[11] Morderstwo

405 22 72
                                    

Zakapturzony mężczyzna stał nad jeszcze ciepłym ciałem dysząc ciężko. W drżącej ręce trzymał zakrwawiony nóż. Patrzył z niedowierzaniem na zwłoki człowieka, którego przed chwilą zabił.

Właśnie zabił człowieka.

Zabił.

On.

Znów popatrzył z ukosa na ciało jego ofiary. Z głębokiej rany na brzuchu leciała krew, która wsiąkała w białą koszulę. Na bladej twarzy pozostał grymas bólu, a z pół przymkniętych powiek patrzyły na niego matowe oczy.

Morderca zaczął chichotać. Z jakiegoś powodu uznał ten widok za zabawny. Po chwili chichot przekształcił się w śmiech, który z każdą chwilą narastał. Nie był to zdrowy śmiech. Brzmiał trochę jakby był wymuszony, ale jednocześnie nie było wątpliwości, że jest całkowicie szczery.

To był śmiech psychopaty.

Dało się go słyszeć przez długi czas, nawet, gdy morderca przestał się śmiać. Teraz tylko dyszał ciężko, próbując uregulować oddech. Gdy już mu się to udało, przyjrzał się uważniej ciału.

Jego ofiarą był mężczyzna, na oko trzydziestoletni. Blizny na jego twarzy i umięśnionych rękach udowadniały, że przez wiele przeszedł. Zabójca wiedział, że pracował jako bohater i był dobry i bardzo znany w swojej robocie. Jednak wiedział również, że robił to tylko dla sławy i pieniędzy i wielokrotnie, dzięki wtykom, tuszował swoje liczne niepowodzenia na misjach, fałszując raporty. A jakby tego było mało, po godzinach pracował jako szef nielegalnej działalności, zajmującej się wytwarzaniem broni dla złoczyńców. Był człowiekiem złym, pysznym i materialnym, zasłużył sobie na śmierć.

Morderca podszedł bliżej. Widok przed nim napełniał go satysfakcją, ale czegoś mu w nim brakowało. Podszedł do ofiary i podniósł nóż. Następnie podwinął rękaw białej koszuli mężczyzny i wbił go w jego przedramię, po czym go przesunął, robiąc głębokie nacięcie.

Z rany zaczęła wypływać krew, a on patrzył na nią, po raz pierwszy od bardzo dawna czując spokój. Spojrzał na nóż, z którego też skapywała burgundowa ciecz. Jedna kropla spadła mu na rękę, a wtedy jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Przez jedną chwilę znów myślał jasno.

"Co ja zrobiłem?" przeszedł wzrokiem ze zwłok na nóż. Na nim wciąż było pełno zimnej krwi, która nie zdążyła jeszcze zaschnąć.

Kolejna kropla spadła na jego rękę. Walczył z pokusą, która wytworzyła się w jego głowie. Wiedział, że jeśli jej ulegnie, nie zdoła odzyskać kontroli.

Jednak było to silniejsze od niego. Ręka, w której trzymał nóż już podeszła mu do twarzy. Drżąc, mężczyzna niepewnie wysunął język i zlizał krew.

Była słodka, ale jednocześnie czuć było metaliczny posmak. Spodobał mu się ten smak.

Jego umysł znowu zaszedł mgłą. Była przepyszna! Chciał więcej!

Po raz kolejny wbił broń w przedramię ofiary, przypadkowo tworząc na nim literę V. Znowu zlizał krew.

Był w tym transie przez długi czas. W pewnym momencie krew przestała go interesować i nacinał ciało tylko dla przyjemności. Gdy wreszcie oprzytomniał zarówno on, jak i zwłoki mężczyzny były całe we krwi.

Zrozum || Villain Deku || ShigaDeku BrothersWhere stories live. Discover now