Rozdział XXXI

233 10 3
                                    


Po dwóch godzinach płynięcia przystanęliśmy na pierwszą przerwę. Spłynęliśmy do pobliskiego wybrzeża, gdzie mieliśmy zostawić sprzęt i udać się na obiad. Brzuch burczał mi z głodu już od co najmniej godziny z czego nabijał się Ethan za każdym razem jak go słyszał. Jako ostatni dobiliśmy do brzegu. Wyszedł z kajaku popychając go na piach obok pozostałych. Wyszłam na piach rozglądając się wokoło. Poczułam delikatną bryzę oraz wiatr rozwiewający moje włosy. Zaczesałam je za ucho lekko zirytowana, że lecą mi do oczu, po czym rzuciłam okiem po pobliskim, zielonym lesie. Wielkie krzewy jak i drzewa przyciemniające całą okolicę wydawały się nadawać temu miejscu złowieszczego uroku. Nie rozumiałam jak to możliwe. Nawet jeszcze nie było wieczoru, cała ciężka atmosfera stąd sprawiała, że chciałam położyć się spać.

– Idziemy coś zjeść? – zapytał Ethan budząc mnie ze snu na jawie. – Dzisiaj z tego co wiem, ich specjał.

– Czyli co takiego? – dopytałam pełna nadziei.

– Kurczak z ryżem.

– Żartujesz? – podniosłam brwi nie mogąc w to uwierzyć.

– Jasne, że tak. Henk w życiu nie zrobiłby takich specjałów. Jeśli myślałaś, że jedzenie u nas na stołówce było złe to poznasz godnego następcę.

Na samą myśl o lasagni z naszej szkoły przeszły mnie ciarki. Jeśli jedzenie w tym roku miało przypominać ją choćby w najmniejszym stopniu zastanawiałam się czy nie lepiej byłoby się po głodzić przez ten tydzień.

Westchnęłam idąc ku tłumowi uczestników ustawionych w kolejce. Większość z nich już zajadała się siedząc na pniach drzew. Po chwili nadeszła i moja kolej, podeszłam do Henka, który z twarzy przypominał typowego kucharza z kreskówek z wielkim brzuchem i łysą głową oraz śmieszną miną. Ten za to miał dodatkową cechę charakterystyczną, a była nią wielka łyżka z wygrawerowanym jego imieniem, którą podobno dostał od jednego z uczestników podczas pierwszego turnusu.

– Kayla, znowu na obozie? – zapytał zaskoczony widząc mnie.

– Co tam Henk? – odezwałam się uśmiechnięta na jego widok. – Co dzisiaj masz dla mnie?

– Ryż z warzywami – odparł podając mi miskę.

Podziękowałam mu, po czym spojrzałam w prawą stronę, gdzie stał Ethan. Wydawał się być w szoku. Wysłałam mu figlarny uśmiech, po czym zajęłam jedno z wolnych miejsc na długim pieńku. Wolnym ruchem jadłam ryż, który smakował dość dobrze jak na warunki, w których musiał gotować Henk.

– Skąd go znasz? – podszedł do mnie Ethan wraz ze swoją porcją.

– Myślisz, że tak łatwo nabrać nowych? – zapytałam rozbawiona.

Spojrzał na mnie pytająco.

– Niestety nie wyszedł ci żart. Jestem tutaj już drugi raz. Henka poznałam podczas ostatniego lata – wyjaśniłam z szyderczym uśmiechem.

Chłopak westchnął. Nie wyszedł mu jego żart, z czego byłam dumna.

– Trudno, innym razem się uda – mrugnął do mnie, po czym zaczął jeść obiad używając plastikowych sztućców.

Zanim się zorientowałam wyjadłam wszystko, co miałam w misce. Odłożyłam ją na bok, gdyż musiałam ją oddać po umyciu. Spojrzałam na Liama, który rozmawiał z Leah i Xenią na wprost mnie. Skinął na Ethana, który w jednej chwili się poderwał, podchodząc do niego.

Zmierzyłam ich wzrokiem. Wydawali się rozmawiać o tym, co dalej mamy robić. Byłam ciekawa, ile jeszcze dzisiaj przepłyniemy. Chciałam jak najszybciej dopłynąć na Wyspę Antylop i zobaczyć stamtąd zachód słońca. To był mój cel na ten wyjazd. Przed przyjazdem tutaj widziałam mnóstwo zdjęć z tego miejsca i wprost się w nim zakochałam. Z całego serca marzyłam by również zrobić sobie tam zdjęcie i ujrzeć te cudowne fale uderzające o skały z perspektywy wysokiego wzniesienia.

Now or Never | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz