~~~~44.~~~~

676 42 5
                                        

W kuchni uwijali się niewolnicy. Ci sami, których miał okazję spotkać chwilę wcześniej, a także trzech innych, wyglądających na nieco starszych. Na widok wampira wszyscy oderwali się od swoich prac i opadli kolanami na posadzkę. Jak zwykle ten sadysta czerpał z tego widoczną satysfakcję. Nawet się z tym nie ukrywał, po prostu uśmiechał wrednie, dobrze się bawiąc.

— Wstańcie — polecił im i podszedł do jednego z nich. Coś powiedział dosyć cicho. Nie zdołał usłyszeć, a ciekawość zżerała go od środka.

Chyba nie chodzi o żaden durszlak. Całe szczęście. Chociaż... może jest bardziej kreatywny?

Chłopak, któremu coś mruknął cicho, opuścił pomieszczenie. Razem z nim wyszedł jeszcze jeden. Trochę się zaniepokoił.

Z wyrazu twarzy innych sług nie potrafił nic wyczytać, z Pana Mam-Kij-W-Dupie tym bardziej. Przyszło mu tylko czekać, nerwowo przestępując z nogi na nogę.

— Może jesteś jeszcze głodny, co piesku? Chcesz coś zjeść? — spytał dupokij.

Nic nie odpowiedział, bo pytanie to z jakiegoś powodu wydało mu się wielce podchwytliwe. Chciał go wciągnąć w jakąś swoją gierkę, a on nie miał na to najmniejszej ochoty. Wystarczyło mu już jedno wpakowanie się w kłopoty przez te głupie małe zawody w porównania, wystarczyło mu to w zupełności.

— Zadałem ci pytanie, niewolniku. Jeśli Pan o coś, jego niewolnik odpowiada. Odpowiedz.

— Nie, nie jestem głodny, Panie — odparł, miał nadzieję, neutralnym tonem, hamując przekleństwo, które tak bardzo chciało opuścić jego usta.

Powiedział prawdę. Głodny nie był. Może wampir robił to w niecodzienny sposób, ale pozwolił mu się najeść. Co prawda odczuwał ochotę na coś słodkiego, ale wolał nie ryzykować. Jego właściciel miał raczej specyficzny gust, jeśli chodziło o sposoby karmienia swoich niewolników. Już wyobrażał sobie, jak mówi mu, że chciałby zjeść lody, a ten maczając swoje kutasisko w nich, kazałby mu je z niego zlizywać.

Podziękuję za podobne atrakcje.

Duradel starał się nie uśmiechnąć, odczytując myśli chłopaka. Musiał przyznać, podobały mu się, zwłaszcza ta ostatnia. Postanowił ją zapamiętać. Przyda mu się na planowane przyjęcie.

Będziesz zlizywał z niego nie tylko lody, Aniołku — zaplanował sobie zadowolony z pomysłu. Zatem coś słodkiego, tak?

Zielonooki wiele by dał, aby móc odczytać myśli tego nietrzymającego na wodzy swego kutacha dupka. Zakładał, że odwrotnie działo się podobnie. Niestety lub stety nie mieli wzajemnie dostępu do swych mózgowych imaginacji.

Śledził uważnie każdy krok gwałciciela. Podszedł do dosyć długiego kamiennego blatu, na którym pod specjalnymi przykryciami leżały sobie spokojnie smakowicie wyglądające cista, ciasteczka, babeczki. Na sam ich widok ślina naszła mu do ust. Inni niewolnicy w kuchni oddychali niespokojnie. Spodziewał się, że ciężko im się tu pracowało, nie mogąc choć tego spróbować. Postanowił to zmienić, jeśli będzie miał okazję.

— Podajcie mi nóż. I talerzyk. — Niewolnicy rzucili się do wykonywania polecenia. Oprócz wymienionych rzeczy przed wampirem pojawiła się także srebrna taca, a na niej zdobiona serweta i widelczyk. Wypolerowanej na błysk szpatułki do podawania ciasta także nie zabrakło.

Krwiopijca oczywiście nawet nie podziękował za podanie tego wszystkiego, tylko ukroił sobie, na co miał ochotę i nałożył kilka babeczek i rurek z kremem i usiadł przy największej wyspie kuchennej, jaką w życiu widział. Obżerał się jak świnia, patrząc prosto na niego. Napawał się jego głodnym na słodycze wzrokiem.

Slave Academy. Yaoi (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz