4. Bolało to o czym mówisz?

150 12 1
                                    

Elodie

Zapach dymu papierosowego unosił się wszędzie. Zakrywałam swój nos, aby nikt tego nie zobaczył. Ja nie chciałam oglądać tego tym razem.

Z dołu słychać było tylko krzyki, miałam ich już dość. Bardzo chciałam się napić wody, dlatego pierwszy raz od kilku dni zeszłam na dół. Ani żywej duszy.

Przemknęłam jak najszybciej tylko mogłam, ale znajdująca się na moich plecach rana nie ułatwiała mi tego.

Kiedy sięgałam po szklankę przed moją twarzą pojawiła się zakrwawiona ręka. O mało nie spadłam z krzesła na którym stałam.

- Spójrz kochanie, tak jak oni się nie kończy. Proszę.

Przeszła mi ochota na coś do picia. Wróciłam do pokoju nie odwracając się już za siebie. Nie spoglądając na tą twarz. Chciałam uciec .Krzyczeć. Płakać i dusić się łzami co i tak by mi nic nie dało.

Zamknęłam się znowu w swojej sypialni.

Ale i tak usłyszałam krzyk.

***

- Ej, dziewczyno budź się!

Zerwałam się ze snu jak poparzona zrzucając z siebie kołdrę. Całe ciało ociekało potem, a włosy przykleiły mi się do twarzy. W pokoju nadal panowała ciemność co wskazywało na środek nocy. W końcu obróciłam się w stronę głosu, który usłyszałam.

- Czy mogę cię przytulić? - spytał siedzący na skraju łóżka Axel.

Jego oczy ledwo co pozostawały otwarte, a sińce pod nimi wskazywały na niewyspanie. Nie dziwię się, powinien odpoczywać, a wylądował teraz ze mną.

Potaknęłam głową niezdolna do niczego innego. Moje gardło było tak wysuszone, że ledwo co dawałam radę przełknąć ślinę. Jego dłoń zaczęła spokojnie masować moje plecy.

- Już spokojnie to był tylko koszmar, a tobie udało się z niego obudzić.

To był tylko koszmar. To była tylko ta strona przeszłości o której już nie chciałam pamiętać. A przychodziła w momencie, kiedy pokój wypełniała ciemność .Gdy moje powieki opadały.

Z całych sił tuliłam do siebie brata, który dłonią starał się zetrzeć pot z mojego czoła.

- Dziękuje.

Obdarował moją skórę pocałunkiem i spojrzał prosto na mnie.

Zapatrzyliśmy się w siebie na chwilę. Ludzie mogli uważać nas za podobnych do siebie jak i różnych w każdym rodzaju. Od koloru naszych zielonych jak drzewa oczu po charaktery tak ciężkie, że nic by ich nie złamało. Jednak nikt nie miał pojęcia ile tak naprawdę nas łączy. To co nas kiedyś zniszczyło tylko wzmocniło naszą relacje, która od zawsze była silna. Niech inni gadają ile chcą, ale my znamy prawdę i siebie. Nic nie jest ważniejsze od płynącej w nas tej samej kropli krwi. Ten rodzaj więzi jest nierozerwalny.

Byłam dumna, że to ja miałam zaszczyt być częścią jego rodziny.

- Śniło ci się to co zwykle?

Spojrzałam na jego oczy przepełnione zmartwieniem jak i współczuciem. Tego drugiego wręcz nienawidziłam, bo czułam się nagle słabsza. Ale tak czuć mogłam się wyłącznie w jego ramionach. Bez żadnego osądu czy przemów. Przy nim czekała mnie tylko kojąca cisza.

- Kilka rzeczy przewija mi się w głowie jak schemat co kilka dni. Męczy mnie to. – szepnęłam po cichu. – Lecz należą one do tych, o których już nigdy nie zapomnę.

Little White WingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz