Rozdział 40

38 4 0
                                    

Mia Darkness

Byłam rozczarowana. Za co byłam na siebie zła. Naprawdę liczyłam, że Ryan mnie pocałuje. Był tak blisko. Zresztą kompletnie zapomniałam o tej zasadzie, żeby mnie nie dotykał. Chciałam poczuć jego bliskość. Poczuć, że komuś na mnie zależy. Nie mam pojęcia, jak czuję się narkoman na głodzie, ale ja poczułam się spragniona jego dotyku, po prostu ludzkiej bliskość. Chociaż w ciągu mojego ponad dwudziestoletniego życia, jak dotąd jedynie on mi ją zapewniał. Gdyby nie przyjście lekarza, pewnie bym przegrała. Tak bardzo chciałam złączyć naszej usta i dać się ponieść chwili. Tymbardziej, że Morser zawszę był szczery i czuję, że naprawdę tak sądzi. Uważa mnie za inteligentną, odważną i piękną. Choć nie cierpię tego ostatniego określenia, jakoś w jego ustach nie brzmi to tak okropnie.

- To już nieaktualne. Może pan wrócić do domu.

- Nie ma mowy. - oburzyłam się. On chyba żartuje jeśli myśli, że mu na to pozwolę. W końcu moje podejrzenia mogą nie być słuszne, a te kobiety jeśli tak można określić kogoś takiego pokroju, mogły dać mu dużo gorszą substancje. - Niech nawet doktor o tym nie myśli.

Mężczyzna był skołowany. Ewidentnie nie miał pojęcia kogo posłuchać. Lepiej dla niego, żeby mnie. Chociaż wiedziałam, że to Ryan budził większy szacunek, albo strach. Kto co wolał. 

- Mia. 

- Nawet nie próbuj. - jeszcze tego by brakowało, żeby się ze mną kłócił przecież ledwo stoi na nogach. - Nie każe ci przecież jechać do szpitala. Po coś w końcu kazałam ochroniarzom zadzwonić po zaufanego doktora.

- Damon o niczym nie wie?

- Nie.

Chłopak ewidentnie odczuł ulgę. Najwyraźniej nie chciał się wygłupić przed moim kuzynem. Co jest logiczne, w końcu jakbym na to nie patrzeć jest jego szefem. Lepiej, żeby nie wiedział o jego karygodny zachowaniu.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale spieszę się do domu i jeśli nie jestem potrzebny, to…

Zamilkł pod wpływem mojego spojrzenia. No cóż najwyraźniej coś odziedziczyłam po moje rodzinie. Przynajmniej jedna cecha mafijna jaką posiadam. 

Lekarz szukał pomocy u Morsera. Przynajmniej tak to wyglądało. Chłopak wyraźnie się zastanawiał, ale wreszcie odpuścił. Chociaż jego mina pokazywał, jak bardzo mu się to nie podobało.

- Pobierz wreszcie tę krew. - usiadł na fotelu i jedną rękę położył na oparciu. - Tylko wyniki mają przyjść jedynie do mnie, nikt nie może o tym wiedzieć. Czy to jasne?

- Oczywiście.

Lekarz zaczął się przygotowywać. Wyglądał na niewzruszonego groźbami chłopaka. Za pewne to nie jego pierwszy raz. No cóż taki urok współpracy z kimś takim jak my. 

Przełknęłam ślinę, gdy mój wzrok spoczął na sześciopaku chłopaka. Przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że przecież nie miał na sobie górnej części odzieży. Jego bluzka leżała gdzieś na podłodze. Zresztą moment, gdy lekarz kazał Ryanowi zacisnąć dłoń w pięść był trudny do zniesienia. Przynajmniej dla mnie. Oczywiście doskonale zdawałam sobie sprawę z wyglądu Morsera. W końcu byliśmy prawie dwa lata temu w związku. Jednak nie mam pojęcia jakim cudem ten wyglądał dużo lepiej niż wcześniej. Nawet blizny mu tego nie odbierały. A widziałam, że kilka mu doszło. 

Muszę stąd wyjść i to najlepiej teraz. Za bardzo mam ochotę ich dotknąć. Blizn, mięśni, nawet jego blond włosów, żeby sprawdzić czy nadal są tak miękkie jak kiedyś. Zaraz oszaleję.

- Poczekam na dole.

Nie czekałam na jego odpowiedź. Zdążyłam jednak dostrzec jego zaskoczenie. Chociaż miałam nadzieję, że nie domyślił się co było powodem mojej ucieczki, była to złudna nadzieja. W końcu nie był głupi. Choć mógł być za bardzo skupiony na igle.

Dzieci Mafii 2 [18+] (ZAKOŃCZONA)Onde histórias criam vida. Descubra agora