14. Liścik

95 6 0
                                    

Elodie

 - Myślę, że przydałaby mu się jakaś terapia albo niezawodny psycholog. – zaśmiałam się opłukując pędzel w kubku pełnym już mętnej wody. – Właściwie, wtedy sam doktor potrzebowałby pomocy. Przebadanie jego mózgu i myśli to ciężkie zadanie.

- Powiedziałbym, że nawet nie wykonalne.

- Jak na razie ci się podoba? – spytałam odsuwając się od płótna.

Przez długi czas chodziła mi po głowie chęć malowania. Przedstawienia czegoś, zatrzymania za pomocą kolorów, by nigdy nie zapomnieć. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie użyła do tego najciemniejszej palety farb jaką miałam w swojej szufladzie.

Na płótnie wyróżniały się różnorodne odcienie czerwieni i coraz to ciemniejsze czerni. Nie jedne wspomnienia w mojej głowie przypominały mi o bólu który odczuwałam, ale i tak potrafiłam znaleźć te wśród jasnego światła. Do jednych z nich zaliczałam przepiękną wiosenną noc, kiedy wraz z matką wygrywałyśmy melodie na jej ukochanym czarnym pianinie. Stało ono od zawsze na środku salonu przeznaczonego dla niej. Bardzo długo kłóciła się z ojcem by mieć swoje miejsce, z dala od wiru pracy.

Właśnie w tej aurze spokoju nauczyła mnie nut, klawiszy, siły i ciszy jaką za sobą niesie muzyka. Dzięki niej, aż do dzisiaj każdą moją wolną chwilę spędzam z przeróżnymi melodiami, które dodają mojemu życiu barw. Prawie każdy wieczór spędzałyśmy wspólnie we dwie, a czasem dołączał się do nas Axel. Lubiłam tylko nasze chwile.

Postanowiłam zatrzymać to wspomnienie w formie materialnej. Od razu złapałam za pędzle i otworzyłam nowe, świeżo zamówione opakowania pełne farb. Ciemne tło, szara postać i czerwone jak krew pianino po środku.

Ani jednej kropli bieli, która miałaby świadczyć o jasności. Została ona zakopana pod ziemią kilka lat temu nieodwracalnie.

Byłam tak skupiona, że nawet nie zwróciłam uwagi na wskazujące co chwilę inną godzinę wskazówki zegara. Przepadłam dla tamtego okresu.

- Moim zdaniem wracasz powoli do formy. – rzekł przepełnionym radością głosem Axel.

Długo przekonywał mnie, abym w końcu zrobiła coś na zabicie czasu. Wczoraj powiadomił mnie, że ma specjalną niespodziankę, która powinna przyjść tutaj w przeciągu tygodnia. Należałam do tych dzieci jak i ludzi, którzy uwielbiali dostawać prezenty, ale i również je podarowywać. Tylko moje serce zawsze biło trochę szybciej, gdy dostawałam zapakowane w kolorowe wstążki pudełka od Axela.

- Korytarze przepełnione tyloma obrazami skłoniły mnie do sięgnięcia po pędzle. – mruknęłam wstając z koca. Cała podłoga wokół mnie została pobrudzona przez farby i brudne pędzle. – Wiem, że się trochę za tym stęskniłam.

- Nareszcie się rozkręcasz, minęło już dużo czasu.

- Pomijając to, że każda rzecz w tym domu zaczęła mnie wkurwiać to jest stabilnie. – westchnęłam rzucając się na moje łóżko koło brata.

- Kurwa, Elodie ciebie przecież wszystko wkurwia. Żadna nowość.

- Naprawianie mojego motoru wspólnie z Lean'em przeciążyło szalę. I w tym momencie nic nie może jej wyrównać. Przysięgam ci to na wszystko. – powiedziałam uderzając go ramieniem w żebra. Ten ze śmiechu zwinął się w kulkę i zapomniał o notatkach na których poświęcał uwagę od dobrych kilku godzin. Zapewne zostały pogniecione pod tym jego wielkim cielskiem.

Cóż, charakter Leana od początku wydawał mi się dość zajebiście wkurwiający. Moja podświadomość wiedziała to od chwili, kiedy stanął w korytarzu. Śmieszek jak prawie każdy mężczyzna przebywający w tym domu. Zafascynowany od zawsze siłownią, a każdego poranka zajmujący moje ulubione maszyny. Właściwie w dupie już miałam to, że wpychał się tam gdzie nikt go nie zapraszał, ale kiedy musiał dodać swoje trzy grosze o mojej technice, miałam ochotę rzucić w niego piłką lekarską. Wtedy z ładnej dziewczynki zamieniałam się w gryzącą bestię. 

Little White WingsWhere stories live. Discover now