Królowa

1.6K 155 37
                                    

Nie wiem, ile już byliśmy w drodze, ale na pewno o wiele za długo. Po raz kolejny zadałam sobie pytanie, dlaczego właściwie nie polecieliśmy samolotem. Od zbyt długiego siedzenia byłam już cała obolała, więc spróbowałam usiąść wygodniej.

   - Nie wierć się - zwrócił mi uwagę Ciel. - Za chwilę będziemy na miejscu.

      ,,Łatwo mówić" pomyślałam i z westchnieniem usiadłam prosto, jak przez całą drogę. Zaczęłam nerwowo gnieść suknię. Sięgała ziemi, w kolorze bordowym z czarnym gorsetem z koronką w kolorze reszty sukni, piękna, ale jeszcze bardziej niewygodna. Nie mogłam się doczekać, aż ją ściągnę. Na nogach miałam, równie niewygodne, czarne szpilki, które miałam na sobie także w dniu, gdy Ciel wyznał mi, że dużo dla niego znaczę.

      Od tamtego czasu zaczęliśmy się inaczej zachowywać. Demon wykorzystywał każdą okazję, by wziąć mnie za rękę czy pocałować, a ja nie miałam nic przeciwko, Sebastian natomiast wykorzystywał każdą okazję, by rzucić jakiś komentarz, bez którego, jestem pewna, dalibyśmy radę przetrwać.

     List od królowej dałam babci dzień po tym, jak go dostałam. Była zszokowana, ale nie protestowała, gdy oznajmiłam, że pojadę do Anglii. Nadmieniła tylko, że z Polski jest długa droga oraz że ma nadzieję, iż wiem, co robię. Prawda była jednak taka, że nie wiedziałam, ale kontrolę nad własnym życiem już dawno straciłam, więc po co się martwić?

     Po drodze do Londynu zatrzymywaliśmy się tylko na postoje na stacjach benzynowych i jednym, przydrożnym hotelu, tylko po to, by doprowadzić się do porządku przed wizytą na dworze. Dodatkowo, musiałam mieć dużo miejsca, żeby założyć suknię, choć z założeniem gorsetu i tak musiał mi pomóc Sebastian. W miarę jak się zbliżaliśmy, dopadały mnie coraz to nowsze wątpliwości. Co jeśli się ośmieszę? Czy splamię nazwisko Phantomhive?

     Patrzyłam na drzewa mijane po drodze, starając się nie myśleć o niczym. Ani o stresie, ani o niewygodzie, ani o tym, gdzie jadę. Niestety okazało się, że to nie możliwe. Podjechaliśmy na podjazd. Samochód zatrzymał się i Sebastian wysiadł, by pomóc mi uporać się z fałdami sukni, a gdy w końcu wydostałam się z samochodu, z uniesioną głową ruszyłam w stronę olbrzymiego budynku. To już czas.

  ***

     Wyprostowana patrzyłam na siedzącą naprzeciw mnie sędziwą monarchę. Od zawału dzieliły mnie dosłownie sekundy.

   - Utrata rodu Phantomhive była dla nas ogromnym ciosem - odezwała się w końcu. - Dlatego, kiedy dowiedziałam się, że odnalazł się potomek tego nieocenionego rodu, musiałam cię zobaczyć na własne oczy.

   - To dla mnie zaszczyt - powiedziałam po polsku, a tłumacz szybko przetłumaczył. Co prawda znałam angielski, ale tak było bezpieczniej - jeszcze przez przypadek coś bym źle powiedziała...

   - Nasz kraj bardzo ucierpiał z powodu straty rodu wykonującego tak ważną pracę jak twój. Wiesz, o czym mówię?

   - Queen's Watchdog - tym razem powiedziałam po angielsku, lekko kiwając głową.

   - Dokładnie. - Uśmiechnęła się miło. - Właśnie dlatego cię wezwałam. Pragnę mianować cię na mego rycerza i dać ci posadę, na mocy której twoim zadaniem stanie się utrzymywanie w ryzach podziemia i likwidowanie przeszkód.

   - Ale ja jestem kobietą - zauważyłam niepewnie.

   - Nie będzie to oficjalne. Zadbam, by dowiedzieli się o tym tylko zaufani ludzie. Co do wynagrodzenia... - Tu podała kwotę o której nigdy nawet nie śniłam.

   - OMG - tyle pieniędzy i to miesięcznie!

   - Więc jak? Zgadzasz się?

   - Tak - odpowiedziałam po chwili. Nie lubię, gdy ktoś ma na mnie wpływ tylko z powodu pieniędzy, ale tak będę mogła pomóc dziadkom...

   - W takim razie uklęknij na jedno kolano - poinstruowała mnie. - Zuzanno Janik, od tej chwili nadaję ci nazwisko Phantomhive. Mianuję cię na mojego rycerza. Możesz wstać. To list do twojego opiekuna oraz pismo do opiekuna i urzędu z informacją o zmianie danych. - Wręczyła mi trzy koperty. Ukłoniłam się i już miałam wychodzić, gdy powstrzymał mnie jej głos:

   - Miss Phantomhive, cieszę się, że ten kraj znów na obrońcę.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak widać akcja powoli idzie do przodu ;) Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki :* Jeśli chodzi o kwestię, że Ciel i Zuzanna są rodziną, to Ciel pochodzi z XIX wieku, a w tedy podobne małżeństwa były dopuszczane, dodatkowo są dość daleką rodziną (trochę już tych pokoleń minęło...). Mam nadzieję, że aż tak bardzo to nie przeszkadza... Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, ale będzie najprawdopodobniej podobnej długości jak ten. Cieszę się, że ktoś to czyta!

Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)Where stories live. Discover now