Rozdział XXXIX

228 11 5
                                    


Czułam, że parę łez cisnęło mi się do oczu, lecz natychmiastowo machnęłam dłońmi, by je wysuszyć. Nie mogłam i nie chciałam płakać.

– Kayla, gdzie Liz? – zapytała mnie zaskoczona, że jej partnerka nagle wyparowała.

– Spokojnie, zamieniłyśmy się. Ja płynę z tobą.

– To miła odmiana! Głupio się ostatnio czułam, że zostawiłyśmy cię tak bez pary. A skoro teraz płyniemy razem to liczę na miłą współpracę. – Uśmiechnęła się szeroko do mnie.

Zajęłyśmy miejsca w kajaku. Tym razem tak jak chciałam, mogłam siedzieć z tył. To była jedyna dobra widomość. Jednak obecność Liz w moim kajaku nie dawała mi spokoju. Co chwilę moja głowa wędrowała do tyłu skąd dobiegały śmiechy i rozmowy. Pierwszy raz byłam aż tak zazdrosna. Coś się aż we mnie gotowało. Nie mogłam wytrzymać. Najchętniej wypchnęłabym ją z mojego miejsca i jeszcze do tego uderzyła wiosłem w przestrodze by więcej nie próbowała mnie zastąpić.

Wypłynęłyśmy z Mią i wolnym tempem starałyśmy się utrzymać szyk. Niestety nasze zgranie było tak beznadziejne, że przeszkadzałyśmy sobie nawzajem uderzając o wiosła. Z każdą sekundą miałam ochotę wydrzeć się na nią by zostawiła je i dała mi samej płynąć, lecz nie chciałam być aż tak niemiła. Mimo wszystko, żałowałam, że tego nie zrobiłam. W przeciągu następnej mili Mia stała się dla mnie prawdziwym geniuszem pływania. Nie wiem jak to możliwe, ale udało jej się spuścić wiosło na moją rękę. Machała nim niczym żonglerka, szkoda tylko, że nikt jej nie powiedział, że wiosła nie są najlepsze do podrzucania.

– No jasna cholera. Ale sobie wykrakałam! – Złapałam się za prawą rękę, na którą spadło wiosło.

– Kayla! – krzyknęła Mia przerażona.

Skręcałam się z bólu. Zgięta w połowie trzymałam dłoń z całej siły mając nadzieję, że chociaż nie jest złamana. W mgnieniu oka podpłynął do mnie kajak, gdzie była Leah.

– Kayla pokaż dłoń – poprosiła dogrzebując się do apteczki. – Ethan daj znać Liamowi, żeby się zatrzymał! – krzyknęła blondynka do bruneta za nami.

Od razu wokół mnie narósł harmider. Ethan zadzwonił przez radio do szefa kadry, a Leah zajęła się moją dłonią. Pojawiło się zaczerwienienie, a po parunastu minutach ręka zaczęła delikatnie puchnąć.

– Musisz jechać na prześwietlenie – poradziła mi Leah opatrując ranę.

– Co z nią? – zapytał podpływając do nas z Liz.

– To koniec obozu dla niej. Potrzebny jest szpital – oznajmiła kończąc usztywnianie.

– Nie ma mowy, to nic takiego – zaprzeczyłam natychmiastowo nie chcąc już kończyć obozu.

– Kayla! – zrugał mnie Ethan. – Bez gadania. Zdrowie jest ważniejsze. Załatwię ci transport i dam znać Liamowi, że musimy dopłynąć do brzegu.

– Liz wracaj do swojego kajaku – Spojrzał na blondynkę przyglądającą się wszystkiemu.

Otworzyła szerzej oczy, lecz nie marudziła. Podpłynęliśmy do brzegu, gdzie zamieniłam się miejscami z Liz.

– Mia, ani się waż machać wiosłami w moją stronę! – okrzyczała ją Liz wchodząc na tylne miejsce.

Zamiana nie trwała długo. Po chwili znowu znajdowaliśmy się na jeziorze, a ja z Ethanem zamykaliśmy kolumnę.

– I co teraz będzie? – zapytałam zaniepokojona.

– Najwyżej ci utną dłoń – wzruszył ramionami.

Now or Never | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz