7. Kilka przemyśleń

1.4K 55 5
                                    

Natalii również dostała wezwanie w sprawie morderstwa w sensie, że to ona miała zamordować oczywiście. Niby nie była początkująca, ale wciąż miała małe doświadczenie i z tego co mi opowiedziała dziwiłam się, że jeszcze nigdy jej nie złapano. Miała bardzo małą wiedzę na temat tuszowania swoich śladów. Jej znakiem rozpoznawczym było zostawianie czerwonego pióra w dłoni ofiary. To mogłam podziwiać.

Pióro oznaczało lekkość, a czerwień krew. Łapiąc sens tego na moją logikę wyglądało to tak.. dusza po śmierci stawała się lekka i ulatywała jak to pióro, a czerwień oznaczała przelaną krew, której było dość sporo na naszych dłoniach.

— Coś cię gryzie. — usłyszałam głos dziewczyny dochodzący za moich pleców.

Między nami była dość napięta atmosfera, nie wiedziałam na ile mogę jej zaufać. Miałam jej za złe, że nie powiedziała mi prawdy od razu. Jednak gdy dłużej o tym myślałam to miało to jakiś sens.. w sensie rozumiałam to, że mogła również się bać mojego podejścia do wszystkiego. Jednak to ja byłam lepsza w tym czym się zajmowałyśmy. Ona miała mniejsze doświadczenie, była mniej pewna siebie. Było jednak coś co w niej podziwiałam, a mianowicie to, że mimo, że wiedziała kim jestem I słyszała o mnie wiele pokazała swoją siłę i poszła po swoje. Nie wystraszyła się.. zaryzykowała i tak naprawdę ryzykowała własną głową.

— Cóż muszę dobrze rozegrać grę, w którą wkroczyłam. Mój ojciec tym razem postawił poprzeczkę wyżej. — odpowiedziałam spokojnie, chociaż wcale nie byłam spokojna. Ciszę między nami przerwały jej kroki.

— Trzymaj zrobiłam nam gorącą czekoladę. Niby pomaga poprawić humor. — posłała mi delikatny uśmiech i naprawdę coś w nim było.. coś co mówiło, że mogę jej zaufać, a może po prostu chciałam mieć w końcu kogoś w swoim życiu, a tutaj nie musiałam udawać kogoś innego niż byłam bo ona wiedziała, a mimo wszystko tu była.

— Dziękuję. — odpowiedziałam miło i szczerze, chciałam aby ona również w końcu poczuła się bardziej doceniona i wartościowa, nawet jeśli chodziło o zwykłą czekoladę.

Sama trochę nie rozumiałam swojego podejścia bo na ogół byłabym zła. Gdyby coś takiego miało miejsce w innym czasie to pewnie ta osoba by już nie żyła. Jednak teraz miałam trochę inne zmartwienie na głowie. Obiecałam sobie, że zlecenie, które przyjęłam będzie na tą chwilę ostatnim. Chciałam i w sumie musiałam skupić się na moim nowym prześladowcy.

— Jeśli potrzebujesz pomocy z tym gościem to pomogę, powiedz mi co mam zrobić, a razem uda nam się go szybciej pokonać. Zrobię wszystko tak jak powiesz, chcę pokazać Ci, że możesz mi zaufać. — Mówiła spokojnym głosem, tak jakby bała się mojej reakcji, a zarazem tego, że może mnie czymś wystraszyć. Wciąż miałam w głowie mętlik. Nie wiedziałam co zrobić i jak postąpić. Jednak jej pomoc mogła się naprawdę przydać. Chciałam móc jej zaufać i jeśli chciała mi pokazać, że mogę to zrobić w taki sposób to nie był to głupi pomysł. Spojrzałam na dziewczynę i chwilę jej się przyglądałam.

— W sumie obie możemy na tym skorzystać. — wychrypiałam dość cicho.

— Co masz dokładnie na myśli? — zapytała równie cicho co i ja. Tak jakby ktoś mógł nas usłyszeć. Nasze szepty wypełniały pomieszczenie. Słyszałyśmy się idealnie. Bo czasami szept jest głośniejszy od krzyku. Gdy skupimy się na czyiś słowach okazuje się, że możemy z tego wynieść więcej.

Bo nikt, kto jest rozsądny nie wykłóca  się z osobą, która próbuje wygrać krzykiem. Takie osoby do końca tłumaczą coś szeptem lub spokojnym głosem, a gdy to nie działa po prostu odchodzą. Bo głupiec zawsze pozostanie głupcem i nic tego nie zmieni. A ty znając swoją wartość nie pozwolisz na to by również się nim stać przez chwilę uniesienia.

— Ty pomożesz mi go zapędzić w pułapkę, a ja pomogę Ci nabrać doświadczenia, pewności siebie oraz powiem ci co robić i kiedy. Pokażesz mi czy mogę ci zaufać i jeśli uznam to za szczere ja również pokaże to z mojej strony. — oznajmiłam dziewczynie, a ta chwile nad czymś myślała.

— Ty już pokazałaś mi, że można tobie zaufać. Bo po tym wszystkim jak cię potraktowałam.. okłamałam, ty jednak pozwoliłaś mi się wytłumaczyć i nie odstrzliłaś mi głowy. Mam nadzieję, że cie nie zawiodę Lili.

— Tak naprawdę mam na imię Melodii. Moja mama zostawiła mi list, w którym wyjaśniła mi skąd takie imię. Napisała, że od dziecka uwielbiałam muzykę, ale to wszystko zaczęło się jak jeszcze była w ciąży, zawsze gdy włączała muzykę w radiu to ja, ją kopałam w brzuchu. Wtedy postanowiła mnie tak nazwać na to by uczcić moją chęć do muzyki. — Na to wspomnienie uśmiechnęłam się. Nie pamiętałam dokładnie mamy, ale cieszyłam się, że zostało mi po niej kilka listów, w których opisała parę chwil.. naszych chwil. Ta była jedną z nich.

— Jest piękne, pasuje do ciebie, nie myślałaś o tym by do niego wrócić. W sensie do imienia, a nie nazwiska. Twoja mama musiała być cudowną osobą, wiedziała co robi dając ci tak idealne imię. Melodii brzmi dźwięcznie, radośnie I pięknie. Opisuje cię idealnie.

— Nie prawda, nie opisuje mnie. — zaprzeczyłam zerkając w stronę dziewczynę, ale ta kręciła głową z lekkim uśmiechem.

— Widziałaś się w lusterku? Wyglądasz idealnie, piękna w każdym detalu. Radosna kiedy nikt nie patrzy, bo wolisz zachowywać takie momenty tylko dla siebie żeby nikt ci ich nie zabrał, a twój głos kiedy śpiewasz jest idealny.

— Muszę to przemyśleć.

— Powrót do imienia czy to jak będzie wyglądać nasza współpraca, a może jak pokonamy tego dupka? — posłałam dziewczynie lekko rozbawione spojrzenie.

— Lubie patrzeć na to gdy się uśmiechasz i widać różnicę kiedy robisz to szczerze. — przyznała, biorąc łyk gorącej czekolady. Ja również się napiłam i spojrzałam ponownie w jej stronę.

— Muszę przemyśleć te wszystkie kwestie. Lubię mieć wszystko uporządkowane od A do Z. Nie lubię nieładu. Bo gdy wszystko masz ogarnięte ciężej o pomyłkę, a łatwiej o doprecyzowany cel.

— Pójdę zrobić obiad, zostawię cię samą bo widzę, że tego potrzebujesz. Jakby coś jestem w kuchni. Mam nadzieję, że lubisz rosół.

— Nigdy nie jadłam. — przyznałam z lekkim zażenowaniem.

— To mam nadzieję, że mój ci posmakuje. — posłała mi ten swój zaraźliwe uśmiech i skierowała się w stronę kuchni.

A ja chwyciłam za swój laptop.. włączyłam podgląd z kamer aby dokładnie przeanalizować, kto pojawił się z kwiatami pod naszym mieszkaniem. Chciałam wiedzieć wszystko. Bo skoro on znał mój adres musiał mnie śledzić. Dobrze, że kamery montowałam ja to były ukryte w naprawdę dobrych miejscach i nikt o nich nie wiedział. Bo wiadomo lepiej czasem dmuchać na zimne. Chociaż u mnie to zawsze dmuchałam na gorące. Liczyłam się z tym, że ktoś może mnie śledzić. W życiu bywało różnie. Odpaliłam aplikacje i od razu pojawiły mi się aktualne obrazy z kamer. Nic się nie działo. Weszłam w historie i zaczęłam przeglądać moment, w którym kurier przyniósł kwiaty. Widziałam jak podjechał małym dostawczakiem z logiem firmy  "Flowers Lovers" szybko wyszukałam ich w internecie. Faktycznie taka firma istniała.. znajdowała się blisko klubu, w którym ostatnio byłam. Dość ciekawy zbieg okoliczności. Wiedziałam, że muszę złożyć tam komuś wizytę. Miałam nadzieję, że obejdzie się bez przemocy czy czegoś innego. Chociaż myśl tortur była przyjemna.. bynajmniej dla mnie. Wybrałam numer i zadzwoniłam.

— Dzień dobry, chciałabym zamówić bukiet czarnych róż.

— Dzień dobry, tak nie ma problemu na jaki adres? — usłyszałam głos mężczyzny w słuchawce.

— To nie będzie konieczne, odbiorę go osobiście.

— Dobrze, w takim razie zapraszam za jakieś trzy godziny po odbiór bukietu. Z ilu róż ma się on składać?

— Niech będzie ich trzynaście. Do zobaczenia.

— Do zobaczenia.

Rozłączyłam się i rozmyślałam jak dostanę adres mężczyzny, który mi groził, ale skoro on chciał tak pogrywać to proszę bardzo. Jeszcze nie wiedział na kogo trafił.

Buziaczki :** I do następnego. Jeśli się podoba to zostawcie głos I komentarz ♡♡

NIM ON ZŁAPIE MNIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz