CHAPTER IX

39 6 11
                                    

Zapomniałam uprzedzić dziewczyny, że Paul zaprosił nas na żagle. Dałam im znać dopiero w południe i miałam szczęście, że Gwen czuła się znośnie i nie miała na ten dzień planów. Ellie była nie do życia. Prawie straciła głos i charczała jak stary palacz, poza tym narzekała, że „czymś" się wczoraj zatruła i stale wymiotuje. Gwen naprawdę uratowała mi skórę. Nie chciałam wystawiać Paula do wiatru, ale niekoniecznie miałam ochotę przebywać z nim sam na sam. 

Spotkałyśmy się z Gwen przy sklepie i zanim ruszyłyśmy na przystań, kupiłyśmy przekąski i zimne napoje. Tego dnia było wyjątkowo gorąco i obie miałyśmy na sobie szorty. Gwen narzekała na swoje blade nogi i ciągle powtarzała, jakie to wielkie szczęście mnie spotkało, że tak szybko się opalałam. Była w tym odrobina racji, rzadko odczuwałam w sobie przywiązanie od moich włoskich korzeni, ale latem bardzo mi pomagały. Babcia od strony taty przekazała mi piękne dziedzictwo w postaci słońcolubnej skóry i ciemniejszych włosów. Mój brat wyglądał jak moja mama — był blady, miał piegi i jasne włosy. Oboje musieli uważać, by za długo nie siedzieć na słońcu, bo inaczej potrafili spalić się na raka. 

— Biedna Ellie — zagaiłam, gdy spacerowałyśmy i zajadałyśmy lody. — Ledwo mówi.

— Może Rakim za głęboko wetknął jej wczoraj język do gardła — odparła szyderczo Gwen, wprawiając mnie w osłupienie.

Musiało mnie coś ominąć, bo gdy ostatni raz się wczoraj widziałyśmy, między nimi wszystko było w porządku. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby Gwen wyrażała się tak wulgarnie o kimkolwiek. Chyba wyczuła moje zmieszanie, bo po chwili sama zaczęła się tłumaczyć.

— Przesadzili wczoraj, Ellie i Rakim. Rozumiem czułości, ale wierz mi, Kinsley, że ich zachowanie było co najmniej niesmaczne.

— Ja nic nie zauważyłam — wydukałam. Marzyłam, by ukrócić tę rozmowę.

— Jak tylko zabraliście Dennisa, Rakim i Ellie poszli na całość — mówiąc to, Gwen miała obrzydzenie wypisane na twarzy. — Żadna ze mnie święta, ale w końcu nie mogłam już na to patrzeć i też sobie poszłam.

— A Pierre?

— Odprowadził mnie kawałek i wrócił do domu Marco — oznajmiła oschle.

— Ludzie będą o niej gadać, zobaczysz! — podjęła na nowo. — Rakim zaraz wyjedzie, a ona dostanie łatkę latawicy. Wszyscy ją wczoraj widzieli na parkiecie, jestem o tym przekonana.

— Może nie będzie tak źle — starałam się ją nieco uspokoić. — Ludzie na pewno mają inne rzeczy do roboty, niż gadanie o Ellie — dodałam, ale nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. 

— Nic dobrego nie wyniknie z trzymania się z tymi chłopakami, Kinsley. Tylko nam to zaszkodzi — stwierdziła z przekonaniem, po czym zrobiła długą pauzę. — Cieszę się, że niedługo wyjadą i nie będę musiała ich już oglądać. 

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moje uczucia były tak różne od uczuć Gwen. Dla mnie przyjazd chłopaków do Mousehole był szansą na lepsze lato. Gdyby Marco przyjechał sam albo dopiero ze swoimi rodzicami, wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. Moglibyśmy nie zamienić ze sobą słowa, poza "cześć" i "na razie", rzuconym gdzieś pośpiesznie, gdy spotkalibyśmy się w domu Alex albo w sklepie. Obecność jego kolegów dostarczyła nam pretekstu do spotkań. Poza tym, do tej pory byłam przekonana, że Gwen lubiła Pierre'a. To była dla mnie absolutna nowość.

Dotarłyśmy na nadbrzeże w ciszy, ale już na parkingu zrobiłam się nerwowa, podobnie Gwen. Znajome samochody stały zaparkowane jeden obok drugiego. Pamiętałam, że Marco chciał wynająć jacht z chłopakami, ale nie sądziłam, że natkniemy się na siebie na przystani. Taki scenariusz nawet nie przemknął mi przez myśl. 

The Adults Are TalkingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz