Epilog

5K 180 108
                                    

POV: Aiden

-Chyba powinnaś się przyzwyczaić, że każdy w twoim życiu cię zostawia.

Umarliśmy. Od tego momentu "nas" już nie było. Widziałem jak pęka, jak uchodzi z niej życie. Proszę rzuć się na mnie, bij mnie. Ten ból będzie lżejszy niż obecna agonia.

Jedna łza spłynęła jej po policzku. Była jak ocean w którym tonąłem, nie mogłem oddychać. Chciałem ją chwycić za rękę, otrzeć łzę i błagać o wybaczenie.

To wszystko co powiedziałem... lepiej będzie jeśli mnie znienawidzi. Już dawno powinna to zrobić. Ona zasługuje na szczęście. Na kogoś z kim będzie bezpieczna.

Patrzyła na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami. Zagubionymi, zdradzonymi, rozczarowanymi.

Już nie krzyczała. Odwróciła się i odeszła. Nawet nie mogłem jej pocałować. Tak bardzo cię przepraszam.

Gdy się oddalała, moje serce bolało coraz bardziej. Czułem jak wzrok moich i jej przyjaciół ląduje na mnie ale miałem to w dupie. Do ostatniej sekundy patrzyłem na nią a później zniknęła. Tak po prostu zrujnowałem wszystko.

-Ty idioto! - rzuciła się na mnie Vera -Ona cię szukała! Martwiła się! A ty się zabawiasz z jakąś szmatą?! Jesteś śmieciem rozumiesz to? - jej przyjaciele próbowali ją odciągnąć, ale ja nie zrobiłem nic. Wiedziałem, że na to zasługuje - Ona wierzyła, że się zmieniłeś ale jesteś zwykłym kryminalistą! Idź roznosić prochy ćpunom! - Wyszarpała się i schowała się za budką.

-Wiesz co Wood? Spierdalaj - powiedział spokojnie Harris. Jego twarz wyrażała pogardę i rozczarowanie. Chłopak splunął jeszcze na moje buty i rzucił ostatnie spojrzenie, którego nigdy wcześniej nie widziałem w jego rozradowanych oczach. Razem z siostrą zabrali rzeczy i odeszli z nikim się nie żegnając.

-Co tak stoicie? Jeszcze was okradną! - krzyknąłem do pozostałych, wysilając się na uśmiech i fałszywy śmiech. Stali jak wmurowani, próbując odnaleźć we mnie człowieka, którego kiedyś znali. Machnąłem na nich ręką bo chciałem jak najszybciej stamtąd odejść. Wiedziałem, że kolejny wieczór spędzę z butelką wódki, która odetnie mnie od rzeczywistości.

-Pojebało cię? - Bauer złapał mnie za ramię i odwrócił w swoim kierunku.

-Może złapiemy się jutro, bo dzisiaj każdy coś ode mnie chce - rzuciłem do Maddy na co ta przewróciła oczami i zeskanowała Shawna od góry do dołu, niesmacznie żując przy tym gumę.

-Co to kurwa było? Przecież nie taki był pl...

-O chuj ci chodzi co? Przespaliśmy się kilka razy i było fajnie, ale mi się znudziła, po co to drążysz? Aaa, chyba że też byś chciał to proszę bardzo, teraz jest wolna - zaśmiałem się sztucznie ale w środku wymierzałem już sobie kolejną karę z listy, którą dla siebie przygotowałem.

-Powinienem ci teraz przyjebać, ale szkoda mi rąk na takie ścierwo - wysyczał kręcąc głową.

Zawiodłem go. Byłem tego świadomy, ale nie mogłem mu powiedzieć prawdy.

Wróciłem do pokoju motelowego na przedmieściach miasta. Kolejną noc spędziłem na piciu najtańszej wódki i wyciąganiu kolejnych papierosów z paczki jakby to były cukierki. Wpatrywałem się w jej zdjęcie, które było tapetą w moim telefonie, aż obraz przed oczami zaczął mi się zacierać.

Nie powiem im. Nie powiem im, że cię kocham i przez tę miłość musiałem cię stracić. Dla twojego bezpieczeństwa.

Lecz wierzę, że pewnego dnia się spotkamy i nic już nas nie rozdzieli, bo jesteś moim boskim przeznaczeniem.

Koniec części pierwszej

Hejka<3 Bardzo wam dziękuję, że zachcieliście przeczytać pierwszą część trylogii Divine. Z tego miejsca chciałam was zaprosić na drugą część, ponieważ od razu wlatuje prolog Divine Salvation. 

Jest mi niezmiernie miło, gdy czytam wasze komentarze (zarówno te na Wattpadzie jak i te na TikToku) Napisanie tej książki było moim marzeniem a dzięki wam na prawdę czuję, że je spełniłam. Nigdy też nie chciałam nikogo urazić, więc jeśli ktoś poczuł się źle przez moje słowa to bardzo go za to przepraszam, ponieważ nigdy nie było to moją intencją. 

Za wszystko wam po prostu dziękuję <3

-A. 

Divine Destiny // ZAKOŃCZONE Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon