12.

1 0 0
                                    

Kilka chwil od końca spektaklu już upłynęło. spektakl się skończył wszyscy wstali ze swoich siedzisk i rozbrzmiały gromkie brawa, ręce Rey także same składały się do aplauzów. W istocie serce miękło od tych widoków, kiedy wszyscy aktorzy wyszli zza kurtyny i łapiąc się za ręce zrobili wspólny ukłon a kurtyna opuściła się drugi raz. To był bardzo mile spędzony czas, tym bardziej jak na zwykłe dziecięce przedstawienie. Jak widać nie musiała się znajdować w wielkim centrum, na Corruseand czy Nar Shada. Gdzie to cała planeta to jedno wielkie miasto. Była na zwykłym targu, takim lekkim, kameralnym, małym takim słodkim niewinnym i szczęśliwym. Na uroczym zakątku wiosennej planety.

,,Małe rzeczy też mogą ucieszyć.'' - Rey przypomniała sobie myśl Colara.

To było urocze i wcale nie żałowała, że tu przyszła. Zaraz po tym ku publiczności z zasłony znów przybył Temiri by coś ogłosić.

- Właśnie mogli państwo ujrzeć rekonstrukcję historycznego pojedynku, w którym udział brali legendarni rycerze, których historia żyje w nas do dziś.

- ,,zgadzam, się, dzięki że o tym mówisz" – powiedziała do niego w myślach dziewczyna

- Ale nie odchodźcie na długo. W ten jeden dzień poświęćmy chwilę czasu dla tych bohaterów i zbierzmy się tutaj jeszcze raz o godzinie 17 teatr przeniesie się do nieba. Tam, gdzie największe asy lotnictwa zniszczyli blokadę planetarną i nie pozwolili, aby Federacja Handlowa położyła ręce na planecie. I to będzie piękne zamknięcie naszej dzisiejszej podróży – temiri kol raz zrobił przerwę na brawa i dodał – w tej bitwie także znalazło się wielu którzy później przeszli do historii. Bądźcie tu, dzisiaj, już nie dla akrobacji, nie dla widoków nieba, ale poświęćcie te 30 minut, aby usiąść i pomyśleć o tych pilotach, którzy zginęli i którzy wiele nam dali. Prosimy, mała rzecz a bardzo ucieszy. Dziękuję, postaramy się by niebo było piękne – powiedział a potem rozbrzmiał wrzawa i wszyscy zaczęli odchodzić a Rey przez chwilę jeszcze posiedziała.

Pod wpływem jego słów, które pokazywały, że naprawdę go to obchodzi, że od serca chcę, żeby ludzie pamiętali sama chciała przyjść na kolejny raz. Miała autentyczny impuls i ochotę do tego by rozpłynąć się w myślach jakby to przeżywała, jakby ekscytowała się, i szybko znalazła potwierdzenie słysząc publiczność wokół niej która podzielała jej zdania. Lecz krótko to trwało. Bo dziś nie był dniem wolnym tylko dniem pracy dla rebelii i jako osoba o trzeźwym umyśle wiedziała, że powinna wrócić do obowiązków. Już i tak się zabawiła. Podniosła się z trawy, spokojnie, żeby zawrotów głowy nie dostać i spokojnym wzrokiem przemierzała tereny, żeby zlokalizować wzrokiem tamtego agenta i jego ,,koleżków". Całkowicie zapomniała o nich, bo tak pochłonęła to wszystko z zapałem. Już dosyć opierania twarzy na rękach i patrzenia w zamyśleniu na małe dzieci bawiące się kolorowymi patykami. Przyznając szczerze ta wpadka nie była dla niej za bardzo bolesna. Bardziej frustrujące. Coś takiego co nie wymagało by się nad sobą użalała (na co prawdę mówiąc nie miała siły) a co przyniosło jej więcej korzyści. Mocno ją wyczuliło i dzięki temu, że o nich myślała ci szybko znaleźli się w zasięgu jej wzroku i najwyraźniej też zrobili sobie wolne przez ten czas

cała czwórka była tam, gdzie przed rozpoczęciem przedstawienia i tak samo jak inni, klaskali. Trochę dała ciała, bo odpłynęła w trakcie przedstawienia, ale raczej wtedy też nie robili nic złego. Wiedziała, bo dostrzegła, że nikt prócz niej nie zwracał na nich uwagi więc coś w tym musiało być. Byli pewnie powiązani, że sobą, ale po prostu byli grupką znajomych, którzy udali się na festyn. Tak jak oni szturchali ją teraz po spektaklu szturchali przyjacielsko siebie na wynajem, śmiali się do siebie i gadali, że sobą. W ten czas Chiss wymienił kilka rozmów z podobnymi sobie podczas gdy przyjacielsko szturchali się z nimi tak samo jak oni ja wtedy szturchnęli i robili to z takim luzem. Tak naturalnie. Że sama zaczęła zazdrościć, że nie jest w ich bandzie. Po tym jak to zobaczyła pełna pozytywnej energii, już bez strachu, stresu ani presji czasu użyła mocy by wejść im do głowy i potwierdzić, że oni nie są niebezpieczni. W spokoju się skupiła i nie pomyliła się. Co prawda nadal miała mały problem, żeby tam wejść, bo na to, że musiała poćwiczyć nie dało się przymknąć oka, ale dało jej się wejść na tyle gładko i głęboko, żeby zdołała poczuć jakby moc podpowiedziała jej ,,spokojnie, oni są ci dobrzy" i aby mogła odpuścić bez poczucia, że zrobiła to ze strachu. Popatrzyła jeszcze jak panowie przyjacielsko przybijali sobie piątkę. A potem udali się wspólnie do swoich kolorowych skuterów (po tym wywnioskowała, że są to raczej młodzi ludzie byli to, bo mężczyźni chyba aż taką miłością do kolorów nie pałają.) i każdy w swoją stronę pojechał. Obaj Kalamarkanie w jedną stronę, w inną Chiss a ten z ogonkami z tyłu głowy też w inną. Ale zamiast zawrócić i wyjechać tamtą bramą, przez którą ona sama bała się wejść oni pojechali dalej na wprost a ona zgubiła ich wzrokiem. A nikt ich za to nie ganił. Najwyraźniej można było wejść od jeszcze innej strony. Co za tym idzie jeszcze nie odkryła wszystkiego. Ten odcinek drogi który przejechali od miejsca tego teatru był znaczący i to miejsce było pewnie oddalone trochę od głównej części jarmarku. Nie było bezpośrednio oddzielone. Ani bramą żadną, ani ogrodzeniem więc możliwe, że była to dalsza część jarmarku o której jeszcze nie wiedziała. Toteż w sumie sama zaciekawiła się, gdzie oni idą, czy tam jest coś jeszcze? Zaciekawiła się i tam poszła.

Star Wars - Colin Trevorow   Udostępniam skasowany scenariusz epizodu 9.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora