29. Lot

847 35 20
                                    

                     ♤ Melodii ♤

Obudziłam się w ramionach Apollo, on wciąż spał, jego oddech był równomierny, klatka piersiowa delikatnie unosiła się w górę aby po chwili opaść na dół. Był taki spokojny. Jego rana na ramieniu była opatrzona, musiał się nią zająć kiedy usnęłam. Poczułam ulgę, że to nie było coś poważniejszego. Przyglądałam się jego rysą twarzy, miał idealnie odznaczające się kości policzkowe oraz idealną linię żuchwy. Ciemny zarost w postaci brody i delikatnego wąsa pasował do niego, tak samo jak tatuaże, które pokrywały jego umięśnione ciało. Był totalnie w moim typie.. chłopak, który tak samo jak ja był z pod ciemnej gwiazdy. Postrach miasta, któremu lepiej nie było zachodzić za skórę, jeden z lepszych płatnych zabójców.. brunet o oczach ciemnych jak najmroczniejsza noc, o uśmiechu tak zawadiackim, że gdy go posyła, pewność siebie jaką człowiek posiada ulatuje w kilka sekund. O ciele idealnie zbudowanym z kilkoma bliznami, o tatuażach, które zdobiły jego ciało.. a i ono było tak idealne jak można tylko sobie wymarzyć. Jego głos niósł za sobą cudowny i mocny baryton z lekką chrypką, która dodawała mu męskości. Mężczyzna o wiedzy, którą posiadają nieliczni.. mądry, śmieszny, a zarazem bezczelny w samej swej osobie. Znający swoją wartość.. i cenę, nie pozwalający sobą gardzić, zagadkowy.. a zarazem otwarty względem mnie. Mężczyzna, który był tak naprawdę maszyną do zabijania, ale to właśnie w jego ramionach czułam się najbezpieczniej. Dżentelmen w skórze drania. Mężczyzna, który był gotów oddać za mnie swoje życie.

Taki właśnie był Apollo gdy się go poznawało, teraz zaczynałam rozumieć te wszystkie kobiety, które tak do niego wzdychały. W ich oczach był idealny, bronił je, poświęcał im uwagę.. czuły się przy nim bezpieczne i wyjątkowe. Byłam ciekawa ile kobiet widziało ten pokój, ilu z nich pokazał to co mnie. Pierwszy raz byłam aż tak zmęczona po stosunku.. byłam ciekawa co przyniesie nam kolejny raz. Miałam wrażenie, że oboje trafiliśmy na siebie nie bez powodu. Bo mogliśmy za dnia drzeć ze sobą koty, ale nocą stawaliśmy się najlepszymi kochankami. Nie chciałam przerywać tej beztroskiej chwili, ale ktoś postanowił zrobić to za mnie. Mój telefon zaczął wibrować, dostawałam wiadomość za wiadomością. Ktoś nie potrafił ustąpić więc w końcu postanowiłam zerknąć, kto tak nieustannie próbuje się do mnie dobić.

Zlecenie:

— Masz samolot za dwie godziny do Paryża. Wszystko jest już opłacone, musisz zabrać tylko swoje rzeczy i paszport. Broń I inne gadżety będziesz mieć już na miejscu. W wynagrodzeniu dostaniesz spore pieniądze i bardzo ważnego sojusznika jeśli chcesz sprzątnąć swojego ojca.

— Jeśli zaraz nie odbierzesz lub nie odpiszesz sam namierzę twój telefon, muszę wiedzieć czy polecisz czy mam szukać kogoś innego.

— Lot masz w klasie pierwszej. Hotel najlepszy jaki znalazłem. Wszystko masz opłacone włącznie z wyżywieniem i dojazdami. Będziesz miała tam do sprzątnięcia jednego faceta.. w wieku twojego ojca, jest to jego wspólnik, więc myślę, że to ci wystarczy. Resztę informacji przekażą ci w hotelu moi ludzie.

Melodii

— Będę na lotnisku za ponad godzinę. Wyślij mi na e-maila bilet. Resztę załatwimy później.

Po kilku sekundach dostałam e-maila z biletem do Paryża. Zgodziłam się na to bez wahania bo to była okazja na zgranie sobie ludzi przeciwko mojemu ojcu, a teraz to było najważniejsze. Nie miałam zamiaru budzić Apollo, zostawiłam mu wiadomość dlaczego mnie nie ma i po prostu wyszłam. W mieszkaniu byłam po dwudziestu minutach, wzięłam szybki prysznic i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięłam licencje na broń oraz schowałam pistolet w małej kieszonce od spodni.. specjalnej na takie okazję. Czasu miałam coraz mniej. Taksówka czekała na mnie już pod kamienicą. Napisałam szybkiego sms-a do dziewczyn, że wylatuje na parę dni i streściłam im to co najistotniejsze. Nie dopytywały jedynie prosiły abym się odzywała. Lot miał być długi więc cieszyłam się, że leciałam pierwszą klasą. Rozczarowanie poczułam kiedy zajęłam już swoje miejsce, a na przeciwko mnie siedział jakiś stary obleśny facet, który nonstop się na mnie patrzył i oblizywał swoje usta. Na samą myśl robiło mi się nie dobrze. Prosiłam o zmianę miejsca, ale to okazało się niestety nie możliwe. Nic mi nie pomagało.. nie mogłam uspokoić myśli, nie wiedziałam czy Apollo wstał czy widział moją wiadomość, że musiałam wylecieć pilnie do Paryża. Miałam nadzieję, że ją odczytał i nie pomyślał, że uciekłam od niego lub przez niego. Teraz miałam trochę inne zmartwienia.. pierdolony stary oblech wpatrywał się to we mnie to w kobietę po mojej prawej stronie. Ogólnie z chęcią bym mu coś zrobiła, ale musiałam być teraz ostrożna, nie mogłam zrobić nic w samolocie. Ludzie zaraz zaczęli by panikować, a to by przysporzyło wiele kłopotów. Samą udręką był lot, bo nie lubiłam latać samolotem czułam się niekomfortowo. Klaustrofobia, którą posiadałam nie pomagała.. ale czasem cel uświęca środki.

NIM ON ZŁAPIE MNIE Where stories live. Discover now