwykłymi rozpustami w Dworze? Czy wszyscy zaangażowani podpisują umowę o zachowaniu poufności, czy też mogą swobodnie dzielić się tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami? Wyobrażam sobie, że rzeczy mogą stawać się tam trochę lepkie.

- Och, szczelna klauzula nieujawniania informacji jest obowiązkowa. - Draco otworzył drzwi prowadzące do Departamentu Tajemnic i przytrzymał je dla niej, a kącik jego ust uniósł się w początkowej fazie uśmieszku. - Chociaż to wszystko może się niestety skończyć. Będziesz musiała wstrzymać oddech, aby otrzymać soczyste szczegóły od kogoś innego.

Hermiona weszła do okrągłego holu departamentu. Dawniej nieoznakowane drzwi obracały się kiedyś losowo wokół okrągłych ścian pokoju wejściowego. Stały teraz nieruchomo, a po ich bokach znajdowały się schludne mosiężne tabliczki z tytułami takimi jak Magiczno-Neurologia, Studia afektywne i Tanatologia. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni swoich dopasowanych, krótkich spodni i przyłożyła ją do jednej z klamek, aż mała lampka tuż nad nią zabłysła na zielono.

- Boże, to miejsce jest wyłączone z ruchu kołowego, skoro wszystko jest mugolskie. - Wskazał palcem mosiężną tabliczkę z napisem „Badania i rozwój czasowo-przestrzenny".

- Zdaję sobie sprawę, że przejrzystość rządu jest czymś w rodzaju korekty. - Otworzyła drzwi, a on poszedł za nią. - Rzeczy takie jak nadzór i szeroko uzgodnione zasady wykorzystywania ludzkich obiektów testowych mogą być niezbędne do etycznego poszerzania ludzkiej wiedzy, ale rozumiem, że mogą być dla ciebie męczące.

- To prawda. Ale podoba mi się ten styl, z którym eksperymentujesz. - Patrzył, jak zdejmuje kurtkę. - Luźne spodnie, schowana... to jest koszulka, prawda? Taka wytworna koszulka? Bardzo wyluzowana, kalifornijska kobieta-przedsiębiorczyni zabiera się do pracy, jeśli ktoś rzeczywiście prowadzi interesy w Kalifornii. Wyglądasz na skoncentrowaną, wzmocnioną i gotową na popołudniowe mojito. Czekam na rychłe nadejście złotych pasemek i plażowych fal. - Ssał otwór w wieczku papierowego kubka do kawy na wynos i skrzywił się. - Dlaczego ta kawa to takie totalne gówno?

- Twoja zdolność do narzekania jest zdecydowanie nadprzyrodzona - powiedziała Hermiona. - Ciągle ci powtarzam, jeśli zaczekasz, aż wejdziemy do biura, zrobię porządny napar. Czarownica przy wózku z herbatą myśli, że kawa to spisek mugoli i odpowiednio ją przygotowuje. I przestań czytać moje magazyny o modzie.

Miłość i inne historyczne wypadkiWhere stories live. Discover now