1.

8 0 0
                                    

Po orbicie planety Mustafar kierował się właśnie Gwiezdny Niszczyciel. Dość sporej wielkości biały flagowiec kierował kurs kręcąc się wokół ważnego dla niego miejsca. Sektor ten nie był wyjątkowy pod względem krajobrazu, bo planeta wyglądającą niczym wielki kulisty siniak wcale nie różniła się kolorystyką jak już zeszło się na orbitę. Było tam coś dużo ważniejszego, baza Ruchu Oporu. Położenie największego wroga Niszczyciela należącego do Najwyższego Porządku kolejny raz zostało odkryte. Przebywali oni w tym jednym sektorze i wystarczyło jedynie posłać żołnierzy by problem organizacji został rozwiązany. Porządek skorzystał z okazji i od razu posłał w tamte rejony z 5 transporterów lub nawet więcej. Żołnierze już od dawna byli przygotowani i wystarczyła tylko krótka podróż ze statku transportowego do zejścia na powierzchnię. Powierzchnię planety będącej jednym wielkim wulkanem. Tam, gdzie na górzystych terenach lawa wylewa się strumieniami a ziemia już dawno została spopielona lub zwęglona. Na jednym z takich właśnie niełatwych terenów wylądował jeden ze statków transportowych Porządku z kolejnym oddziałem żołnierzy gotowych do działania. Podróż od Niszczyciela do powierzchni przebiegła szybko. Sprawnie. No i oczywiście cicho. Dlatego też szturmowcy, którzy wyszli z transportera mogli od razu stawić się na polu bitwy.

- Panowie na 3, 2, 1, wchodzimy – powiedział dowódca do swojego oddziału, kiedy go odprawiał. Jeden z nich z przezorności przeładował swój blaster i razem z innymi, lecz później ruszyłby tak jak jego koledzy usmażyć laserem tych z Ruchu Oporu.

-,,Tym razem nie dadzą plamy jak ostatnie kilkanaście razy w starciach z nimi." – pomyślał starając się dodać otuchy samemu sobie. Tak więc myśląc szturmowcy sukcesywnie oddawali przez pewien czas burzę strzałów skierowanych w każdą pojedynczą jednostkę, którą napotkali. Byli przy tym bardzo dokładni i przezorni przez co niewielu z nich było w stanie ich trafić, ale w Porządku to norma. Dużo czasu nie minęło a szturmowcy odnaleźli kolejny już enty cel w postaci niewielkiej zgrai rebeliantów czających się by odlecieć jednym ze statków. By udaremnić tą operację szturmowcy od razu rozpoczęli strzelaninę. Niestety oddział, do którego należał przezorny szturmowiec mocno zlekceważył rzeczywistą liczebność buntowników a sam szturmowiec ani się obejrzał już nie miał połowy swoich ludzi. Wtem jego kapitan krzyknął.

- ROZDZIEIĆ SIĘ. NATYCHMIAST. – na te słowa każdy biały żołnierz wykonał rozkaz niczym robot.

Dla przezornego szturmowca najmądrzejszym rozwiązaniem w takiej sytuacji również wydawała się ucieczka. No a później poczekanie na wsparcie co też uczynił w przeciągu niewielkiego odstępu czasu. Szturmowiec uciekał więc przez dłuższy czas po zwęglonej ziemi, lecz w pewnym momencie potknął się o coś i upadł. Nie było to zbyt przyjemne doznanie zważywszy na to, że tym ,,czymś'' był trup jednego ze szturmowców. Był nim, bowiem od krzyku szczerego przerażenia i bólu związanego z tym starciem szturmowiec wstał i rozciągnął się. Następnie, jak gdyby nigdy nic powital się z kolegą po fachu, lecz ten nie wyglądał wcale na zbyt zadowolonego

Serio, tak po prostu się witasz? - podjął zszokowany - powinieneś już dawno pójść do piachu - dopowiedział.

To nie było zbyt miłe. - stwierdził szturmowiec jeszcze zaspany

Jesteśmy teraz na misji, strzały padają, ludzie giną a ty tak po prostu sobie tu leżysz? - sprecyzował pierwszy szturmowiec gestykulując z emocji. - Już, ruszamy do walki! - wykrzyczał ostatecznie łapiąc go za ramię chcąc sprowokować go tym samym do ruchu.

Ten jednak odtrącił jego rękę i kładąc się z powrotem stwierdził

Poprawka to Najwyższy Porządek jest na misji. Najwyższy Porządek w znaczeniu organizacja a nie ludzie. Zatem to, że strzały padają albo ktoś ginie. Dobrze, tak masz rację to nie jest nic przyjemnego, ale w gruncie rzeczy to co to zmieni w stosunku do całej armii? - zapytuje retorycznie kolegę - i tak za chwilę przyślą tu następne kilka oddziałów a oni zabiją tych co poprzedni nie zdołali i wygrają bitwę. Więc to, że ty czy ja pójdziemy pomóc w tej walce to w zasadzie na jedno wyjdzie. Nie lepiej po prostu sobie usiąść pooglądać sobie bitwę i trochę odpocząć? Z resztą stary o czym my mówimy ty i ja znajdujemy się teraz z kilometr od pola walki jakie jest niby prawdopodobieństwo, że ktoś nas... - drugi szturmowiec nagle wydaje krótki bolesny jęk, który kończy jego wypowiedź.

Star Wars - Colin Trevorow   Udostępniam skasowany scenariusz epizodu 9.Where stories live. Discover now