《10》

4 1 0
                                    

„Jedynymi osobami, które będą się na Ciebie złościć, gdy zaczniesz ustanawiać granice, są Ci, którzy czerpią korzyści z tego, że nie masz granic.”
————————————————

Turniej rycerski jest formą spędzania czasu oraz rodzajem sportu jest powszechny i bardzo lubiany. Najczęściej odbywa się w dni wolne albo przy jakiś świętach takich jak dzisiaj święto zbiorów. W turnieju rycerskim biorą udział dwie drużyny, a teren na jakim się odbywają walki to łąki, lasy, drogi, a nawet miasta. Bywa też tak, że rycerze walczą jeden na jednego lecz  to raczej dopiero w finale gdy zostają wywołani dwaj najlepsi do stoczenia ze sobą walki. Od realnej wojny to widowisko odróżnia się tym, że się nie zabija przeciwników. Głównym celem zmagających się rycerzy jest wygrać fortunę i sławę. Zdaża się też tak, że przegrany rycerz w ostatecznym starciu traci konia i broń, a nawet trafia do niewoli zwycięzcy z której musi się wykupić lub odpracować. Zdaża się też tak, że podczas turnieju mężczyźni biorący w nim udział walczą o to, który ma poślubić damę. I dziś tego rodzaju jest właśnie turniej rycerski, który został specjalnie zorganizowany na święto zbiorów. Oczywiście ważne osoby mają specjalne miejsca na oglądanie widowiska.

Turniej rozpoczął się już dawno i trwa w najlepsze, ludzie wiwatują, mają swoich faworytów dobrze się przy tym bawiąc. Ciekawe kto tym razem wygra? Z trzydziestu czterech zostało już tylko pięcioro uczestników, a jednych z nich jest sam Dylan Mitchell. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jego matka od rozpoczęcia turnieju obserwuję mnie cały czas czujnym okiem. Czego ona może ode mnie chcieć? Czy może mieć mi za złe, że ośmieliłam się uderzyć jej syna na balu? Napewno. To czego nauczyłam się przez tyle lat żyjąc na królewskim dworze to to, że osoby będące wysoko w hierarchii są bardzo mściwe potrafią się mścić nawet parę ładnych lat i taką osobą jest właśnie hrabina. Jeszcze nic nie zrobiła w kierunku bym żałowała swojego czynnu jednak nie oznacza to, że sobie dała spokój. Jeśli do tej pory nic się nie stało oznacza to tylko jedno, a mianowicie, że jest to cisza przed burzą i najgorsze jest przede mną. Pewnie jest to moja głupota, ale nie odczuwam z tego powodu strach i nie pozwolę jej go zobaczyć nie będzie mną dyrygować i nie będę robić tego czego ona chce. Nie będę już jej pionkiem w grze. Nadszedł czas ustawić granice i nie dawać jej satysfakcji z mającej władzy nade mną. Dlatego właśnie pozwalam sobie na uśmiech gdy przyglądam się turnieju udaję radość i beztroskę by specjalnie ją zdenerwować by zobaczyła, że wcale jej się nie boją właśnie to ją najbardziej wkurza. Gdy dociera do cioci co ja robię upomina mnie ostrzegając, że gram w niebezpieczną grę z niewłaściwymi ludźmi, ale i tak nie zaprzestaję swoich działań. Dać za wygraną oznacza, że wygrali i znowu są górą czego nie zamierzam im dać.

Kiedy zostaje już tylko dwóch kandydatów Dylan Mitchell i jeszcze jeden rycerz, którzy doszli do finału zostaje ogłoszona przerwa. Czyli tak jak zawsze przed finałowym starciem jest przerwa. Nie mam co robić, więc postanawiam zrobić sobie krótki spacer. Przechadzam się tu i tam zdala od tłumów. Naprawdę lubię przechadzać się sama. Nagle jakby znikąd pojawia się matka Dylana hrabina Diana już po jej minie wiem, że rozmowa z nią nie będzie należała do najprzyjemniejszych.

— Nie rozumiem co mój syn w tobie widzi. Nie wiem jakich użyłaś sztuczek by go o motać, ale masz przestać robić z niego pośmiewisko i stawiać w złym świetle.

— Akurat z tym sam sobie doskonale daje radę — Odparowuje ripostę na jej komentarz. Spogląda na mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić, ale nie pozostaje jej dłużna i odpowiadam tym samym spojrzeniem.

— Słuchaj mnie jesteś nic nie znaczącą dwórką, która najzwyczajniej w świecie najwidoczniej zapomniała gdzie jej miejsce. Jednak ze względu, że lubię twoją ciocie dam ci szansę to wszystko jeszcze naprawić jeśli zaczniesz robić co się od ciebie oczekuje inaczej gorzko tego pożałujesz — mówi, a ja prycham na jej słowa

— Nie dam się zastraszyć skończyłam z byciem marionetką w rękach takich ludzi jak pani — odparowuję co ją szokuje, aż zaniemówiła. Nie czekając na nic odchodzę zostawiając ją samą sobie. Jeszcze czego może mam publicznie upaść na kolana by błagać ją i jej syna o przebaczenie? Nigdy.

××××××××××

A niech to hrabina jednak nie żartowała. Naprawdę jest w stanie w ciągu paru dni zamienić życie człowieka w koszmar. Właśnie to zrobiła w pare dni gdy odmówiłam robienia to czego ode mnie rząda. Sprawiła, że ludzie zaczęli patrzeć na mnie wrogo i szeptać o mnie za plecami. Część szlachty zaczęła się wyśmiewać i mi dokuczać tak jak dawniej w dzieciństwie dopóki im się nie znudziło. I z każdym dniem jest coraz gorzej nawet zaczęła przekonywać resztę, że się nie nadaję się do pełnienia funkcji dwórki królowej. Co nie zmienia że zacznę się podporządkowywać. Choć przyznaję zaczynam się obawiać co jeszcze wymyśli i do czego się posunie by uprzykrzyć mi życie.

☆♧☆♧☆♧☆♧☆♧☆♧☆♧☆♧☆♧

Kolejny uderzenie batem w moje plecy i ten piekący ból jakby żywcem mnie rozrywano. Które to może być już uderzenie szóste, dziesiąte, a moje dwudzieste które z kolei? Nie mam pojęcia, które to już uderzenie przy trzecim przestałam liczyć. Zaciskam usta w wąską linię tak mocno, żeby choć jeden dźwięk bólu nie wydobył się z moich ust. W oczach cisną mi się łzy, ale nie pozwalam im wypłynąć. Nogi mam jak z waty gdyby nie była trzymana przez dwóch strażników napewno bym nie była wstanie stać o własnych siłach i pewnie bym upadła. Ciekawi was pewnie co się stało, że jestem chłostowa co tym razem takiego narobiłam by sobie na coś takiego zasłużyć. To proste przyczyniła się do tego jedna osoba czyli hrabina. Wrobiła mnie, że niby zaczęłam wykradać cenne klejnoty z pałacu i oddawać je biednym ludziom by wesprzeć ich finansowo. Co oczywiście jest kłamstwem, bo nigdy niczego nie ukradłam. Fakt mam poczucie winy i żal gdy wiem, że ludzie w mieście głodują kiedy w pałacu mamy więcej jedzenia niż jest ono potrzebne, ale do czegoś takiego jak kradzież nigdy niczego bym nie zrobiła. Wiem, że chcą zobaczyć i usłyszeć jak przyznaję się do winy jak błagam o litość czy też zobaczyć moje łzy, ale nie dostaną tego czego chcą. Nie dam im tym razem tej satysfakcji już prędzej umrę. Mam mroczki, ciemnieje mi w oczach, ale próbuje z tym walczyć, aby nie stracić przytomności. W końcu przestają mnie bić, strażnicy mnie puszczają, a ja bezładnie upadam na posadzkę w sali tronowej nie mam sił już walczyć z ciemnością w oczach i tracę przytomność.

Odzyskuje przytomność w swojej komnacie. Jestem w koszuli nocnej, a plecy mam zabandażowane choć odczuwam straszliwy ból. W całym dotychczasowym moim życiu jeszcze nie czułam takiego bólu. Dopiero teraz zaczynam sobie zdawać sprawę, że wcześniej byłam zbyt zaślepiona wściekłością i nie odczuwałam skutków chłosty na ciele tak bardzo jak teraz. Dostrzegam ciocie siedzącą przy moim łóżku kiedy zauważa, że się ocknęłam się na jej twarzy maluje się ulga i zmęczę pewnie mało spała jeśli w ogóle spała. Uświadamiam sobie nagle co ja narobiłam. Jak mogłam być tak egoistyczna i nie pomyśleć ile jej przykrości sprawie kiedy będą mnie chłostać, a ona będzie zmuszona na to bezradnie patrzeć? Jak musiała się zamartwiać kiedy ja chciałam igrać z nieodpowiednimi ludźmi by udowodnić, że nie będę ich marionetką. Napewno wiedziała, że to tak się skończy dlatego chciała mnie od tego odwieść, ale ja byłam zbyt uparta żeby jej słuchać.

— Ja....przepraszam...Nie chciałam... — zaczynam mówić, ale nie pozwala mi dokończyć.

— Już dobrze, nic się nie stało, lepiej odpoczywaj — mówi tak delikatnym głosem takim matczynym i głaszcze mnie przy tym po moim lewym policzku. Taki sam gest czyniła moja mama gdy kołysała mnie dawniej do snu. Na to wspomnienie aż zbiera mi się na łzy. Przymykam oczy chcąc z dusić łzy. Nie mogę płakać, nie teraz, nie przy cioci.

Nadzieja na lepsze jutro Où les histoires vivent. Découvrez maintenant