Rozdział XXV

301 17 3
                                    


Od mojej ostatniej rozmowy z Jordanem minęły dwa tygodnie. Niedługo po niej wyjechał zostawiając mnie samą. Nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca. Tęskniłam za nim, za jego uśmiechem i pozytywnym nastawieniem. Nawet rozmowy z Bell nie poprawiały mi humoru. Na szczęście dzisiaj był mój ostatni dzień w San Diego, mój upragniony obóz wreszcie miał nadejść. Cała podekscytowana siedziałam w pokoju na dywanie pakując rzeczy na wyjazd. Wokół mnie było porozkładane mnóstwo ubrań poskładanych w kostkę. Przebierałam je pakując niektóre do walizki. Nie mogłam uwierzyć, że już jutro miałam znaleźć się poza Kalifornią. Moim celem podróży było Utah, a dokładniej Salt Lake City. Na samą myśl o wycieczce tam mogłam się rozmarzyć na kolejne parę godzin. Chciałam tam wreszcie odpocząć od wszystkiego i wszystkich wokół mnie.

Nagle do mojego pokoju wszedł tata. Stanął w progu opierając się o drzwi. Rzucił okiem na moją walizkę i bałagan w pokoju lekko wzdychając.

– Kayla, bałaganiara jak zawsze.

– Bez przesady, przy mamie nie mogę nawet zostawić kubka na biurku, więc nie przesadzaj.

– Nie wspominając już o gazecie w kuchni – zaśmiał się. – To już jutro, prawda?

– Tak. Całe szczęście. Zniknę wam z oczu na cały tydzień – Przewróciłam oczami myśląc o ostatniej kłótni z mamą.

– Kayla mówiłem ci byś nie opowiadała takich głupot.

Łatwo mu mówić. To nie do niego nie odzywała się mama od tygodnia. Cała ta atmosfera w domu mnie przytłaczała. Nie czułam się tam już dłużej komfortowo. Niezależnie gdzie się nie udałam czułam wiercący ze wściekłości wzrok na sobie. Irytowało mnie to. Wiedziałam dokładnie, że powiedziałam za dużo, lecz nie miałam zamiaru przeprosić ani cofać swoich słów.

– Powiedz tak szczerze, czy nie miałam racji? – dopytałam chcąc by przynajmniej jedna osoba przyznała, że się nie myliłam w swojej ocenie sytuacji.

– Tu tkwi problem – odrzekł. – Trafiłaś w samo sedno sprawy. Gdyby nie to mama nie chodziłaby nabuzowana jak osa. Sam się boję czy we mnie nie wbiję tego żądła przez nieuwagę.

– Marc też nie wychodził ostatnio...

– O niego się nie martw. Po ostatniej rozmowie z tobą zrozumiałem, że miałaś rację, więc staram się poświęcać mu więcej czasu. Dzisiaj nawet idziemy na kręgle. Ktoś go w końcu musi nauczyć grać.

– Cieszę się, na pewno będzie szczęśliwy... – Podniosłam wzrok zerkając na tatę. –Mogę iść z wami?

– Oczywiście! – Na jego twarzy namalował się uśmiech. – Bałem się, że nie będziesz chciała, w końcu nie spędzasz już czasu w domu...

– Chciałabym znowu wrócić do naszych wypadów – przyznałam zakłopotana. – Tęsknię za nimi.

– Nie tylko ty. Pewnie wszyscy tęsknią, nawet mama.

– Prędzej uwierzę, że nietoperze z piwnicy chcą się zaprzyjaźnić...

Tata wybuchł śmiechem, na co mu zawtórowałam. Brakowało mi tego. Rozmów z nim. Od śmierci Clarrie zamknął się w pokoju zajmując się papierami dla firmy ojca Ethana. Oprócz tego, że byli najlepszymi przyjaciółmi to wspierali się w biznesach. Przez to nasza rodzina wybiła się i mogła żyć na wyższym poziomie niż za pensję nisko postawionego adwokata.

Obok taty niespodziewanie pojawił się Marc. Spojrzał na mnie, a potem na walizkę. Nie wiedziałam czy aż tak wszystkich dziwi mój wyjazd czy może stałam się nowym obiektem w cyrku tylko jeszcze nikt mnie nie poinformował o godzinach wystąpień.

Now or Never | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now