《11》

2 1 0
                                    

Kolejne kilka dni spędzam w łóżku. Ciocia często do mnie przychodzi by sprawdzić jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję lub żeby wysmarować mi plecy maścią mającą na celu przyśpieszyć gojenie się ran i zmienić bandaże. Wiliam i wujek też przychodzą by sprawdzić jak się miewam, ale przy chodzą rzadziej gdy mają przerwe. To co się dowiedziałam to że niby dzięki Dylanowi, który się za mnie stawił tylko zostałam zwolniona z funkcji dwórki królowej. Wiem, że gdyby tego nie zrobił mogłabym ponieść gorsze konsekwencje i wtedy nawet nie tylko ja bym na tym ucierpiała, ale jakoś nie potrafię być mu wdzięczna. Jednak bezwzględu co uważam będę musiała mu podziękować żeby chociaż zachować pozory. Po dziesięciu dniach spędzenia czasu w łóżku moje rany są zagojone pozostają już tylko blizny, które pozostaną ze mną do końca życia. Teraz siedzę w swojej komnacie i przypatruję się cudownemu widokowi jaki jest las, a słońce zachodzi chowając się za drzewa. Czasami naprawdę się zastanawiam jakby to było opuścić pałac po cichutku żeby nikt nie zauważył i nigdy do niego nie wrócić. Żyć zdala od intryg i okrucieństwa dworu i być wolna jak ptak, a jednak coś mnie tu trzyma coś co nie pozwala mi odejść. Fakt potrafię się co jakiś czas wymykać do lasu jednak za każdym razem wracam tu, do pałacu. Zresztą od dwóch ostatnich tygodni nie wymknęłam się ani razu pod osłoną nocy do lasu co nawet zaniepokoiło zwierzęta i ptaki zaczęły przelatywać na mój balkon by sprawdzić co się dzieje. Kiedy dowiedziały się o batożeniu przez co nie ledwo podnosiłam się z łóżka, ponieważ każdy ruch sprawiał mi ogromny ból zaczęły mnie namawiać do ucieczki, ale i tak za każdym razem spotkali się z odmową.

— A co jeśli to się powtórzy? Możesz nawet przez to zginąć — mówi jeden z wróbli nadal próbując mnie namówić do ucieczki. Już zamierzam mu odpowiedzieć gdy wtem rozchodzi się pukanie do drzwi. Nie zaprzecze jestem tym zaskoczona, bo nie spodziewam się nikogo ciocia to nie może być gdyż jej pukanie jest lżejsze, delikatniejsze. William lub wujek również nie mogą być, ponieważ to co wiem obydwaj mają teraz nocną warte. Wstaje z poręczy na balkonie na której siedzę i ruszam do drzwi by je otworzyć. Za drzwiami zostaję strażnika, który lekko się kłania.

— Lady Noemi król Eric chce się z tobą jak najszybciej widzieć w swoim gabinecie — oddzywa się oficjalnym głosem. Przełykam gulę śliny w gardle. Jeśli sam król chce się ze mną widzieć nie może to wróżyć nic dobrego, wiem, bo czuje to na całym ciele zresztą jeszcze nigdy nie zostałam o takie coś poproszona, a biorąc pod uwagę jaką chłoste mi ostatnio wymierzono nie spodziewam się raczej czegoś co mi się spodoba. Nawet intuicja mi podpowiada, że nic dobrego nie wyniknie, ale i tak przecież nie mogę odmówić napewno nie królowi. Kiwam głową, że rozumiem i posłusznie podążam za strażnikiem starając się wyglądać na opanowaną choć wewnątrz mnie szaleje istna burza. Strach aż ściska mnie w żołądku. Czemu król chcę się ze mną widzieć? O co może chodzić? Może chce pomówić o tym co się stało? Spokojnie, oddychaj. Raz i wydech. Dwa i wydech. Trzy i wydech. Wdech i wydech. Wdech i wydech.

Moje myśli tak mnie pochłaniają, że nawet nie wiem kiedy znajduje się pod dźwiami gabinetu króla. Wygładzam spód mojej sukienki i biorę oddech chcąc się tym uspokoić choć na nie wiele to się zdaje. Prostuję się jak struna i lekko unosze głowę utrzymując swój spokojny i obojętny wyraz twarzy. Tego zostałam nauczona i tak musiałam się zachowywać albo przynajmniej tak długo jak przebywałam w obecności króla i dworu. Zazwyczaj ta opanowana maska obojętności znika kiedy jestem sama w swojej komnacie w łóżku gdzie nikt mnie nie widzi. Chcę już zapukać, ale strażnik, za którym szłam wyprzedza mnie i otwiera mi drzwi. Dziękuję mu skinieniem głowy, ale on i tak nie zwraca na mnie swojej uwagi. Czyli żadna nowość jak zwykle jestem traktowana jak powietrze nie warta kogoś uwagi. Wchodzę do gabinetu gdzie król Eric stoi przy oknie, za biurkiem, plecami do mnie z rękami splecionymi z tyłu. Odwraca się gwałtownie, a ja niemalże odrazu pochylam się ku ziemi w pokłonie. Moje ciało chce wyrazić sprzeciw, a w głowie słyszę jakby szept mówiący by tego nie robić jednak nie pozwalam sobie żeby cokolwiek z tego przejęło nade mną kontrolę. Kiedy kątem oka zauważam, że strażnik z którym przyszłam wychodzi uświadamiam sobie, że jestem sama z królem. To jeszcze bardziej mnie nie pokoi i potęguje mój strach. Prostuję się, ale głowę wciąż trzymam pochyloną nieśmiem nawet się odezwać.

Gabinet jest dość spory prawie jak moja komnata urządzony w kolorach fioletowego, purpurowego, czarnego i złotego. Chyba jedynym elementem, który nie jest w tych wymienionych kolorach to brązowe płytki. Znajduje się tu fioletowy dywan z dwoma paskami w kolorze złotego ciągnący się przez cały pokój od czarnych pozłacanymi drzwiami pod okna. Okna są tu ustawione w równych odstępstwach przez które w dzień wpada wiele światła gdzie jest doskonały widok na ogród, ale teraz jest ciemno i są z złotymi ramami dookoła oraz purpurowymi zasłonami. Sufit jest fioletowy ozdobiony złotymi wzorkami, z którego zwisa mniej więcej na środku złoty żyrandol. Ściany są kolorze czarnego też z fikuśnym symetrycznie złotym wzorkiem. Znajduję się też tu lustro ze złotą ramą. W pomieszczeniu znajduje się również mały stolik kawowy i dwa z fioletową wszytą poduszką na siedzenie i oparcie dwa krzesła z czarnego drewna. No i biurko z fotelem z purpurową poduszką, które też jest wykonane z czarnego drewna ozdobione złotem i idealnie kładkie. Przy wejściu są dwa regały gdzie znajdują się książki.

— Dziewczyna z magicznymi mocami całkiem imponujące że tak długo udało ci się z tym kryć. —  To nie możliwe. Nie może wiedzieć. Przecież byłam ostrożna żeby nikt nie wiedział. — Lepiej nie próbuj zaprzeczać na swojego dobra. — mówi i na moment zapada cisza.

— Więc czego ode mnie Wasza Królewska Mość oczekuje? Jeśli by chodziło tylko o zabicie mnie już dawno to byłoby zrobione — mówię starając się okiełznać swój strach.

— Masz racje widzę, że dobrze rozumujesz, więc się dogadamy przecież nie chcemy nikogo krzywdy. — ostatnie słowo wypowiada z pewnym naciskiem. — Więc tak z pewnością zdajesz sobie sprawę co się od pewnego czasu dzieje przez co grozi nam wojną domową. Jednak to wszystko można z dusić niczym małą iskrę by nie spowodowała pożaru. Wszyscy dowiedzą się, że dysponujesz żywiołem ziemi, a przyroda jest ci posłuszna daruję ci życie zaś ty zadeklarujesz mi lojalność i posłuszeństwo będziesz na moich usługach i używała mocy wyłącznie wtedy gdy ci na to pozwolę. Twoim najbliższym nic się nie stanie, nie zostaną skrzywdzeni i tobie również nic nie będzie, ale za to chcę twoją lojalność. Tym sposobem pozostali pójdą za twoim śladem dochodząc do wniosku, że lepiej być po stronie sprawujących władzę niż sprzeciwko. Zastanów się nad tym osobiście uważam, że to dobra oferta, aż żal jej nie przyjąć. Możesz odejść i za dwa dni chcę wiedzieć jaką decyzje podjęłaś. — zastaję odprawiona, kłaniam się i wychodzę. Na pozór słowa bym się zastanowiła wydają się niewinne jednak tak naprawdę niosą ze sobą groźbę, że wcale tego wyboru nie ma, bo to iluzja. Czy mam jakieś wyjście? Oczywiście, że nie jeśli odmówię może skrzywdzić mi bliskich ludzi by mnie zmusić do przyjęcia propozycji. Ucieczka też mi się na nic nie zda, bo wtedy może rozkazać strażnikom znaleźć mnie i  przyprowadzić również grożąc skrzywdzenie kogoś mi bliskiego. Napewno zrobi coś żeby przycisnąć do muru, abym dała za wygraną i się zgodziła.

Nadzieja na lepsze jutro Where stories live. Discover now