8.

1 0 0
                                    

Ale niespodziewanie Rey oszukała śmierć. Czyżby? Czy aby na pewno? Tak miała prawo myśleć. Niespodziewanie obudziła się cała i zdrowa. Może nie w zaświatach, ale w nieznanym jej miejscu. Najpewniej w jakimś domu. Czy dużym, czy małym nie wiedziała, ale na pewno bladym, jeśli mówimy o kolorystyce ścian. Znajdowała się w domu w pokoju tak dokładniej, dużym i przestrzennym na dużym miękkim łóżku. Najpewniej od jej ,,śmierci" minęło wiele czasu i była oszołomiona tym wszystkim co stało się w przeciągu tych paru godzin od wyjścia z nadprzestrzeni. Przykładając palce do skroni wyczuwała natomiast normalny puls. Najwyraźniej nic jej nie było więc dzięki sprawnemu zginaniu mięśni mogła się wyprostować rozciągnąć i dojść po tym do siebie. Potem postanowiła pozwiedzać trochę, albo lepiej rzecz podkradać się, bo jeśli miałaby być czyimś zakładnikiem to logiczne było, że należało się stamtąd wydostać jak najszybciej. Mijając kolejne pomieszczenia zachodziła w głowę jakim cudem jeszcze żyje. Może moc miała z tym coś wspólnego? W każdym razie wychodząc z pokoju i rozglądając po całym domu i doszła do wniosku, iż nikogo w nim nie ma z racji, iż nikogo nie widzi ani nie słyszy. Podczas penetrowania otoczenia nagle pewna kwestia wzbudza jej zainteresowanie. Nawet bardziej niż to jak się tutaj zalazła. Zobaczyła bowiem swoje rzeczy osobiste w tym holokron Vader'a na niedalekiej półce. Z jednej strony się ucieszyła, że już zdążyła osiągnąć cel, którego jeszcze nie zdążyła sobie wyznaczyć, odnalezienie rzeczy osobistych. Z drugiej jednak pomyślała logicznie i doszła do niepokojącego wniosku, że skoro jej rzeczy są tak blisko niej to ten który ją przetrzymuje musi być jeszcze bliżej. Pomimo tego spojrzenie na szpiczaste oblicze czerwonego trójkąta uspokajało ją, bo wiedziała, że wiedza nie rozpłynęła się w wodzie. Przejechała tylko koniuszkiem palca po jednej ze ścianek i już miała go zabierać, ale w porę się opanowała, bo górę wziął zdrowy rozsądek, który mówił -,,a gdzie ty to masz zamiar schować. Co?" – sapnęła tylko i zostawiła tak jak był. Poszła dalej starając się nie hałasować tak bardzo jak to było możliwe, bo ktoś by usłyszał. Priorytetem było odnaleźć torbę a następnie miecz. Po kilku chwilach niepewności i ciekawości odnośnie kolejnych miejsc udało jej się wejść do kuchni, w której to znajdowała się jej torba. Jednakże wchodząc tam natrafiła na sylwetkę nieznanego jej mężczyzny. Pech chciał, że torba była po drugiej stronie pomieszczenia. Jak drzwi by wejść były umiejscowione po lewej tak po prawej leżała torba. Ale nie zamierzała się poddać, musiała być twarda i zaryzykować. Opłacało się wstać z łóżka, bo zauważyła holocron. Tym razem też było warto. Wchodząc musiała opanować swój nagły strach, który mógł być preludium przed zawałem, następnie wzięła kilka wdechów na rozluźnienie. Było źle, może i mężczyzna był od niej odwrócony plecami, ale nie zmieniało to faktu, że sama świadomość, iż właśnie znajdowała się w obcym sobie domu, sama, z obcym mężczyzną, który nie wiadomo co mógłby jej zrobić mogła doprowadzić do paniki niejedną osobę o słabych nerwach. Rey nie była taką osobą a raczej stawała się, kiedy działała pod presją. Wiedziała, że ktoś na nią patrzy albo liczy. Kiedy jednak nic takiego się nie dzieje bardzo często strach ustępuje odwaga i dziewczyna sama nawet nie wiedziała, kiedy, ale bez dłuższego namysłu zaczęła stawiać pewne acz odpowiednio ciche kroki. Oczywiście musiała się też rozglądać wokół siebie czy nie ma tam niczego o co mogłaby się potknąć oraz sprawdzała co jakiś czas czy ten mężczyzna przypadkiem na nią nie patrzy. Należało mieć oczy dookoła głowy, z tym, że nie było to takie łatwe dla rasy ludzkiej. Dla tysięcy innych kosmitów w galaktyce na pewno. Tacy którzy posiadali od 8 do 14 to nawet nie musieli się obracać, bo tylko by sobie kark podrażnili. W każdym razie patrzyła w wszystkie strony cyklicznie przez jakiś czas aż w końcu zaczęła mniej więcej orientować się co, gdzie jest nawet mając na uwadze wielkość mieszkania a małe to ono nie było. Zdążyła to dostrzec, bo skradając się spoglądała na to wszystko i szczerze powiedziawszy pierwszy raz od dawna tak bała się zwiedzając czyjeś mieszkanie. Znaczy na pewno było dość przestrzenne, bo w każdym z pokoi sufit sięgał co najmniej dwóch metrów jak nie więcej. Ściany miały raczej mało wyróżniający się kolor kawowy albo orzechowy. W zależności czy była to prawa czy lewa strona pokoju. Kremowy blat był nadzwyczaj czysty do tego stopnia, że aż szkoda było zostawiać tam swoje odciski palców. Były tam jeszcze wiele innych rzeczy typu kran, stół do jedzenia strawy i główny blat, przy którym stał mężczyzna, ale nawet nie śmiała podejść bliżej, żeby sprawdzić jakiego koloru on jest. Atmosfera jaką dawała ta kuchnia była dość spokojna i przyjemna, ale była jedna rzecz jaka najpewniej często psuła spokojne emocje jakie mógł odczuwać człowiek, który przychodził w tamto miejsce. Podłoga. Brzydka nie, ale bardzo nieprzyjemne. Nadmiernie szorstka szczególnie jak na coś znajdującego się pod nogami a miejscami też wypukła bądź chropowata. Dziewczyna sama nie wiedziała do końca jak to określić. Wiedziała natomiast że musiała być ostrożna, aby nie postawić kroku w nieodpowiedni sposób i nie zdradzić swojego położenia. Cel był jeden, zabrać torbę i uciekać jak najdalej.

Star Wars - Colin Trevorow   Udostępniam skasowany scenariusz epizodu 9.Where stories live. Discover now