List

1.5K 117 37
                                    

Był tam, mogłam wyczuć na sobie jego wzrok.Czaił się gdzieś w tym korytarzu, zbyt tchórzliwy, by się pokazać i rozpocząć uczciwą walkę. Raz jeszcze obejrzałam się przez ramię, lecz zobaczyłam tylko czerń tunelu. Nad moją głową migotała stara, wypalająca się już lampa, a sam korytarz pełny był kurzu. Nie było w nim żadnych drzwi, więc jedyną drogą było albo iść przed siebie, albo zawrócić. Załadowałam pistolet i uniosłam go przed siebie gotowa do oddania strzału. Nie chce grać fair, to się dostosuję. Czujna zrobiłam kilka kroków w przód.

- Zuza! - Dostrzegłam Ciela i Sebastiana przede mną. Opuściłam broń na dół.

- Mam cię - dobiegł mnie z tyłu znienawidzony głos. Zareagowałam błyskawicznie. Uniosłam pistolet, odwracając się, by oddać strzał. Niestety, belka uderzająca w moją głowę była szybsza. Zdążyłam tylko zobaczyć wyszczerzoną twarz Zayna, później tylko CIEMNOŚĆ.

Gwałtownie otwarłam oczy i nic. Wciąż ciemność.

- Pomocy! - spróbowałam, bez odpowiedzi. - Jest tu ktoś?

Chwyciłam się za głowę, by odkryć, że nie ma żadnych śladów po uderzeniu. Gdzie ja jestem? Czemu jestem cała? I dlaczego leżę na czymś miękkim?

Wtem drzwi do pokoju się otwarły, w strumieniu światła wpadającego do środka zobaczyłam sylwetkę wysokiego mężczyzny. Jego czerwone oczy świeciły w tym słabym świetle. Patrzyłam  bez ruchu, jak podchodził do łóżka, obszedł je i... Podniósł roletę?!

- Dobrze się panienka czuje? - przemówił spokojnym, głębokim głosem. Początkowo światło mnie oślepiało, lecz po chwili widziałam już dokładnie twarz Sebastiana. Dotarło do mnie, że to wszystko było snem.

- Tak, nic mi nie jest - powiedziałam już spokojniejsza. - Za chwilę zejdę na śniadanie.

Podczas porannej toalety nie potrafiłam odgonić myśli od dzisiejszego koszmaru. Był inny niż poprzednie, które znów zaczęłam miewać od momentu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, czyli od jakiegoś tygodnia. Pojawiał się w nich motyw dziecka, lecz najczęściej porodu, podczas którego umieram. Czy ten dzisiejszy także obrazował moje lęki?

Wracając do ciąży, już w dniu, w którym ją odkryłam, zadecydowałam, że nie poinformuję o niej Ciela, tylko jakoś wezmę pieniądze na aborcję. Problem w tym, że jeszcze nie wymyśliłam, jak zdobędę taką kwotę, jaki lekarz dokona operacji i co najważniejsze - jak to utajnię przed wszystkimi.

Wyszłam z toalety i ubrałam krótkie czarne spodenki, białą bluzkę na ramiączkach oraz czarne zakolanówki i wysokie szpilki na platformach tego samego koloru. Włosy spięłam u góry dwoma wsuwkami, resztę zostawiając rozpuszczoną. Gotowa zeszłam na śniadanie.

- Dostałaś list- powitał mnie Ciel, gdy tylko stanęłam w progu przestronnej jadalni. Od kuchni oddzielała ją tylko lada, na wprost której znajdowały się duże, szklane drzwi prowadzące na taras. Po środku pomieszczenia stał stół z przygotowanym śniadaniem, oświetlany przez wpadające przez szyby promienie wschodzącego słońca.

Podeszłam do stołu i wzięłam do ręki kopertę. Rozerwałam papier i moim oczom ukazało się proste, ozdobne pismo. Teksty napisany był w języku angielskim.

„Drogi Psie Królowej,
Mam nadzieję, że miło spędzasz dni w tej pięknej porze roku, jaką jest lato. Ja wraz z moimi towarzyszami uwielbiamy przesiadywać w ogrodzie i napawać się pięknem rozbitych kwiatów. Chciałabym móc rozkoszować się ich pięknem bez zmartwień, lecz myśli me zakłóca pewna sprawa. W naszej ojczyźnie prym wiodą nowe narkotyki, przez większość pacholęć zwane „WIZA". Zatrzymani nie potrafią współpracować z policją, a ich aparycja wzbudza wiele kontrowersji. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, iż nie są one jeszcze uznane za nielegalne. Wszystko to sprawia, że moi legalni pomocnicy mają związane ręce. Zobligowało mnie to, by prosić Cię o pomoc, jako że piastujesz teraz stanowisko Strażnika Półświatka. Jedyny trop, jaki posiadamy, to fakt, że większość poszkodowanych odwiedziła pewne przedszkole. Wszelkie dodatkowe informacje o nim załączyłam na odwrocie listu. Antycypuję rychłe zniknięcie problemu, czyli fabryki, co opóźni dilerów i da nam czas na reakcję. Liczę także, że zdobędziesz próbkę narkotyku.
Z poważaniem, Królowa"

Przestudiowałam tekst po raz kolejny, czując rosnące podekscytowanie. Moje pierwsze zadanie! Podczas posiłku wspólnie z demonami zadecydowaliśmy co dalej, a już kolejnego dnia byliśmy gotowi na kolejny wyjazd do Zjednoczonego Królestwa, lecz tym razem celem podróży była Walia. Szczęśliwie dla mnie udało mi się namówić towarzyszy podróży na lot samolotem, a stało się tak tylko dlatego, że zagroziłam, iż z auta wręcz wyskoczę w trakcie jazdy, a dla pewności wydałam także rozkaz.

Teraz jechaliśmy taksówką do przedszkola, pod przykrywką przyszłych młodych rodziców, co za ironia losu. Ojca udawał Sebastian, czego wciąż nie potrafiłam zrozumieć, skoro to ja miałam grać matkę.
Spojrzałam na będącego na lewym siedzeniu kamerdynera. Zamyślony wpatrywał się w coś za oknem. Jego kruczoczarne włosy w nieładzie opadały na bladą twarz, jednocześnie odsłaniając czerwone oczy. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę, do tego krawat pod kolor włosów. Przeniosłam wzrok na prawo, napotykając Ciela. On był znacznie luźniej ubrany. Ta sama, sławna koszulka z Metallici, do tego ciemne dżinsowe spodnie. Ciemne włosy, dłuższe po stronie przepaski, zostawił luźno leżące na twarzy. Piękne, błękitne oczy, które jeszcze przed chwilą wpatrywały się w horyzont, skierowane były teraz na mnie, a ich właściciel przyglądał mi się z rozbawieniem. Ups, najwyraźniej zauważył, że mu się przyglądam. Spuściłam wzrok, unikając jego spojrzenia. Jeśli chodzi o mój ubiór, wzięłam czarne, krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach tego samego koloru. Ciemne włosy spięłam w wysokiego kucyka a oczy, ukryte teraz za okularami przeciwsłonecznymi, podkreśliłam mocno czarną kredką - taki nowy styl. Zdecydowałam także, że skoro nie lubię, to nie będę chodzić w sukienkach, bo kto mi każe?

W radiu leciała jakaś beznadziejna piosenka, lecz najwyraźniej nie przeszkadzało to kierowcy, który nieskrępowany wył ją, nawet nie znając tekstu. Śpiewał tak beznadziejnie, że nie mogłam pozbyć się głupiego uśmiechu z ust. Nagle piosenka ustała i została zastąpiona inną, którą od zrazu rozpoznałam. Było to „Not Gonna Die" autorstwa Skillet.

No! Not gonna die tonight!
We're gonna stand and fight forever!
(don't close your eyes!)
No! Not gonna die tonight!
We're gonna fight for us together!
No, we're not gonna die tonight!

Zorientowałam się, że śpiewam, więc ucichłam szybko i poddenerwowana spojrzałam na Ciela.

- Miło usłyszeć cię śpiewającą, szczególnie tę piosenkę - powiedział.

- Znasz ją? - spytałam z uśmiechem i tak zaczęła się nasza rozmowa o muzyce i zespołach.

Dojechaliśmy na miejsce i samochód stanął przed niewielkim budynkiem. Wyglądał jak typowe przedszkole, otoczone ogrodem z placem zabaw. Jednopiętrowy, zadbany budynek, utrzymany był w jasnych kolorach.

Przeszliśmy przez furtkę i skierowaliśmy się do drzwi placówki. Szkoda niszczyć tak ładne miejsce, lecz jeśli to tutaj produkowana jest WIZA, nie okażemy litości. Doszliśmy do drzwi i Sebastian zapukał dokładnie sześć razy (ach, to jego chore poczucie humoru...). Otworzyła kobieta około czterdziestki, przy kości. Miała krótkie blond włosy zaczesane do tyłu, a ubrana była w prostą, szarą spódniczkę i biało-czarny golf. Otaksowała nas wzrokiem.

- Tak?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ta dam! Mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję za gwiazdki, komentarze itd. To naprawdę dopinguje ;) 

Ps. Zdjęcie zobaczyłam w wyszukiwarce i mimo, że nie pasuje musiałam dodać! Strasznie mi się spodobało...

Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz