Game over

882 84 14
                                    

Niewiele czasu minęło, zanim pode mną uzbierała się kałuża krwi. Nie miałam siły, by utrzymać się na nogach, więc jedynie wisiałam bezwładnie na utrzymujących mnie łańcuchach.
- Wiesz, wolałem cię młodszą - śmiał się siwiejący mimo młodego wieku Zayn. - Teraz tylko tak możemy się zabawić.
- Miałam trzynaście lat, ty psycholu - starałam się brzmieć groźnie pomimo beznadziejnego stanu.
W kilku krokach podszedł do mnie i mocnym szarpnięciem za włosy uniósł mi głowę. Przechylił małą fiolkę i nalał mi do oka przejrzystą ciecz, która okazała się kwasem. Nie zdołałam zdusić w sobie krzyku, gdy spłynęła z soczewki, (która okazała się niesamowicie wytrzymała) i dotknęła skóry, parząc ją niczym płomienie. Zanim cofnął dłoń, przejechał paznokciami po moim policzku, na którym chwilę później pojawiła się krew. Odszedł trochę ode mnie tylko po to, by z przechyloną głową patrzeć ma moje cierpienie. Jakby pod wpływem nagłego olśnienia uderzył mnie pięścią w brzuch. Ani to wyszukane, ani oryginalne, lecz ból tak czy inaczej wywołało. Nie wiedziałam, ile jeszcze dam radę wytrzymać, a najgorsza była świadomość, że to wszystko przez kolejny już, źle wydany przeze mnie rozkaz. Mój oprawca podszedł do stojącego pod ścianą stołu i wziął do ręki srebrny, bogato zdobiony nóż, który zdążyłam już nadzwyczaj dobrze poznać. Nieśpiesznym krokiem wrócił, uważnie przyglądając się moim rękom, poznaczonym już przez niego licznymi pamiątkami. Jakimś cudem znalazł miejsce, gdzie skóra była jeszcze cała i przyłożył do niej narzędzie, zastanawiając się zapewne jaki wzór tym razem wygrawerować.
Drzwi do pomieszczenia wyleciały z zawiasów z wielkim hukiem. Zaskoczony Zayn podskoczył w miejscu, przypadkowo wbijając mi nóż w rękę niemal do kości. W przejściu stanęli Ciel i Sebastian. Kamerdyner od razu skoczył w stronę Zayna, wyrywając mu z ręki ostrze i jednym kopniakiem posłał go na ziemię, podczas gdy Ciel podbiegł do mnie i zerwał łańcuchy. Podtrzymał mnie dosłownie chwilę zanim zaliczyłam bliskie spotkanie z posadzką. Zwróciłam z powrotem wzrok na lokaja, który zdążył już sprawić, że brązowowłosy szaleniec leżał na podłodze niezdolny do ruchu. Oczami przepełnionymi wściekłością patrzył to na Sebastiana to na mnie. W ułamku sekundy wstał i ruszył w moją stronę z zamiarem posłania mnie na tamten świat. Mężczyzna nie przewidział jednak, że facet (a właściwie demon), który już raz z łatwością go pokonał, stoi tuż koło niego, gotowy, by zareagować. Nóż przebił brzuch mężczyzny zanim ktokolwiek zdążył zareagować, na co ten padł na ziemię, jęcząc z bólu.
- Stój - powiedziałam słabym głosem, gdy błysnął drugi nóż, wycelowany tym razem w gardło. - To ja miałam go zabić.
- Jak sama mówiłaś - Ciel patrzył na mnie poirytowany - to tak, jakbyś ty go zabiła, lecz za naszym pośrednictwem.
- Ale jego chcę zabić ja sama - postawiłam sprawę jasno i niepewnie podeszłam do stolika pełnego broni, na którym brunet nieroztropnie położył mój pistolet.
Spojrzałam na człowieka, o którego śmierci marzyłam tak długo. Kiedy wyobrażałam sobie ten moment, a robiłam to wiele razy, cierpienia Zayna trwały godzinami. Rozkoszowałam się każdym jego krzykiem, każdą łzą. Miałam czas, by czerpać radość z jego katuszy sekunda za sekundą, jednocześnie sprawiając, by odpokutował za swoje grzechy. To miała być moja własna sprawiedliwość.
Teraz, gdy w końcu miałam szansę wcielić mój plan w życie, byłam na to za słaba. Zresztą, czy aż tak różniłam się od mężczyzny? Słaniałam się na nogach i zemstę musiałam dokonać jak najszybciej, nie ryzykując, że zemdleję, zanim zobaczę jego bezwładne ciało u moich stóp. Nierównym krokiem, z uniesioną dumnie głową, zbliżyłam się do mojego leżącego na ziemi, pokonanego wroga. Trzymając broń oburącz tak, aby chociaż trochę zmniejszyć drżenie rąk, wycelowałam w Zayna, którego rozszerzone w szaleństwie i strachu oczy wpatrywały się we mnie.
- Dziwka - splunął w moją stronę, podnosząc się na łokciach. Cień uśmiechu zagościł na mojej twarzy, wszelkie wątpliwości zniknęły. Pociągnęłam za spust, pistolet wystrzelił, a bezwładne ciało zbrodniarza osunęło się na ziemię. Zwyciężyłam.
Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać, a ciemność zasłoniła pole widzenia. Czując, jak ucieka ze mnie życie, upadłam na podłogę, pochłonięta przez wszechobecną nicość.
***
Z trudem podniosłam ociężałe powieki. Leżałam w jakiejś małej łódce, nade mną stał wiosłujący Ciel. Spróbowałam usiąść, na co pojazd odpowiedział lekkim kołysaniem. Ubrana byłam w długą, prostą suknię koloru czarnego. Rozejrzałam się wokoło. Ocean sięgał po horyzont, lecz najdziwniejsze było to, co w nim pływało. Otaczały mnie sceny z mojego życia, widziane oczami osoby trzeciej. Przedstawiały moją mamę trzymającą w rękach jakieś niemowlę, pięcioletnią mnie bawiącą się z innymi dziećmi, a nawet mój pierwszy dzień w szkole. Nie wszystkie przedstawiały jednak te wesołe momenty. Były tam także chwile spędzone w niewoli, te krótko po powrocie a także ostatnie miesiące. Największy smutek wywołała jednak ta przedstawiająca mnie i niemowlę, moje dziecko, które zdecydowałam się pozostawić bez rodzonej matki. Odwróciłam wzrok od tafli wody i zobaczyłam majaczący w oddali ląd.
- Zbliżamy się - głos Ciela w tej pięknej ciszy drażnił moje uszy.
Dotarliśmy na wyspę, gdzie demon bez słowa poprowadził mnie w nieznane. Znajdował się tam plac otoczony ruinami starej budowli, a ja jego środku podstawiona była kamienna ławka. Doskonale wiedząc, gdzie się znajduję, usiadłam na niej, szykując się na nieuniknione.
- Jeśli chcesz - mówił niechętnie demon - możemy jeszcze wrócić i zaczekać aż wychowasz syna.
- Nie. Zrób to teraz. Przerwij tę klątwę, przez niektórych nazywaną życiem. Potraktuj to jako rozkaz.
- Yes, my love - skwitował sarkastycznie ze zwycięskim uśmiechem.
Sebastian powiedział kiedyś, że jego panicz nigdy nie przegrywa i zawsze dostaje to, czego chce. Tę grę wygrał, może zabrać nagrodę, którą jak mniemam jest moja dusza. Czy czuję się przegraną? Nie. W pewnym sensie, też jestem zwycięzcą. Zwycięzcą gry, która od początku była przegrana.
Powoli zbliżał się do mnie, a ja zamknęłam oczy, czekając z niecierpliwością na to, co ma nadejść. W tamtej chwili wiedziałam tylko jedno. 

Game over.


Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)Where stories live. Discover now