Rozdział 40

286 18 0
                                    


Trzy godziny później jestem już na miejscu. Zabookowałem pokój w tym samych hotelu, co Pola, ale w innym skrzydle. Nie było to trudne, bo tak jak wspomniałem Alfa jest zachipowany, a ten hotel jako jeden z nielicznych akceptuje zwierzęta.

Po rozpakowaniu się i przebraniu w „wakacyjne" ciuchy, czyli krótkie spodenki i koszulkę oczywiście wszystko czarne. Na nos zakładam okulary przeciwsłoneczne, a na stopy zakładam klapki. Nie czuję się jakoś zajebiście w tym ubiorze, ale jakbym został w swoim uniformie to za bardzo rzucałbym się w oczy, a tego na razie nie chcę. Na razie poobserwuję ją, zobaczę co robi i najważniejsze czy nikt inny oprócz mnie jej nie obserwuje.

Szybko lokalizuję mój obiekt i ruszam na jego obserwację.

Cały dzień spędziłem na plaży, czego w chuj nie cierpię. Dodatkowo dziś słońce tak praży, że chyba bym się rozpuścił, gdyby nie to, że siedziałem w barze przy plaży i to jeszcze w cieniu parasola. Za to moja Księżniczka albo leżała na kocu albo bawiła się w wodzie z Alfą. Zauważyłem, że nawet sobie z nim radzi, jak na taki krótki czas szkolenia. Dobrze, że pamięta, żeby był na smyczy. Skanując okolicę widziałem, że inni ludzie też przyszli na plażę ze swoim pupilami, jednak nie wszystkie są na smyczy, co dla mnie jest nie do przyjęcia. Kurwa tu biegają małe dzieci i to one powinny czuć się tutaj bezpiecznie. Z reszta rodzice też są jacyś nienormalnie, że nawet nie reagują na takie rzeczy. Ja rozumiem, że psa traktuje się jak członka rodziny, też nie jestem zwolennikiem trzymania ich w budzie czy na łańcuchu, ale bez przesady, nie robi się takich rzeczy w miejscach publicznych.

Pod wieczór Księżniczka poszła do swojego pokoju, jeszcze chwilę obserwowałem, czy zapali światło i tak właśnie zrobiła. Po kilku minutach poszedłem do siebie.

W ciągu dnia kilka razu dzwonił do mnie Joe, więc teraz rozsiadam się na sofie przed telewizorem i pije zimne piwo z lodówki.

- Czemu kurwa nie odbierasz, kiedy do ciebie dzwonię – syczy Joe. – Jak moja Księżniczka?

- Na razie jest spokój, była dziś cały dzień na plaży. Nikt się koło niej nie kręcił ani ja niczego nie zauważyłem niepokojącego.

- To czemu nie odbierałeś?

I to jest dobre pytanie. Właściwie nie odbierałem, bo nie chciałem, ale nie mogłem tego powiedzieć Joe'mu, bo dostanie pierdolca. Z resztą nie chciałem nawet na sekundę jej stracić z oczu.

- Wiesz, że jak jestem na akcji, to nie lubię jak coś mnie rozprasza.

- Moja córka to nie akcja, zapamiętaj to.

Kończąc rozmowę jeszcze muszę się nasłuchać, że zostało mi dwadzieścia cztery godziny i jutro wieczorem chce widzieć Księżniczkę z powrotem w Klubie. Ja za to mam inne plany wobec niej, ale to się okaże jutro, czy mi się uda.

Kolejny dzień na plaży, ale tylko do południa. Pola zabrała wszystkie swoje rzeczy i skierowała się do baru obok. Ze swojego miejsca nadal mogłem ją doskonale widzieć. Zjadła lunch i skierowała się do hotelu. Po około godzinie wyszła ubrana w letnią niebieską sukienkę. Zauważyłem, że to musi być jej ulubiony kolor, bo zawsze ma na sobie coś niebieskiego. Alfa dumnie kroczy koło niej, tak jak został tego nauczony. Może to i szczeniak, ale szybko się takie psy uczą. A ja jestem najlepszy w swoim fachu.

Kolejne godziny to zwiedzanie miasta. Pola od zawsze lubiła zwiedzać, a ostatnio jak byliśmy w Miami razem tylko we dwoje mało było chodzenia, bo większość czasu spędziliśmy w łóżku hotelowym. Mi tam było z tym dobrze, a nawet bardzo dobrze, zaś ona mi trochę marudziła, że lubi zwiedzać, a ja nie chcę iść nawet na spacer. Bo kurwa nie lubię chodzić. Nie po to ludzkość wymyśliła maszyny na kołach, żebym musiał chodzić na nogach. Dlatego ten dzisiejszy spacer to chyba kara za wszystko.

Wieczorem w końcu wracamy w pobliże hotelu. Ale ku mojemu zaskoczeniu nie idzie do pokoju, tylko znowu na plażę. Idę za nią w pewnej odległości, kiedy siada dość blisko oceanu. Na plaży było kilkadziesiąt osób, więc trochę wtopiłem się w tłum i usiadłem niedaleko Księżniczki. Naciągnąłem czapkę z daszkiem bardziej na oczy i wyciągnąłem telefon udając, że coś sprawdzam.

Siedzimy już jakiś czas, Pola głaszcze psa, który leży między jej nogami i mówi do niego po polsku. Nie rozumiem ani kurwa słowa. Z resztą mówi cicho do psa więc nawet gdybym umiał polski nie wszystkie słowa docierały do moich uszu. Myślę, że to doskonały moment na mój plan, więc wstaję i idę w jej kierunku. Siadam za nią i obejmuję ją w pasie rękoma.

- Ej, co jest – spina się i próbuje się wyrwać i chyba wstać, ale jestem za silny by sobie ze mną poradziła.

Alfa podnosi łeb do góry i chyba chce zacząć warczeć, ale wyczuwa mój zapach i podchodzi do mnie merdając ogonem.

- Uspokój się Księżniczko – na te słowa rozluźnia się i bardziej przytula się plecami do mojej klatki piersiowej, ale nie odwraca się w moją stronę. 

Black Dragon. Błędy Dex'aWhere stories live. Discover now