W jaki sposób Duradel Gist zapewnił sobie na własność prawo do posiadania niewolnika, który z nie do końca wiadomego mu powodu, spodobał mu się i zapragnął mieć go dla siebie? A przy okazji jak pokazał temu, który go zdradził, że z nim się nie pogrywa? To proste. To bardzo proste. Wystarczyło, że był sobą. A gdy był sobą, nikt mu nie odmawia. I gdy wreszcie nadszedł ten dzień, dzień zemsty na dyrektorze Akademii, tej Akademii, był gotowy. I tak jak się spodziewał, wszystko poszło po jego myśli. Ale od początku.
          Pojechał do Akademii sam. Bez obstawy i Lawrence'a. Nie miał też zamiaru się zapowiadać. I bez tego będzie musiał zapewne wysłuchiwać ujadań Lo, jak to go wystawił, jak zmienił jego plany na swoją korzyść, a gdyby się zapowiedział, to już na pewno ten by warował przy drzwiach, czekając nań. Dzięki brakowi zapowiedzi swego przyjazdu, istniało prawdopodobieństwo, pewnie małe, że tego durnego gnojka nie będzie w Akademii, że gdzieś wybył, i tak choć część jego irytacji wyparuje.
          A irytował się. I owszem. Gdy pomyślał sobie, że ten wstrętny skurwysyn, śmiał wystawić jego, wszystko się w nim gotowało. Był porywczy, owszem, ale potrafił się też kontrolować. Gdy był na chwilę przed własnym wybuchem, wyżywał się. Najczęściej na materii nieożywionej, choć to rzecz jasna żadną regułą nie było. Tego dnia musiał się wyżyć, nim przybył do tego skurwysyna. Złamał kilka grubych metalowych prętów. Wygiął podkowę, sam nie miał pojęcia, skąd ją wziął. Wgniótł pięścią karoserię jednego ze swych samochodów. Dopiero po takim przygotowaniu wsiadł do jednego z aut i ruszył. Prosto do celu.
          Akademia leżała na uboczu miasta. Największego miasta w ich strefie. W zasadzie to nie można było nazwać tego obszaru nawet przedmieściami. Choć pośród malowniczych obszarów, głównie lasów i większych oraz mniejszych jezior, co i rusz znajdowały się większe budynki, w zasadzie wieżowce, jednym z nich był wszak sam hotel prowadzony przez Akademię, przez jej dyrektora, to on trzymał na niej swe łapy. Zatrzymał się przed nim na chwilę samochodem. Spojrzał na misternie jak na wieżowiec wykonaną elewację, teraz już raczej się tak nie budowało, chyba że chciało się podkreślić ekskluzywność miejsca. 
          O tak, ten hotel z całą pewnością można było nazwać luksusowym. Z całą pewnością nie dało się o nim powiedzieć, że hotel ów znajduje się w nowym budynku, nie, liczył on sobie grubo ponad sto lat, nawet ze sto pięćdziesiąt bodajże. Już od wejścia gości, praktycznie same wampiry, witało kilku schludnie i wykwintnie ubranych młodych ludzi, pracownicy hotelu (choć zgodniej z prawdą należałoby rzec — niewolników). 
          Hotel ten słynął z nienagannej, doskonałej wręcz, perfekcyjnej obsługi, wykwintnych potraw i jeszcze wykwintniejszej krwi. W piwnicach hotelu mieścił się specjalny bar, w którym podawano świeżo pobraną krew. W zasadzie nie pozwalano gościom na gryzienie w szyję czy w inne części ciała niewolników, czy jak to niektórzy ładnie określają — żywicieli. Ale jak wiadomo, każda reguła, a przynajmniej wiele z nich, tak samo i ta, posiada kilka wyjątków. Czasami do baru zaglądały tak znamienite postacie, że odmowa wykonania ich życzeń, czy jak kto woli, zawoalowanych rozkazów, wypowiedzianych pięknymi słowami, podpartymi równie wysublimowanymi, ledwo widocznymi gestami, zwyczajnie nie wchodziła w grę. I tak oto towar, przynajmniej z reguły nietykalny dla gości, aby się nie zużywał za bardzo, stawał się jak najbardziej dostępny i osiągalny dla ich... właściwe będzie powiedzenie, iż ich kłów. Długich, białych, kilkucentymetrowych kłów. 
          Z jakiegoś powodu takie „bezpośrednie spożycie" nadwątlało siły niewolników zdecydowanie bardziej, niźli pobieranie z nich o wiele częściej ściśle określonej ilości krwi. Wtedy też chłopcy mieli o wiele więcej czasu na odpoczynek, toteż prawdę powiedziawszy, nie narzekali. Przeciwnie, sami chętnie się oddawali. Bo może i faktycznie, sił im po takim spożyciu ubywało zdecydowanie, to chociaż bolało mniej poprzez jad uwalniany z kłów wampirów przy ugryzieniu, chyba że wampir nie chciał, z reguły jednak tak się działo. A przy normalnym pobieraniu znieczulenia żadnego nie dostawali, oczywiście zazwyczaj, bo i tutaj czasami, bardzo rzadko, jakieś odstępstwa z rozmaitych powodów miały miejsce.
                                      
                                   
                                              CZYTASZ
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
 
                                               
                                                  