[10] To nie twoja wina

389 21 16
                                    

Chłopak usłyszał pukanie. Nie chciał nikogo widzieć, więc nie odpowiedział, ale pukanie nie ustawało. Wreszcie, jakby zaniepokojony brakiem reakcji, ktoś otworzył drzwi.

Nastolatek odwrócił się i spojrzał na osobę w nich stojącą, po czym spuścił wzrok.

- Idź sobie Sero, nie chcę nikogo widzieć.

Chłopak jednak nie posłuchał i wszedł do pokoju. Za nim kolejno Kirishima, Mina i Kaminari. Cała czwórka spoglądała zatroskana na blondyna.

- Bakubro, ty... płaczesz?

Dopiero wtedy Katsuki zdał sobie sprawę, że ma łzy w oczach. Czując, że kaleczy swoją dumę, schował twarz i wytarł je szybko.

- Co? Nie! Czemu miałbym płakać?! A z resztą, wynocha z mojego pokoju!

Jednak oni nie posłuchali. Cała czwórka usiadła przy swoim przyjacielu, by go pocieszyć.

- Głusi? Von! - podniósł głos, na darmo starając się ukryć, że się łamał.

- Bakugo, wiemy, że jest to dla ciebie trudny okres - zaczęła powoli Mina. - Nikt z nas nie spodziewał się, że Midoriya zostanie ze złoczyńcami. Że... Nie zdołamy uratować jego mamy - przerwała na chwilę, a przed jej oczami znów stanął obraz przyjaciela płaczącego nad ciałem Inko. - Wiedz, że my wszyscy też to przeżywamy. I zdajemy sobie sprawę, że to ty jesteś teraz najbardziej... zdesperowany. Ale musimy się wszyscy pozbierać. Aizawa-Sensei ma rację, może nie jest jeszcze za późno na uratowanie Midoriyi. A jeśli istnieje choć minimalna szansa, że może do nas wrócić, musimy spróbować!

- Po co? I tak pewnie znowu nawalimy - mruknął blondyn, starając się unikać kontaktu wzrokowego z przyjaciółmi.

- Bakubro, wszystko będzie dobrze. Spróbuj myśleć pozytywnie.

- Jak?! - Katsuki zerwał się z podłogi. - Jak do cholery mam myśleć pozytywnie?! Ten chrzaniony nerd jest ze złoczyńcami, a ciocia nie żyje i to wszystko przeze mnie! Powiedział, że nas nienawidzi! Deku! Nie bedę kłamał, to bolało! Cholernie bolało...

Chłopak padł na kolana i nie wytrzymał. Zaczął płakać, zupełnie zapominając o swojej dumie, a jego przyjaciele nie spodziewając się takiej reakcji z jego strony, siedzieli jakiś czas w bezruchu i nie wiedzieli co zrobić. Bo chwili jednak Kirishima przysunął się bliżej blondyna i ostrożnie, bojąc się odepchnięcia, przytulił go.

Jakież to było zdziwienie wszystkich, włącznie z Bakugo, gdy zamiast odtrącić czerwonowłosego, wtulił się w jego klatkę piersiową.

- To nie przez ciebie Bakubro. Słyszysz? To nie twoja wina... - szeptał Eijiro łagodnym głosem, by go uspokoić.

Po jakimś czasie łkanie ustało, a chłopak zasnął. Gdy tak się stało, Kirishima położył go na łóżko i razem z przyjaciółmi wyszedł cicho z pomieszczenia.

W pokoju wspólnym czekała na nich reszta klasy, chcąc dowiedzieć się, co z Bakugo. Natychmiast otoczyli czwórkę przybyłych i zaczęli zadawać pytania.

- Nie jest z nim dobrze - Kirishima pokręcił ze smutkiem głową. - Obwinia się, że Midoriyę znowu zabrali złoczyńcy, a jego matka... no wiecie.

Wszyscy spochmurnieli. Rozumieli sytuację i bardzo chcieli pomóc zarówno Bakugo, jak i Midoriyi. Lecz niestety nie mieli pojęcia jak.

- Biedni... - szepnęła Uraraka. - Chciałabym móc ich przytulić.

- Problem w tym, że Bakugo prędzej by cię wysadził niż przytulił, a Midoriya jest teraz ze złoczyńcami. Kum - skomentowała Tsu, a po chwili wahania spytała. - Myślicie, że on naprawdę chce, byśmy go teraz ratowali?

- Co masz na myśli? - nie rozumiała Mina.

- Nie sądzę, żeby Midoriya chciałby, aby zabrały go osoby, które kilka dni temu dopuściły do śmierci jego mamy. Poza tym... widzieliście, że się przytulał do Togi. Chyba ma dobre stosunki z Ligą. Naprawdę chcemy mu to teraz odbierać?

- Pozory mogą czasem mylić - stwierdził Iida. - Pamiętajmy, że Midoriya był wtedy zrozpaczony, mógł nie patrzeć, kogo przytula. I myślę, że nie tylko ja osądzał bym go jako ostatnią osobę, która by mogła się zbratać ze złoczyńcami.

- Też racja - Yaoyorozu skinęła głową. - Ale trzeba wziąć pod uwagę, że nie widzieliśmy go ponad pół roku. Wiele mogło się w tym czasie zmienić.

Zapadła cisza. Wszyscy czuli się przytłoczeni sytuacją. Nie mieli pojęcia w jakim stanie był Midoriya i mogli się tylko domyślać.

Mieli też w głowie słowa Aizawy sprzed kilku dni, gdy dowiedział się o całej sytuacji.

"Obowiązkiem bohatera jest ryzykowania swojego życia dla życia kogoś innego. To, co zrobiliście, było tego kompletnym przeciwieństwem, ale nie myślcie na razie o tym, bo zamartwianie się nic nie da, a jedynie zniechęci do działania. Musimy odbić Midoriyę z rąk złoczyńców, zanim coś mu się stanie. Nie wiemy nic o tym, co się z nim działo przez te pół roku. Nadal również nie mamy pojęcia, gdzie Liga Złoczyńców go przetrzymuje. Jednak wciąż jest nadzieja, że uda się nam go ocalić. A skoro tak, musimy się przyłożyć i dać z siebie wszystko."

Kaminari potrząsnął głową.

- Midobro nie mógłby być ze złoczyńcami z własnej woli. Nie on. Gdziekolwiek jest, znajdziemy go. Musimy. A wtedy trzeba będzie go przeprosić.

Kilka osób chciało coś powiedzieć, ale nie odezwali się, gdyż ktoś im przerwał.

- Nie wierzę, że to mówię, ale zgadzam się z Pikachu. Mam gdzieś, czy ten cholerny Deku tego chce, czy nie, odbijemy go - Katsuki przerwał na chwilę, patrząc wyzywającym wzrokiem na wszystkich w pomieszczeniu. - A wtedy, nieważne co się stanie później, już nigdy go nie zawiedziemy.

Zrozum || Villain Deku || ShigaDeku BrothersWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu