《18》

0 0 0
                                    

Siedzę w swojej komnacie na parapecie obszytym poduszką z kolanami przyciągniętymi do podbródka. Wyglądam za okno gdzie na zewnątrz są szare chmury.
Mamy dzisiaj wyjątkowo ponury dzień i deszczowy choć od pół godziny przestało padać i jest już tylko pochmurno. Minęło zaledwie półtora tygodnia od rozpoczęcia wojny, a William i wujek już zdążyli zginąć. Dowiedziałam się o tym dziś rano gdy do zamku przybył posłaniec. Wiedziałam, że to kiedyś może nastąpić taka jest wojna zabiera każdego bez wyjątku. Byłam tego świadoma, ale ich strata i tak boli. Czuję się tak jakby coś mi odebrano i teraz mam w sobie pustkę. Taką samą kiedy straciłam rodziców. Może dopóki jeszcze nie pada powinnam przejść się do ogrodu? Chyba dobrze mi to zrobi biorąc pod uwagę, że większość dnia przesiedziałam w swojej komnacie.  Wstaję chwytam za ocieplaną peleryne, którą na siebie zakładam i wychodzę z swojego apartamentu do ogrodu.

Zaczynam spacerować po ogrodzie. Powietrze po deszczu jest chłodne i świeże. Dochodzę do białej altany, która znajduje się na środku ogrodu. Liczyłam, że poczuje się lepiej jak przejdę się i zaczerpę świeżego powietrza, ale tak nie jest. Już zamierzam wejść do środka altanki gdy słyszę krzyk przerażenia kobiety. Poznaję ten głos. Odwracam się i z szeroko otwartymi oczami widzę jak ciocia wypada z balkonu z czwartego pietra. W pierwszej chwili stoję jak wryta w ziemię nie mogąc się ruszyć tak jakby nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Bezradnie przyglądam się scenie, która dzieje się na moich oczach dosłownie czuję się jak w jakimś śnie gdzie wszystko się dzieje w zwolnionym tempie, a ja nie jestem stanie się poruszyć. Moje ciało ogarną poprostu paraliż. W końcu ciało cioci zderza się z ziemią. Choć oczywiste jest to, że niemożliwe jest przeżyć upadek z takiej wysokości i tak się łudze. W swojej głowie słyszę cichutki głosik, który powtarza mi raz za razem, że to tylko sen zaraz się obudzisz i wszystko będzie w porządku. Chyba z mojego gardła wydobywa się krzyk choć nie jestem tego wcale pewna. To tak jakbym była tu ciałem, ale umysłem gdzie indziej nawet nie zorientowałam się jak znalazłam się przy ciele cioci. Coś we mnie pęka. Upadam kolanami na zimne płytki, a  mój wzrok się zamazuje przez łzy, które napłynęły mi do oczu. Zaczynam wrzeszczeć  ile tylko sił mam w płucach jakby moje ciało płonęło ogniem dopóki nie zdzieram sobie głosu. Wokół mnie zebrał się tłum ludzi i coś do siebie szepczą, ale nie zwracam na nich uwagi. Ktoś mnie nagle szarpię do góry zmuszając do wstania na równe nogi, a potem gdzieś mnie prowadzi. Wcale się nie upieram poprostu posłusznie idę. Zostaję wprowadzona do swojej komnaty i zostawiona w niej sama. Siadam na sofę gdzie wpadam w histerię. Zaczynam szlochać do czasu aż wreszcie wylewam z siebie wszystkie łzy. Kiedy przestaje płakać odczuwam niepokojący spokój. Może dlatego, że nie mam już nikogo na kim mogłoby mi zależeć? Wszyscy nie żyją.

***

Parę dni później odbywa się pogrzeb cioci, ludzie do mnie podchodzą i składają kondolencje. Po co oni tak kłamią? Naprawdę myślą, że ja tego nie widzę jak kłamią mi w żywe oczy, że im przykro i mi współczują, a tak naprawdę nic ich nie obchodzi moje cierpienie. Dla nich zawsze byłam, jestem i będę osobą godną pogardy. To się nie zmieni.

Ludzie twierdzą, że ciocia popełniła samobójstwo, bo nie mogła znieść utraty syna i męża jednocześnie. Ale ja nie potrafię w to uwierzyć znałam tą kobietę za dobrze i ona nie zrobiłaby czegoś tego. Nie była taką osobą przecież jeszcze rano z nią rozmawiałam gdy dowiedzieliśmy się o śmierci wujka i Williama choć widać było w jej oczach ból po ich stracie miała siłę jeszcze żyć. Dodatkowo to ona od zawsze wiedziała, że musi się liczyć z ich śmiercią skoro byli żołnierzami. Gdyby była na tyle załama po ich śmierci napewno bym to zauważyła.

Jeszcze raz spoglądam na nagrobek cioci i odchodzę. Idę powolnym krokiem i akurat przechodzę obok gabinetu króla, który rozmawia z jednym ze swoich ludzi.

— Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale Wasza Wysokość się nie obawia co może zrobić dziewczyna gdy się dowie, że śmierć jej ciotki była celowym wypchaniem z balkonu?

— A skąd ma się dowiedzieć? Ludzie są przekonani, że było to samobójstwo, a ona sama zbyt jest załamana by zacząć podejrzewać inaczej. — Odparł pewny siebie z ignorancją król Eric — Dodatkowo wszyscy są przeciwko niej. Teraz pozbycie się dziewczyny będzie proste jej ciotka była ostatnią osobą, która jej sprzyjała i mogła ostrzec ją przed egzekucją i móc pomóc w ucieczce. Zaś zanim się sama zorientuję będzie za późno.

Gdy król kończy swoją wypowiedź strzymuję oddech. Wiedziałam, że posłuszeństwo królowi Ericowi na długo nie wystarczy jednak nie sądziłam, że tak szybko będzie chciał się mnie pozbyć. Nagle czuję się tak jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody i wszystko gwałtownie sobie uświadamiam, że już od początku wszystko musiało być zaplanowane. Wcale nie chodziło tylko o wykorzystanie moich umiejętności to była zwykła przykrywka. Król chciał mieć widowisko, na którym on wyjdzie na dobrego i wspaniałomyślnego władce. Ludzi mnie nienawidzili, bo nie dość, że panowałam nad magią, której nieakceptowali to jeszcze miałam takie przywileje jak bycie damą dworu i wszystko co się z tym wiąże. Najchętniej sami mnie by zabili gdyby nie obawiali się reakcji władcy. Dla niego zaś był potrzebny idealny na to moment. Ogarnia mnie wściekłość na samą siebie. Jak mogłam być taka głupia i dać się zwieść pozorom przecież powinnam znać je tak dobrze. Powinnam wiedzieć, że dla takich ludzi nie liczy się, że byłam posłuszna i lojalna byłam zwykłą przeszkodą, którą postanowili wykorzystać na swoją korzyść. A ciocia? Ciocia musiała się najwidoczniej dowiedzieć, ale nie zdążyła mnie uprzedzić, bo zginęła i to w dodatku przeze mnie. Aż zakręciło mi się w głowie kiedy to wszystko sobie uświadomiłam może to też dlatego, że prawie nic nie jadłam od paru dni. Robię trzy kroki w tył i gdy już czuję się odrobinę lepiej zaczynam iść ze spuszczoną głowę. Prawie wpadam na króla i strażnika, którzy wychodzą z gabinetu. Wygląda to tak jakbym dopiero szła tędy, a przez rozpacz ledwo zauważyła ich obecność. Wypowiadam przeprosiny za moją nieuwagę. Wykazują się jakby rozumieniem i składają mi kondolencje. 

— Dziękuję....proszę mi wybaczyć, ale za pozwoleniem Waszej Wysokości wrócę już do swojej komnaty — mój głos drży gdy mówię, ale dzięki temu upewniam ich w ich przekonaniu, że jestem zbyt słaba by myśleć o czymkolwiek innym niż o śmierci mi bliskich. I bardzo dobrze póki widzą jak bardzo jestem bezradna nie powinni narazie chcieć mi zrobić krzywdy. Tyle że co dalej? Granie słabej dziewczyny zdanej na ich łaskę na długo mi nie wystarczy. Choć może lepiej będzie jak mnie zabiją jak najszybciej? Nie, nie mogę tak, nie mogę się poddać bez walki. Wiedzą o tajemnym przejściu, którym się wymykałam, ale nie wiedzą, że te przejście jest w mojej komnacie, a nie poza nią. Mogę uciec, bo i tak  już nic mnie tu nie trzyma. Tyle, że co dalej? Ucieknę im, ale jak znam życie będą mnie ścigać i szukać, aż mnie nie złapią, a następnie siłą zaprowadzą na egzekucje. No i trzeba zauważyć, że ucieczka nie rozwiąże żądny problemów. No i co z pozostałymi ludźmi? Ja ucieknę, ale oni nadal będą pod żądami tyrana i będą cierpieć. Tak nie można żyć gdzie panuje terroryzm i zastraszanie. Może nie ochroniłam mi najbliższych osób, ale pozostali ludzie mają i zasługują na szansę życia w innym miejscu gdzie jest w miarę bezpiecznie. Tylko gdzie? Zawsze jednak mogę uciec, a później wymyśleć co dalej. Tak, tak zrobię.

Wchodzę do  swojego pokoju i  zamykam drzwi na klucz podchodzę do szafy, z której wyciągam swój strój do jazdy konnej, w którym często wymykałam się do lasu. W zgniłej zieleni koszula z długim rękawem do nadgarstków, do której jest brązowy pasek, brązowe spodnie oraz długie przed kolano na małym obcasie, brązowe z sznurówkami buty. Do tego wszystkiego z kapturem czarny płaszcz, aż przed kostki. Do dużej podróżnej torby pakuje najpotrzebniejsze rzeczy. Czekam do wieczora i się przebieram w strój, który sobie wcześniej przygotowałam. Zakładam torbę na ramię i zmierzam do ukrytego wyjścia. Idę przed siebie ani razu się nie oglądając.




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 27, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nadzieja na lepsze jutro Where stories live. Discover now