Rozdział XIV

310 20 13
                                    



Nagle po wytarciu ust w serwetkę poczułam pod stołem, jak ktoś drugi raz uderzył mnie w nogę. Przeklęłam w myślach, czując ból w kostce. Serio Ethan, musiałeś?! Podniosłam na niego morderczy wzrok, na co on jedynie pokazał mi oczami byśmy pogadali na osobności. Zaskoczył mnie. Byłam ciekawa, o co mu chodzi pierwszy raz to on, jako pierwszy chciał porozmawiać.

– Pójdę do toalety – Wstałam, kierując się do wejścia do lokalu, gdzie widziałam znaczek na drzwiach.

Za sobą usłyszałam po chwili, jak następna osoba odsuwa krzesło, a następnie lekkim krokiem idzie za mną. Po wyjściu z toalety zobaczyłam opartego o ścianę biodrem Ethana. Trzymał ręce splątane na piersiach. Spojrzał na mnie.

– Możesz mi powiedzieć, o co tutaj chodzi? – zapytał zimnym tonem.

– Skąd niby mam to wiedzieć? – wzruszyłam ramionami, zatrzymując się obok niego.

Na szczęście staliśmy w bocznym korytarzu, więc nikt nie widział naszej rozmowy. Pasowało mi to, bo nie chciałam, by ktoś był świadkiem tego jak go znowu powyzywam.

– W takim razie wpadliśmy w niezłe bagno – westchnęłam.

– Mi to mówisz, jak zobaczyłem, w co się wpakowałem, chciałem stąd wyjść jak najszybciej.

– To, co tutaj jeszcze robisz?

– Nie twój interes.

– Więc czego oni od nas chcą? Myślą, że znowu będziemy się przyjaźnić?

– Nie sądzę, ojciec wie, że teraz mam już wyższe wymagania – Zmierzył mnie wzrokiem, na co prychnęłam.

– Mówisz o Scarlet i innych twoich dziewczynach na jedną noc? A może poprosiłeś go o zorganizowanie tego, aby mnie przeprosić?

– Marz dalej. On to wymyślił i wplątał mnie w to. Kazał mi przyjść, bo inaczej miał zabrać mi auto po ostatniej stłuczce – Przewrócił oczami. – W sumie brak auta chyba brzmi lepiej niż siedzenie tu z tobą.

– W takim razie droga wolna – Wskazałam dłonią na wyjście z pewnym siebie uśmieszkiem.

– Ale wiesz, co jest jeszcze lepsze? – zapytał, podchodząc bliżej do mnie.

– Widzieć, jak się złościsz i tak słodko marszczysz brwi – szepnął mi do ucha.

Odskoczyłam, czując wciąż na karku jego oddech. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na jego twarz pełną satysfakcji z tego żartu. Chciałam mu coś odpyskować, lecz czułam jakby wszystkie kontr argumenty i dobre pomysły wyparowały z mojej głowy. Zaczęłam rozglądać się wokoło.

– Czekałaś, aż to powiem? Mogłabyś już przestać udawać niewiniątko. Przejrzałem cię – Zmienił znowu ton głosu na lodowaty, który przeszył całe moje ciało.

– O czym ty gadasz?

– Rozumiem, że możesz myśleć, że masz szansę, ale zapomnij i nie kręć się tak obok mnie. Każda dziewczyna na ulicy byłaby lepsza niż ty, więc daj już sobie spokój. Naprawdę zaczynasz mnie wkurzać tymi podchodami.

Nagle poczułam, jak łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie sądziłam, że coś takiego usłyszę od swojej pierwszej miłości. Słyszałam, że pierwsze odrzucenie boli, lecz nie sądziłam, że tak bardzo.

– Że co proszę? – Pomyślałam, że już całkiem woda sodowa uderzyła mu do głowy.

– To, co słyszałaś, mam dość takich idiotek, co myślą, że skoro w serialach widzą kogoś z wyższych lig z przegrywami, to tak też się stanie w realu. Na litość boską to nie Kopciuszek, więc daj sobie spokój!

Now or Never | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now