5. Wizyta

433 24 0
                                    

Przez krótką chwilę we wczesnych godzinach porannych padał deszcz.

Hermiona leżała z pościelą podciągniętą do brody, patrząc przez okno na ociekające wodą liście dębu.

To był niezdecydowany i słaby rodzaj deszczu na początku tego, co miało być pogodnym dniem, a jego brak siły lub celu miał melancholijny efekt. Zdała sobie sprawę, że była w szoku i rozproszona przez suknie, łyżki do zupy i dreszczyk emocji związany z nieznanymi książkami i eliksirami. Teraz, w zaciszu ponurego poranka, po raz pierwszy zaczęła doceniać skalę swojego kłopotliwego położenia.

Poczucie straty, które objawiało się za każdym razem, gdy jej myśli zwróciły się ku pękniętemu metalowi Zmieniacza Czasu, pełzającej krawędzi strachu. Została cofnięta o wiele lat wstecz na linii czasu, zamknięta w miejscu, do którego nie należała, a teraz polegała na hojnej naturze ludzi, którym ostatecznie nigdy nie mogła się odwdzięczyć.

Była unieruchomiona i niepewna, a obu tych rzeczy nienawidziła. A ponieważ nieszczęśliwe myśli zawsze doceniają towarzystwo, jej umysł bezlitośnie skupiał się na jej ostatnim poranku z Ronem.

Obudzili się razem zbyt wcześnie, wycieńczeni i zmęczeni od płaczu, a ona z niemal komediową hojnością znów zaczęła płakać. Z brodą opartą na jego piersi, patrzyła, jak światło z okna sypialni, którego już nie będą dzielić, sączy się przez jego rzęsy.

Kiedy para jej łez kapała arytmicznie na jego skórę, spuścił wzrok.

- O co chodzi? - Przesunął opuszkami palców po jej czole.

Przełknęła ślinę, zanim się odezwała, a kiedy to zrobiła, jej głos był zdławiony i wilgotny. Jej płacz nie należał do najpiękniejszych widoków.

- Ktoś inny urodzi twoje dzieci.

Jego kciuk przejechał łukiem po jej policzku, raz i drugi.

Pokiwał głową.

- Nie płacz – powiedziała. – Oboje nie powinniśmy płakać.

- Ale to smutne.

I takie było.

~OO~

Oczywiście to się jeszcze nie wydarzyło.

Dwieście lat wcześniej ktoś zapukał do drzwi jej sypialni.

- Wejdź.

Draco wszedł niepewnie i zatrzymał się w drzwiach.

Głowa Hermiony spoczywała w zgięciu jej ramienia. Nie odwracała twarzy od okna, żeby na niego spojrzeć.

- Mogę przyjść później – powiedział i odwrócił się, by wyjść.

- W porządku. - Przekręciła się na bok, twarzą do niego. - Czego potrzebujesz?

- Wszystko w porządku?

- Nic mi nie jest. - Mogła tylko mieć nadzieję, że tak wyglądała i brzmiała.

- Nie wyglądasz dobrze.

A niech go.

Usiadła.

- Dziękuję. Zapoznam się z twoją opinią na temat tego, jak wyglądam, zanim wstanę z łóżka zgodnie z zaleceniami.

– Nie to miałem na myśli i dobrze o tym wiesz.

Zmrużyła na niego oczy.

– W czym mogę ci pomóc o tak wczesnej porze?

Zawahał się, zanim przemówił.

- Chciałbym Zmieniacz Czasu. Zaniosę go do Manor i zobaczę, czy nie uda mi się naprawić zewnętrznego pierścienia.

Miłość i inne historyczne wypadkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz