Rozdział XVII

301 14 9
                                    


Spróbował zawołać kogoś uderzając w drzwi, lecz jeśli wszyscy zeszli na śniadanie, to szanse były nikłe. To właśnie była wada dużych domów. Nie wiadomo, co się dzieje w ich innej części, przez co ludzie się izolują.

Jordan zmęczony już tym przysiadł pod ścianą z jedną podkuloną nogą, na której oparł rękę. Zamknął oczy i zamilkł.

– Idziesz spać? – zapytałam zmieszana.

– Daję ci czas na ogarnięcie się – wyjaśnił wskazując na mnie.

Po chwili dopiero się zorientowałam, że ręcznik znowu zaczął mi się rozluźniać i był na granicy moich piersi. Szybko go podwyższyłam tym razem zawiązując z całej siły by więcej nie spadł. Nie obchodziło mnie, że ubrania były w szamponie chwyciłam je natychmiastowo i udając się pod prysznic poszłam zmyć z nich plamy próbując nie zmoczyć ich w całości.

Włączyłam wodę i w rękach nie chcąc wchodzić pod strumień przeczyściłam je dłońmi, mając nadzieję, że się uda. Pocierając je mocno patrzyłam jak pomarańczowy szampon spłynął wraz z wodą. Uradowana tym widokiem postanowiłam się przebrać w ubrania, które nie spadałyby ze mnie przy najmniejszym kroku jak ten nieszczęsny ręcznik.

– Ani mi się waż otwierać oczu! – powiedziałam głośniej zamykając się w kabinie prysznicowej, która wciąż była lekko zaparowana. Dzięki temu byłam w stanie w ogóle pomyśleć o zmienieniu ubrań. Nie chciałam by ręcznik spadł ukazując tym razem coś poniżej piersi...

– Spokojnie, posłucham cię i się zdrzemnę – zaśmiał się głupkowato.

Przyszykowałam ubrania i zerkając, co jakiś czas na chłopaka ubrałam bieliznę i spodenki. Próbowałam zrobić to jak najszybciej by przypadkiem nie podkusiło go coś i mnie nie podglądał. Sprawdziłam po raz kolejny czy ma zamknięte oczy, po czym od razu pozbyłam się ręcznika zakładając koszulkę. Wzrokiem zaczęłam szukać stanika, który powinien być w ubraniach.

– No zajebiście... – pomyślałam załamana tym, że znowu go zapomniałam wziąć z pokoju.

Pierwszy raz żałowałam, że na nocowaniach u Bell zdejmowałam stanik, który nie dawał mi spać w nocy. Po dzisiejszej przygodzie sądziłam jednak, że chyba musze zmienić swoje nawyki, bo pozostałam z mokrą koszulką założoną na nagie piersi, które niestety nie były na tyle małe by nie było to widoczne.

Podczas zakładania nie dość, że czułam jak na całych plecach miałam mokrą plamę po umyciu ubrań z szamponu to jeszcze uderzyłam łokciem o kurek włączając gorącą wodę. Krzyknęłam czując jak fala już prawie wrzącej wody uderzyła o moje ciało. Odskoczyłam na bok uderzając w szybę.

–Wszystko w porządku?! – zapytał Jordan podbiegając do kabiny prysznicowej.

– Tak... – wydusiłam. – Poparzyłam się wodą...

Zmartwiony szatyn otworzył drzwiczki wchodząc na płytki w kabinie. Spojrzał na mnie łapiąc za słuchawkę.

– Odwróć się plecami. Musisz to przelać letnią wodą.

– Nie musisz, dam sobie radę... – oznajmiłam próbując od niego odebrać urządzenie.

– Kayla nie wkurzaj mnie tylko się odwróć, nie ma czasu na twoje widzi mi się – rzekł poważnym tonem włączając wodę.

Woda delikatnie spłynęła po moich plecach łagodząc oparzenie. Przechodząc z letniego strumienia w zimny poczułam ulgę. Odwróciłam się do Jordana dziękując mu za pomoc.

– Nie ma sprawy Kiki – Nagle poczułam, jak polał wodą na moją twarz.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam przecierając oczy.

Now or Never | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now