Minęły cztery dni od momentu tragicznych dla niego wydarzeń. Powinien się nie przejmować. Przecież nie zrobił niczego z własnej woli. Nie doprowadził do śmierci tamtych dzieciaków na własne widzimisię. Zmuszono go. Też pod groźbami śmierci zresztą. Poza tym znalazł się między młotem a kowadłem.
Syn dyrektora wyraził się przecież wystarczająco jasno. Jeśli nie będzie jego właśnie uważał głównie za swego Pana, może skończyć tragicznie. Długo się wahał jak postąpić. Komu być bardziej posłusznym? Czyje rozkazy wykonywać w pierwszej kolejności?
Uwierzył zapewnieniu swego dotychczasowego Pana. Musiał między innymi jego zadowolić. I dyrektora. Inni byli mniej ważni. Mimo podjęcia takiej, a nie innej decyzji, niepokój go nie opuszczał. Wierzył także bowiem w zapewnienia Lo, że jeśli nie będzie mu posłuszny... Zadrżał na samą myśl. Wolałby się nie przekonywać, co jest mu w stanie zrobić, gdy coś sobie postanowi względem niego. Wiedział, że mogą to być rzeczy straszne. Cała jego nadzieja w tym, że ktoś go obroni.
Zadrżał raz jeszcze. Tym razem nie ze strachu, a z zimna, które nieco mu doskwierało, bo w ich pokoiku nie było za ciepło. Przymknął na powrót oczy, które długo błądziły w ciemności po małym niemal pustym pomieszczonku. Idealnie w momencie, w którym zamknął powieki, ktoś otworzył drzwi opatrzone numerem trzynaście. Wahał się, czy powinien wstać i paść przed przybyszem na kolana, jak zrobiłby idealny niewolnik. Nie miał wątpliwości, kto do nich przyszedł. Jakiś Pan.
Światło zostało włączone. Poczuł się niekomfortowo, gdy jasność pożarła czerń dającą ukojenie. Poruszył się niespokojnie. Przybysz to zauważył. Ściągnął z niego koc, a on nie miał innego wyjścia, jak tylko klęknąć i... przyjrzeć się przez ułamek sekundy... komu właściwie. Nie widział jeszcze tego wampira. Bo wampir to był z pewnością.
— Hmm... A ty to kto? — zapytał jakby sam siebie brązowowłosy. Nie miał pojęcia, czy powinien odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Milczał zatem, licząc na brak kary z tego powodu.
Z opresji i nagłego napięcia wybawili go Max i Jo, którzy także zdążyli się już przebudzić, przyjmując adekwatną dla dobrze wytresowanych niewolników pozycję. 
— Wróciłem — rzucił wyraźnie do nich od niechcenia wampir.
— Witaj, Panie — odparli równo chłopcy i podpełzli na kolanach do jego nóg. Przybysz zdawał się być zadowolony. Poklepał ich po głowach jak grzeczne zwierzątka. Pociągnął Maxa za obrożę, zmuszając do wstania i wbił się w jego szyję, pijąc łapczywie. Mlasnął zadowolony, kiedy skończył. 
Dla Geo stało się jasne, kogo miał przed sobą. To musiał być ten wampir, który wcześniej zajmował się ich tresurą, a musiał wyjechać na jakiś czas. Miał jednak wrócić i znów się nimi zająć. Jak widać... powrócił.
Biła od niego niepokojąca aura tajemniczości. Ten Pan budził w nim głęboko skrywany lęk, który teraz z łatwością wypływał na wierzch.
— Kim on jest? — zapytał znów mężczyzna, tym razem swoich niewolników.         — To niewolnik, którego tresuje nasz chwilowy opiekun, Panie — odparł Lo, bo Max dochodził do siebie po utracie krwi.
— Ach tak. — Podniósł go niedelikatnie za włosy. Zmuszony został do wstania. Wampir zaciągnął się jego zapachem. Dotknął tyłu jego szyi. Ciało przeszył mu dreszcz. Nacisnął raz jeszcze na ten sam punkt, a jego nogi jakby same, bez udziału woli, złożyły się w klęku. Opadł czołem na but Pana. — Niemożliwe. Skoro jesteś tu od niedawna, a otrzymałeś już zastrzyk, to, tak czy siak nie powinien jeszcze działać. A przynajmniej aż tak. Organ warunkowej uległości też już prawie całkowicie wyrósł. Naprawdę interesujący z ciebie przypadek — mruczał gdzieś nad nim do siebie wampir, a on chłonął każde jego słowo. Wreszcie otrzymał jakiś strzępek informacji... i nie podobały mu się one ani trochę.
                                      
                                   
                                              CZYTASZ
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
 
                                               
                                                  