Rozdział 9

41 2 0
                                    

Mireya Darrent

Poprawiłam swoje blond włosy, które dla odmiany miałam rozprostowane. Makijaż miałam delikatny, dzięki czemu wyglądałam niewinnie. Za pewne nikt nigdy nie spodziewał się po mnie, że potrafię strzelać, nawet do żywych celów. Cały ten obraz dopełniał mój strój. Miałam na sobie błękitną sukienkę, która pasowała do koloru moich oczu. Na nogi ubrałam sportowe buty na podwyższeniu. Teraz tylko pozostało mi pójść na imprezę i pokazać Mikiemu oraz jego durnowatym znajomym, że ze mnie się nie żartuje.

Wyszłam z pokoju, a z dołu dochodziła do mnie rozmowa dwóch osób. Byłam pewna, że żaden nie należał do Jini, ponieważ ta dostała zlecenie. Kiedy zeszłam zobaczyłam załamanego wuja Marco, którego głowa znajdowała się na blacie kuchennym. Naprzeciwko niego stał Lucas. 

- To się musi skończyć. Rozumiem, że cierpisz, ale to już trwa stanowczo za długo. Minęło pół roku i …

- Jakby to Jini zginęła to na pewno też by ci nie wystarczyło. - mężczyzna spojrzał na niego z żalem. - Jeśli tak ci przeszkadzam to wyjadę, żebyś nie musiał mnie oglądać.

- Nie to miałem na myśli.

Ojciec położył dłoń na jego ramieniu i powstrzymał przed wstaniem z krzesła. Czułam się niezręcznie będąc świadkiem tej sytuacji. W końcu żaden z nich nie zwrócił na mnie najmniejszą uwagę. 

- W takim razie o co?

- O terapię. - Marco prychnął. - Sam sobie nie poradzisz. Balansujesz na granicy. Pijesz i bierzesz narkotyki. Naprawdę myślałeś, że tego nie zauważe.

- Nie jestem uzależnionych. Przecież nie robię tego codziennie.

- Tylko dlatego, że zazwyczaj obok ciebie jestem. 

Między nimi zapadła cisza, a ja zaczęłam się zastanawiać czy nie lepiej cofnąć się do pokoju. A może wyjść i udawać, że dopiero zeszłam?

- Nie potrzebuje jakiejś paniusi, która będzie udawała, że zjadła wszystkie rozumy.

- Znalazłem ci terapeutę.

- Zastanowię się.

- Masz pięć minut, bo za kwadrans zacznie się twoja wizyta.

Marco nie wydawał się zachwycony. Chociaż już mniej niż wcześniej kto by pomyślał, że tak łatwo go przekonać. Lucas podniósł wzrok, wreszcie mnie zauważając. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam krok w ich kierunku, mając jednocześnie nadzieję, że nie zorientują się jak wiele słyszałam. Wolałbym nie spowodować, żeby wuj poczuł się zażenowany. Pomimo, że nie łączą nas więzy krwi ten zawszę traktował mnie jak rodzinę. Zresztą oni wszyscy to robili. Nie zmieniło się to nawet, gdy odkryłam prawdę. 

- Nie zauważyłem cię skarbie. - ojciec przyjrzał się mojemu stroju. - Wychodzisz gdzieś?

- Umówiłam się na spotkanie ze znajomymi. - szybko dodałam. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

- Oczywiście. W końcu jesteś dorosła. 

Nawet jeśli mężczyzna tak naprawdę myślał inaczej nie dał tego po sobie poznać. Zresztą zawszę pozwalali mi na wszytko, co tylko chciałam. To się nie zmieniło. Chociaż zauważyłam, że ostrożniej dobierają słowa. Co nie powinno mnie dziwić. W końcu kiedy odkryłam, że jestem adoptowana zerwałam z nimi kontakt. Oczywiście nie na zawsze. Po prostu potrzebowałam chwili odpoczynku na przemyślenie tego wszystkiego. Do końca życia będę żałowała tego, że zgodziłam się na wyjazdy do Grecji. Gdyby nie to Vincent Scarling tak łatwo by nas nie dopadł. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, że grozi nam aż takie niebezpieczeństwo.

Dzieci Mafii 2 [18+] (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz