Sam Zysk

1.2K 118 4
                                    

Nastało późne popołudnie, dzięki czemu słońce nie prażyło już tak jak wcześniej i o wiele łatwiej było wytrzymać w upale. W większości miejsc pracy robotnicy właśnie szykowali się do wyjścia, lecz nie tutaj. Można by pomyśleć, że nie ma w tym nic dziwnego, może to najzwyklejsza druga zmiana; ale tak nie jest. Wewnątrz ohydnego, szarego budynku rozpoczął się właśnie wyścig z czasem.

Nielegalnie zatrudnieni obcokrajowcy podczas zaledwie kilku godzin pracy muszą przygotować setki porcji dla klientów, za co dostaną śmieszne wynagrodzenia. Dodatkowo wnętrze ceglanej ruiny nie jest odpowiednio zabezpieczone, przez co stwarza zagrożenie w wielu miejscach.

Wraz ze Cielem i Sebastianem czailiśmy się w krzakach, obserwując sytuację. Po jednym uzbrojonym wartowniku przy każdych drzwiach, kamery rozmieszczone wokół budynku wychwytywały każdy ruch. Wydawałoby się, że forteca nie do zdobycia. Chyba że masz demonicznego pomocnika i znasz słaby punkt przeciwnika - dach. Znajdowały się na nim drzwi, których strzegło tylko dwóch mężczyzn. Samych, na tak wielkiej powierzchni.

- Czternastu pracowników w środku, dodatkowo czworo przełożonych. Brak szefa - zdał raport Sebastian.
- To nic. Mamy tylko zniszczyć to miejsce - powiedział Ciel, po czym mnie spytał: - Co masz zamiar zrobić z ludźmi?
- Pracowników oddać policji, co do reszty jeszcze zdecyduję.
- Yes, my lady - odparł starszy demon, po czym podniósł mnie. Przytrzymałam się jego fraku, kiedy skoczył prosto na wierzch fabryki, lądując krok za ochroniarzem. Postawił mnie na ziemi i płynnym ruchem wyrwał mężczyźnie z ręki karabin, po czym uderzył go nim w głowę, wskutek czego mężczyzna stracił przytomność. Nie czekając dłużej, kamerdyner ruszył w stronę drugiego strażnika. Powtórzył zabieg i chwilę później obydwaj członkowie gangu leżeli za drzwiami. W czasie, gdy lokaj układał tam przestępców, Ciel otworzył drzwi i wskazał, byśmy ruszyli za nim. Najciszej, jak się dało, zeszliśmy po schodach, po drodze spotykając kilku uzbrojonych mężczyzn, którymi kamerdyner od razu się zajął. Oznaczało to, że nasze dane były błędne, ale plan nie ulegał przez to zmianie.
Na końcu przestronnego, zakurzonego korytarza znajdowały się duże drzwi prowadzące do sali produkcji WIZY. Stanęłam przed nimi, podczas gdy demony ustawiały się w strategicznych punktach - po dwóch stronach drzwi. A teraz... Let the show begin.
- Agata, akurat nie mogę rozmawiać - mówiłam do telefonu przyłożonego do twarzy. Zaczęłam iść w stronę wejścia, stąpając dość głośno. - Nie, nie ma mnie teraz w domu. Ale tak właściwie, na co chcecie iść? To jutro! Wiecie, że Park Jurajski to ja kocham!
Otwarłam drzwi prowadzące do sali produkcyjnej. Wewnątrz wszyscy snajperzy czekali już z bronią wycelowaną w wejście, czy raczej we mnie. Z krzesła podniósł się około czterdziestoletni mężczyzna i dał mi znak, żebym się rozłączyła, co od razu udałam, że robię.
- Odrzuć telefon w bok - nakazał i z ciężkim sercem rzuciłam mój skarb na ziemię. - I co z tobą zrobić?
- Ja się tym zajmę - zadeklarował się inny, około trzydziestoletni, siedzący przy tym samym stole, paląc fajkę. Poza nimi siedziała tam jeszcze młoda kobieta i chłopak w jej wieku, wciąż się obłapiający. Widać szefostwo też lubi swój produkt. Czterdziestolatek skinął głową, na co ten drugi zbliżył się do mnie, po drodze biorąc gotową dawkę WIZY. Chce mnie nią nafaszerować? Stałam w miejscu, nie chcąc sprowokować snajperów, a mężczyzna poszedł do mnie, mocno złapał za ramię i wyprowadził z sali. Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, Ciel i Sebastian zakneblowali go i wytaszczyli z przejścia do jednego z pokoi.
- Nie drzyj się, a nie będzie bolało - poinformował go Sebastian z przerażającym wyrazem twarzy i świecącymi, demonicznymi oczami. Więzień potulnie skinął głową.
- Dlaczego wziąłeś w tym udział? - spytałam, oceniając, co z nim zrobić.
- To oni! Zmusili mnie! - skłamał nieudolnie. Zdenerwowana wzięłam do ręki porcję narkotyku, którą wcześniej przeznaczył dla mnie, i siłą wsypałam mu do gardła, na co Ciel posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Nie mamy czasu - wytłumaczyłam się.
Po chwili zadałam więźniowi to samo pytanie, z tym, że teraz w jego żyłach buzował narkotyk, więc był bardziej wygadany.
- Czysty zysk - mówił, śmiejąc się. Nie potrafiłam zrozumieć jego słów, więc Ciel tłumaczył wszystko na polski. - Ci głupi ludzie zapłacą fortunę za pokazanie im lepszego świata.
- Zdecydowałam - oświadczyłam wściekła. - Zabij go, byle cicho.
W ułamku sekundy nóż przebił serce dilera, którego bezwładne ciało z lekkim stukotem upadło na ziemię. Wróciliśmy pod drzwi, nasłuchując.
- Coś długo nie wraca - można było po chwili usłyszeć.
- Może bawi się lepiej, niż przypuszczał? - kobieta zaczęła się śmiać.
- Nie, jest za cicho - bronił się ten pierwszy. - Emily, idź to sprawdzić.
Kobieta jęknęła z niezadowolenia, lecz dało się słyszeć kroki zataczającego się lekko ciała. Powtórzyliśmy wszystko krok po kroku jak z jej poprzednikiem z tym wyjątkiem, że teraz nie musiałam podawać WIZY - ofiara sama ją wzięła.
- Więc? Czemu to robisz?
- A co ktoś taki jak ty robi w takim miejscu? - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Herbatka u królowej nie smakowała? Taka mała suka jak ty nie zrozumie.
Uderzyłam ją z otwartej dłoni w twarz. To już się robi nudne. Nikt nic wprost nie powie, trzeba ich przymuszać.
- Zapytam jeszcze raz. Dlaczego?
- Dla zysku! Jak każdy z nas. A teraz daj mi spokój i tak nie powiem, gdzie szef.
- A czy ja o to pytałam? - odpowiedziałam złowrogim głosem. Wycelowałam pistolet i strzeliłam. Prosto w głowę.

Pierwsi wybiegli ochroniarze, na co Sebastian zareagował błyskawicznie i już po chwili została z nich krwawa miazga. Podeszłam do jednego z ciał i wzięłam broń trupa. Jemu już się chyba nie przyda. Wraz z demonami weszliśmy do sali produkcyjnej z gotowymi do strzału PM-63 Rak 25 nb.

- Na ziemię - poleciłam i wszyscy pracownicy wykonali polecenie. Teraz zwróciłam się do przełożonych: - Wy dwaj. Wstać i ręce do góry. Pod ścianę.

Zaczekaliśmy chwilę, aż demony wyprowadzą pracowników na zewnątrz. Gdy wrócili, oddałam im broń i wyszłam na zewnątrz pilnować więźniów, zanim przyjedzie policja. Dałam im tym do zrozumienia, że to, co zrobią z dwoma pozostałym z nimi mężczyznami, zależy od nich. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że oczy demonów świecą, a ich ciała zaczyna pochłaniać gęsta, czarna mgła. Wyszłam z budynku i podeszłam do związanych na ziemi nielegalnych imigrantów.

Sprawdzałam właśnie więzy, gdy w powietrzu rozniósł się donośny wrzask. Spojrzałam za siebie tylko po to, by ujrzeć cały budynek dławiony szkarłatnymi płomieniami. Imigranci wpatrywali się z przerażeniem w ten obraz, ale mnie wydawał się piękny, hipnotyzujący. Wiatr rozwiewał mi włosy, przez co musiałam je przytrzymać, a od ognia biło gorąco, lecz mimo to czułam dumę. Zakończyłam pierwsze zadanie i odniosłam sukces. Dlaczego więc czuję niepokój i wyrzuty sumienia? Co prawda zabiłam człowieka, ale humor poprawiało mi jedno z praw rządzących tym światem. Wpatrywałam się w ogień zwiastujący dla mnie zwycięstwo, w głowie wciąż powtarzając te słowa. NIE OSIĄGNIESZ NICZEGO BEZ POŚWIĘCEŃ.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nowy rozdział :> Dodałam go dopiero teraz, gdyż właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak dawno wrzucałam ostatni. Kolejne tworzą się... Jakoś >.< Nie wnikajmy, postaram się dodać jak najszybciej. Dziękuję za wsparcie i komentarze, to bardzo pomaga. To tyle! Do następnego


Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz