Rozdział XXVII

257 14 11
                                    


Tata poszedł przodem, a ja schodząc ostrożnie po stopniach przyglądałam się jak brunet znika za drzewami. Nie zmieniło to jednak mojego celu przyjścia tutaj. Chciałam coś sprawdzić. Szybkim krokiem podeszłam do tego samego grobu, co on. Zerknęłam na niego i widząc znajome imię spuściłam wzrok.

– Elizabeth Brown – przeczytałam na nagrobku.

Leżała tutaj jego mama, o której ostatnio mi opowiadał. Wciąż nie mogłam uwierzyć w śmierć Pani Miller, lecz widząc jej imię wyryte tutaj wraz z panieńskim nazwiskiem sprawiło, że pozbyłam się wszystkich niedowierzeń. Nie chciałam gonić za Ethanem szczególnie w tym miejscu. Czułam, że woli być teraz sam. Wróciłam na dróżkę, którą szłam przed chwilą z tatą. Wyszłam na parking, gdzie dojrzałam znikające za zakrętem srebrne auto. Zdziwiona spojrzałam na miejsce, gdzie zaparkował tata. Nie było go tam. Rozejrzałam się, lecz nie znalazłam auta.

– No chyba sobie żartujecie... – powiedziałam do siebie zirytowana. – Jak mogli...

Zdenerwowana poczułam jak od razu wracają mi kolory na twarzy. Wkurzyłam się zachowaniem mojej rodziny i to jeszcze po dzisiejszym wyjściu z tatą. Nie sądziłam, że byłby do czegoś takiego zdolny, lecz po chwili zrozumiałam, że najprawdopodobniej to sprawka mamy. Tata zawsze się jej słuchał i nie miał swojego zdania, więc tym razem pewnie było tak samo.

Wróciłam dopiero po ponad godzinie do domu. Nieszczęsne korki, jak i daleki przystanek autobusowy mi nie sprzyjały. Otworzyłam drzwi do mieszkania najgłośniej jak umiałam. Weszłam do środka i od razu udałam się do salonu, gdzie byli rodzice.

– Czy wy sobie ze mnie robicie żarty? Co to miało być do cholery?!

– Kayla, o co chodzi? – zapytał tata zaskoczony.

– Jak to o co?! Zostawiliście mnie na cmentarzu.

– Mama chciała już jechać, a ty poszłaś za Ethanem, więc pojechaliśmy przodem. Nie wiedziałem, że chcesz wracać z nami...

– To twój nowy plan zemsty na mnie? – zapytałam poirytowana. – Tak chcesz mnie winić, że to nie ja umarłam tylko Clarrie?!

– Mówię do ciebie! – podniosłam głos widząc, że mama nie reaguje.

Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Poszła do kuchni jakby nigdy nic. Potraktowała mnie jak powietrze.

– W porządku – syknęłam wybiegając na górę.

Miałam jej serdecznie dość. Całe szczęście, że jutro wyjeżdżałam i mogłam się od tej całej sytuacji uwolnić. Byłam na nią tak wściekła, że aż się we mnie gotowało. Niech robi, co chcę. Od razu jak skończę szkołę się wyprowadzę, skoro aż tak nie może na mnie patrzeć.

Stanęłam obok drzwi do pokoju rzucając wściekłe spojrzenie w stronę pokoju Clarrie. Miałam ochotę kopnąć te drzwi, lecz odwróciłam wzrok. Miałam już otworzyć swój pokój, gdy zacisnęłam pięści myśląc o tym, że nigdy się nie uwolnię od siostry. Zawsze jej śmierć będzie mnie prześladować, dopóki nie odważę się jej zaakceptować. Dzisiaj pokonałam swój jeden strach pojawiając się na cmentarzu. Niestety to nie on był miejscem moich koszmarów, lecz jej pokój, gdzie znalazłam jej ciało.

Odwróciłam się na pięcie zerkając na tabliczkę z jej imieniem. Przełknęłam głośniej ślinę wystawiając przed siebie dłoń. Cała drżała tak jak i moje ciało. Otworzyłam cicho drzwi, jak gdyby miało coś zaraz na mnie wyskoczyć. Po uchyleniu ich dojrzałam zasłonięte rolety oraz małą szparę, przez którą wchodziły do pokoju promienie zachodzącego słońca. Na ścianach wciąż był ten sam lekko żółty kolor oraz wielka półka z pluszakami, które zawsze aż z niej spadały z powodu braku miejsca. Po prawej ode mnie stało jej łóżko z kwiatowym nakryciem, które kupiłyśmy razem podczas zakupów na święta. Przy oknie znajdowało się biurko w białym kolorze, które było zawalone książkami i różnymi papierami. Jeszcze nie zdążyła nawet posprzątać po swojej nauce na egzamin wstępny na studia.

Now or Never | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now