Jakby jej umysł był obiektywem fotograficznym trzymanym blisko obiektu, rama świadomości Hermiony wypełniła się pustką wraz z naciskiem ust Draco na jej własne. Ponieważ jej zdolność do zorganizowanego myślenia była mocno ograniczona, pozwoliła mu zmonopolizować swój oddech. Jej zaniedbania sprawiały mu ból, a jego dotyk zdradzał ślady frustracji. Chociaż jego dłonie delikatnie obejmowały jej twarz, pocałunek był niepohamowany, niemal ostry. Ciepło i intensywność, które się za tym kryły, zachwiały jej równowagą i przekształciły ją w euforyczną anarchię. Po raz pierwszy zrozumiała, jak wszechstronnie oddałaby mu się, gdyby poprosił.
Po chwili jego postawa złagodniała, a jego usta stały się delikatne. Westchnął głęboko, po czym odsunął się i spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Przepraszam - powiedział. - Powinienem był zapytać.
To była drobna przerwa w ich styczności – tylko mrugnięcie oka – ale stworzyła szczelinę, przez którą świat mógł się przesączyć. Pogłaskał ją po karku i zanim zdążył ją ponownie pocałować, Hermiona cofnęła się.
- Nie chciałaś, żebym to zrobił? - zapytał.
- Ja... - Hermiona zerknęła na domek; na szczęście Grix odsunął się od okna. Dotknęła palcami ust. - Potrzebuję... – Zrobiła kolejny krok i wyciągnęła rękę. - Tylko... pięć minut.
Nie dając mu żadnych wyjaśnień, pospiesznie przeszła przez bramę ogrodową i po rozważeniu leśnych ścieżek biegnących po obu stronach zdecydowała się iść prosto, wąską ścieżką prowadzącą do lasu.
Draco zawołał za nią.
- Hermiono?
- Pięć minut. - Zebrała spódnice i niezgrabnym galopem ruszyła szlakiem jeżyn. Dwukrotnie ciernie zaczepiły jej sukienkę, zmuszając ją do poprawiania jej w biegu.
- Hermiona!
- Pięć minut! - powtórzyła. Z własnej woli jej ręce przeniosły się na stanik i wyjęły Zmieniacz Czasu.
- Hermiona!
Odpięła koronę, a kiedy schowała się pod gałęzią, wypowiedziała pierwszą jednostkę czasu, jaka przyszła jej do głowy.
- Hermiona! - krzyknął. - Nie...!
Reszty nie słyszała.
Zmieniacz obrócił się, a powietrze wokół niej zadrżało.
Słońce zatrzymało się nad głowami, a potem zmieniło kurs, zsuwając się za wschodni horyzont i pozostawiając ją w ciemności, po czym ponownie wzeszło na zachodzie. Nabierając prędkości, przemknął przez jeden dzień, potem drugi, potem piąty, po czym zwolnił i wrócił na pozycję późnego popołudnia.
Natknęła się na osłoniętą polanę. W pobliżu płynął strumyk, pielęgnując krąg młodych dębów, jesionów i dereni, których baldachim tworzył wysoką katedrę. Wykorzystując cętkowane słońce, wiciokrzew w pełnym rozkwicie kręcił się w koronach drzew, gdzie motyle wielkości dłoni dorosłego człowieka szybowały leniwymi łukami. Poniżej naparstnica i skromne krzewy zielne z drobnymi różowymi kwiatami otaczały grządkę mchu. Tam, gdzie miał stać ołtarz, stał duchowny lasu, wiekowy dąb o kolosalnym obwodzie, szorstki i czarny, z wielkimi, obwisłymi ramionami porośniętymi mchem i kępkami paproci. Był to jeden z samochwalących się tabernakulów natury, ciepły i cichy, z atmosferą prehistorycznej konsekracji. Stojąc w jej nawie niczym ścigany przestępca, bez tchu powołując się na prawo do azylu, Hermiona zakryła twarz i wzięła kilka medytacyjnych łyków czystego, słodkiego, nieerotycznego leśnego powietrza.
- Hermiona.
Zaklęła pod nosem i obróciła się, gdy Draco, wciąż w swoim stroju wyjściowym, zanurkował pod gałęzią i wszedł na polanę.
YOU ARE READING
Miłość i inne historyczne wypadki
FanfictionHermiona Granger i Draco Malfoy nigdy nie zamierzali wysadzić w powietrze dzieła swojego życia, ale to zrobili. Teraz są uwięzieni 200 lat w przeszłości, ze zepsutym Zmieniaczem Czasu, zaginioną tabakierką, garstką nadmiernie uzdolnionych córek i sk...