19. Musisz mi zaufać, kochanie

4.4K 159 161
                                    

POV: Aiden

Wszystko ostatnio staje się prostsze. Nie muszę już uciekać. Kiedyś mój umysł działał na najwyższych obrotach, aby nie popełnić żadnego błędu. Pamiętałem nawet o głupich paragonach sklepowych. Zabierałem je gdybym potrzebował alibi. Wymieniałem karty w telefonie co parę dni a później znikałem, na kilka a czasem kilkanaście dni. Imprezowałem tak, że każdy dzień zlewał się w jedno. Traciłem poczucie czasu. To przez to całe gówno, które brali w tego typu miejscach. Nie mogłem spać z obawy, że ktoś może nas wszystkich sprzedać i zaraz do sypialni wpadnie mi grupa w kominiarkach. Szkoła była dla mnie nie ważna, dlatego zawaliłem rok. A mimo to wtedy czułem się lepszy, ważniejszy od innych. Pieniądze, kobiety, możliwości.

Prochy...

Nigdy nie brakowało mi pieniędzy, ale każdy wmawiał mi, że bawię się za hajs tatusia a on jedyne co robił to zachwalał Landona. "Popatrz na swojego brata. Powinieneś być z niego dumny. Zobacz on coś osiągnął, a ty? Potrafisz tylko szaleć za nasze pieniądze". Więc zacząłem zarabiać sam. Postanowiłem udowodnić mu, że też mogę być kimś. Gdy poznałem Diega wszystko przyspieszyło a zarabiane przez mnie kwoty zaczęły przekraczać kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

Byli też tacy, którym przestało się to podobać, lecz długo nie protestowali. Po kilku dniach znikali w niewyjaśnionych okolicznościach albo ich ciała zostały znajdowane w rzekach lub melinach. Ktoś może pomyśleć dlaczego więc ja jeszcze chodzę po tym świecie? Gdyby Ghost chciał, za pięć minut mógłbym przecież wylądować na środku oceanu z kulką między oczami, ale on nie jest na tyle głupi. Ja też nie. Dlatego mnie wybrał. Byłem od nich sprytniejszy, mądrzejszy, pozbawiony uczuć.

Diego mógł im grozić, mieli rodziny, żony, dzieci. Zależało im i dla nich zrobiliby wszystko. Mi nie zależało wtedy na nikim, Diego doskonale to wiedział. Inni oddawali życie, aby chronić swoje rodziny. Bo za zdradę kara była tylko jedna. Życie - dla jednych tak cenne dla drugich obojętne.

Cabrera nie obawiał się o własne życie ale o życie swojej rodziny, którą posiadał jak większość ludzi. Piękna żona i dwie małe córki.

Pewnej nocy, gdy miałem być ustawiony w klubie i wprowadzać towar podsłuchałem rozmowę jednego z naszych z jakimś obcym kolesiem w garniaku. Ktoś go sprzedał do konkurencji a ta chciała wybić jego rodzinę. Wiedziałem, że Ghost był wtedy w Brazylii ale zadzwoniłem do niego. Pierwszy raz słyszałem w jego głosie coś na kształt paniki. Powiedział, że nie wie ile osób go sprzedało ale za to zapłacą, a jeśli ja jestem w to zamieszany to sam mnie zamorduje. Niestety nie miał innego wyjścia i musiał mi zaufać. Podał mi adres pod który pojechałem. W starym, zagrzybionym mieszkaniu czekała jego żona i dwójka dzieci. Kobieta miała ze sobą tylko jedną małą walizkę. Z jej telefonu jeszcze raz porozmawiałem z Cabrerą. Kazał mi zawieźć je na granice z Meksykiem, gdzie już czekają jego ludzie. Tamtej nocy, wszyscy jego pracownicy przebywający w posiadłości zostali zamordowani.

Życie za życie...Cabrera w podziękowaniu za pomoc w uratowaniu trzech najważniejszych kobiet w jego życiu, zagwarantował mi nietykalność. Był człowiekiem honoru i dotrzymywał słowa. Na dowód jego wdzięczności zdradził mi swoje imię. Było jak wyróżnienie i przekleństwo w jednym.

Myślałem, że dzięki temu będę mógł odejść w spokoju. Diego nie mógł mnie zabić, nawet po tym jak stracił dwieście tysięcy dolarów a dwóch jego ludzi poszło za kraty.

Mnie...Nie mógł zabić mnie.

*

Była szczęśliwa. Widziałem w jej oczach ekscytację, która szybko zmieniła się niepokój.

-Martwisz się - powiedziałem patrząc na Cassie, której uśmiech z sekundy na sekundę malał.

-Wyobraziłam sobie jak zareaguje mama.

Divine Destiny // ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now