Rozdział XXIV

310 18 7
                                    


Kiedy rozmawiałam o tym z Ethanem poczułam w sobie coś dziwnego. Zazwyczaj nie chciałam wracać do tamtych chwil, lecz po krótkiej rozmowie o samobójstwie Clarrie poczułam się lepiej. Nie mogłam jednak wstrzymać łez. Odwróciłam się do chłopaka mając całe zaczerwienione i szkliste oczy. Zmierzył mnie wzrokiem. Wydawał się zmartwiony.

– Kayla, proszę uspokój się – poprosił chłopak podchodząc do mnie.

– Nic na to nie poradzę... – zaszlochałam. – Na samą myśl taka jestem...

– Jest to trudne, ale uda ci się w końcu odnaleźć spokój. Nie możesz dłużej żyć przeszłością... – oznajmił brunet gładząc mnie po ramieniu.

– To co było już nie wróci, lecz ty wciąż żyjesz, więc żyj za was dwie – Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie objął przytulając do swojej klatki.

Przytuliłam się czując ciepło od jego ciała. Ukryłam głowę w jego koszulce próbując powstrzymać resztę łez. Byłam szczęśliwa. W końcu mogliśmy normalnie porozmawiać, a o to mi najbardziej chodziło. Z tego całego szczęścia straciłam poczucie czasu i nie wiedząc, ile już stoję wtulona w niego odskoczyłam wycierając łzy z policzków.

– Chyba już pójdę – stwierdziłam zakłopotana.

– Do domu?

– Nie wiem, jeszcze nie chcę tam wracać, ale chyba powinnam. Nie chcę niepotrzebnie martwić taty i tak chodzi wykończony...

– No i wróciła Kayla, martwiąca się o rodzinę. To dobrze. – Uśmiechnął się. – Nie uciekaj od problemów, tak jak ja...

Podniosłam na niego wzrok, lecz zanim zadałam jakieś pytanie dodał, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się. Wzięłam torebkę z łóżka i grzebiąc za telefonem by sprawdzić wiadomości zorientowałam się, że coś jest nie tak.

– Czemu to tutaj jest? – pomyślałam głośno wyjmując z torebki dwa telefony.

– Nie za dużo ich? – zapytał rozbawiony Ethan.

– Ten nie jest mój... – Przyglądnęłam się granatowemu telefonowi nie rozumiejąc skąd wziął się w mojej torebce.

Nacisnęłam na wyświetlacz, lecz był tam kod do wpisania. Skrzywiłam się. Dojrzałam jednak wiadomość nad kodem.

– „Podwajam stawkę. Jak ci się uda ją wyrwać to pożyczę ci samochód na dwa dni" – przeczytałam nie rozumiejąc, co właśnie znalazłam.

– To nie twój telefon? – zapytałam myśląc, że może należy do niego.

– Mój jest tu. – Pomachał mi przed oczami czarnym modelem. – Pokaż go.

Podałam mu urządzenie nie wiedząc, co chce z nim zrobić. Obejrzał go, przeczytał wiadomość i nagle się skrzywił.

– Widać tam numer tej osoby, może zadzwonię, żeby zobaczyć, do kogo należy ten telefon. Wypadałoby go oddać – zaproponowałam zmieszana tą sytuacją.

Wyciągnęłam swój biały telefon i po kolei wpisałam numer. Już miałam naciskać zieloną słuchawkę, gdy Ethan jednym ruchem wyrwał mi z ręki telefon.

– Ja zadzwonię! – oznajmił rozkojarzony czymś trzymając swój telefon w jednej dłoni.

Zdziwiona nie miałam zbytnio nic do powiedzenia. Telefon i tak już został mi odebrany, więc wzruszyłam ramionami pozwalając mu zadzwonić.

Wydawał się dość podenerwowany, jego noga zaczęła drżeć i stukać o panele. Unikał mojego wzroku wysłuchując, gdy pojawił się sygnał. Nagle schował rękę ze swoim telefonem za siebie.

Now or Never | ZAKOŃCZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora