22. Dziwne uczucie

474 43 3
                                    

Asher

 Dwa lata temu, gdy stanąłem w tym miejscu po raz pierwszy, w obecności funkcjonariusza, którego poprosiłem o pokazanie tej właśnie drogi, sądziłem, że moje życie już nigdy nie ruszy do przodu. 
Byłem niewinnym osiemnastolatkiem, który właśnie kończył szkołę, wkraczał w ten dziwny etap życia pod nazwą: dorosłość. 
Byłem osiemnastolatkiem, który otrzymał pewnego dnia telefon z pobliskiego szpitala. Już nawet nie pamiętam jego dokładnej lokalizacji, czy nazwy. Połączenie, które odebrałem tego dnia zmieniło moje życie. Wywróciło je o równe sto osiemdziesiąt stopni. W końcu niecodziennie dowiaduje się, że twoi rodzice wraz z bliskim ci bratem nie przeżyli wypadku samochodowego. 
Nigdy nie zapomnę tego odczucia, w którym wszystko zatrzymuje się w miejscu, docierające do ciebie głosy sprawiają wrażenie jedynie cichego echa, które odbija się od ciebie, jak gdybyś nie chciał dopuścić do siebie postawionego faktu. 

Teraz stanąłem tutaj po raz drugi. Pośrodku drogi, którą przejeżdżało parę pojazdów co kilka godzin. Wpatrzony byłem w miejsce, w którym dwa lata temu srebrny samochód mojego starszego brata został roztrzaskany poprzez inny pojazd.
Jednak teraz, stałem w pełni świadomy, że moje życie ruszyło do przodu, w co tak bardzo wątpiłem te dwa lata temu.

Czy było to spowodowane kwestią czasu?
Być może.
Czy moje życie ruszyło do przodu dzięki wsparciu dwójki ludzi, którzy towarzyszyli mi od najmłodszych lat?
Być może.
Czy udało mi się ruszyć wraz z życiem do przodu, dzięki średniego wzrostu brunetce, która ostatnimi czasy nie potrafi wyjść mi z głowy.
Tak, zdecydowanie. Ta dziewczyna o brązowym spojrzeniu pomogła mi w niewiadomy sposób nadążyć za toczącym się życiem. Pomogła mi dotrzymać mu kroku. 

*

- Pocałowałem ją.- Na moich ustach zbłądził niewielki zarys uśmiechu, na samo wspomnienie o tym, jak delikatne usta Hope dotknęły moich.

Wpatrywałem się w niebo złożone pięknymi barwami zachodzącego słońca. Stałem oparty tyłem o terenowy pojazd, który zatrzymałem w miejscu, które mimo minionego czasu, dalej trzymało drogocenne wspomnienia. 
Jezioro, które w tym momencie było pokryte taflą lodu, znajdowało się parę kilometrów od miejsca, które trzymało moje najgorsze przeżycia. 
Cóż, za zbieg losu, że ich auto musiało roztrzaskać się akurat blisko miejsca, w którym zatrzymywaliśmy się na weekendowe wypady w wakacyjne dni.

Dalej trzymam w swojej pamięci moment, w którym Clayton zaszczycił naszą matkę odrobiną rześkości, w chwili, w której trzymał ją w ramionach i wskoczył do wody prosto z pontonu, który dryfował pośrodku jeziora. Pamiętam moment, w którym razem z ojcem chcieliśmy zrobić mu psikusa w zemście za wcześniej przywołaną sytuację i pozwoliliśmy dryfować materacowi po jeziorze, gdy Clay smacznie sobie na nim chrapał. Ależ był wtedy wściekły.

 - Pozwoliła mi się pocałować.- Wymruczałem, trwając w zamyśleniu. 

Sądziłem, że miejsca, które miały szczególne znaczenie dla mojej rodziny, pozwolą mi poczuć ich obecność poprzez wypowiadanie słów, które niosły się po pustej przestrzeni. Wyobrażam sobie wtedy, że mówię to właśnie do nich, a oni wsłuchują się w każde moje słowo reagując na swój charakterystyczny sposób. Przykładowo. Matka, uśmiechnęłaby się ciepło na moje wcześniejsze słowa, będąc wzruszona, że udało mi się znaleźć kogoś, kto pomógł mi iść przed siebie. Ojciec zapewne poklepałby mnie po ramieniu, cicho gratulując, natomiast Clayton pragnąłby dowiedzieć się absolutnie wszystkiego o Hope. 

Miło było poczuć jakąkolwiek z nimi bliskość, mimo że ich tu nie było.

- To uczucie, jakie wtedy mi towarzyszyło to...- Zmarszczyłem delikatnie brwi, wyszukując odpowiedniego słowa.- To spokój. Czułem, jak gdyby ktoś ściągnął ze mnie cały ten ciężar, pozwalając zapomnieć o wszystkim i skupić się na tym, co było tu i teraz.- Spojrzałem w bok, czując miłe wspomnienie pozostawione po błogim uczuciu, które tamtego wieczoru odczuwałem.

- Przy niej czuję, że wszystko jest pod kontrolą, czuję, że mogę zapomnieć o wszystkim innym i być po prostu spokojny.- Dodałem, po krótkiej chwili ciszy, w dalszym ciągu, posyłając swoje słowa w pustą przestrzeń.- Nawet nie wiem, kiedy zacząłem odczuwać to dziwne uczucie. Nie mam pojęcia, kiedy moje spojrzenie zaczęło coraz częściej zerkać w jej stronę. Kiedy podczas występu, mam ochotę być wpatrzony w jej uśmiech, z jakim przysłuchuje się słowom granej przeze mnie piosenki.- Pokręciłem delikatnie głową, z uśmiechem na ustach, podczas gdy mój umysł wraz z moimi słowami przywoływał dane chwile.- Jak stara się najgłośniej razem z Finem i Rain przekrzyczeć tłum, który składa owację po skończonym utworze. Jak stara się iść do przodu z uśmiechem mimo przykrej przeszłości. Gdy dopytuje się, czy wszystko jest w porządku, jak tylko zobaczy przebłysk smutku na mojej twarzy. Jak momentami śmieje się najgłośniej razem z Rain, podczas gdy Fin robi jakieś głupoty.- Nabrałem powietrza, bezustannie, widząc przed sobą jej roześmiany obraz.- Żałuję, że nie możecie jej poznać, a uwierzcie mi, że oczarowałaby was w mgnieniu oka. Pokochalibyście każdy jej szczegół, całą Hope, dokładnie tak, jak ja to zrobiłem, ponieważ- Przerwałem, dopiero teraz, zdając sobie sprawę z wypowiedzianych słów. Zamrugałem parę razy, czując, jak moje serce zabiło jeszcze szybciej. W pewnym momencie odczułem ciepło ogarniające każdy skrawek mojego ciała. Przełknąłem, zaciskając na moment usta, by śmiało przed sobą przyznać, coś, czego nie śmiałem nawet odkryć.

M.

I co sądzicie o dzisiejszym rozdziale?;)

Zachęcam do zagłosowania, jeśli się podobało<3

My HopeWhere stories live. Discover now