#14

21 0 0
                                    


Na samym wstępnie, chciałabym przeprosić za długą nieobecność, jednak przez sytuację prywatną nie miałam czasu, ani ochoty pisać. Wracam z nową energią i mam nadzieje że moja książka nie będzie aż tak żenująca. Chciałabym podkreślić ze jestem otwarta na każdą krytykę, ponieważ się dopiero uczę i pomagały by mi różne uwagi. Rozdziały mogą pojawiać się różnie, to zależy od mojego czasu, ale jeden przynajmniej pojawi się w tygodniu (;. 



Coraz bliżej do ślubu, a ja nadal nie mam żadnego planu ucieczki, ucieczki od mężczyzny, który chce sprawić, że będę żyć zamknięta w klatce, bez szansy na szczęśliwą przyszłość. Westchnęłam i poprawiłam się na tylnym siedzeniu taksówki. Victor od ostatniego wydarzenia nie pozwalał wychodzić mi z „domu", jak stwierdził, miała być to kara za tamtejszą ucieczkę. Jednak po moich błaganiach w końcu zgodził się na spotkanie z Maggie, która niedawno przyleciała do Chicago, zatrzymała się u mojego brata, żeby nie płacić niepotrzebnie za hotel. Wjechaliśmy do miasta, a ja skupiłam się na widoku za oknem, widziałam szczęśliwe pary i grupy nastolatków, które beztrosko spędzały wolny czas w miłym gronie. Zaszkliły mi się oczy na myśl, że gdyby nie ta cała sytuacja i zdarzenia przed laty, mogłabym dalej żyć swoim nudnym, lecz szczęśliwym życiem, poker spierdolił mi wszystko. Pojazd zatrzymał się przed knajpą, w której się umówiłyśmy, zapłaciłam kierowcy i wyszłam z samochodu. Chwyciłam za drzwi od knajpki i weszłam do środka, rozglądnęłam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej przyjaciółki. Miejsce było przytulne, w całej „restauracji" dominowały jasne kolory, a meble zostały zrobione z brzozy. Zauważyłam Maggie z moim bratem w rogu lokalu oraz kiedy podeszłam bliżej z kimś jeszcze. Ruszyłam do niej zirytowana, miałyśmy spędzić ten czas w dwie bez żadnych osób trzecich i zalać mój ślub winem. Gdy miałam już ją opieprzyć, spojrzałam na osobę naprzeciwko ich dwójki.

– Witaj Eva – uśmiechnął się Andre.

– Co on tu robi? – skierowałam wzrok na Maggie.

– Znacie się? – zapytał zszokowany Olivier. Pokiwałam głową i siadłam obok Andrego.

– Wiem, że miał to być babski wypad – zaczęła Maggie – ale twój brat razem ze swoim znajomym mają pewien plan, jak uratować damę z oparów – zaśmiała się Maggie jedna z nas. Skrzywiłam się, ponieważ nie podzielałam jej humoru. Westchnęłam i zapytałam

– Więc?

– Andre ma dom rodzinny w Austrii – powiedział mój brat – możemy się tam wszyscy przeprowadzić

– Przecież Victor nas znajdzie, po drugie jak to ma niby wyglądać? – rzuciłam zirytowana – nie umiemy nawet tamtejszego języka!

– Andre mówi biegle po niemiecku, poradzimy sobie – próbował uspokoić mnie mój brat.

– Wiecie, że to niebezpieczne, jeżeli nas znajdzie, to będziemy trupami, a jeszcze przed tym zabije naszą rodzinę – skrzyżowałam ręce na piersi, nie uważałam tego za dobry pomysł.

– Postaram się, żeby nas nie namierzył, a rodzina jest bezpieczna – zaczął Andre – Wyjeżdżamy jutro po południu, odbywają się wtedy wyścigi, a Victor nie przegapi takich łatwych pieniędzy – wpatrywałam się w bruneta z jawną ciekawością – Sprawdziłem dom Hayesa, na tyłach budynku znajduje się duży ogród, sama w sumie wiesz, na samym końcu za drzewem jest furtka, która prowadzi na kamienistą drogę, będziemy tam na ciebie czekać – skończył i spojrzał na mnie.

– Rozumiem... ale co z rodzicami? – zapytałam.

– Im nic nie będzie – powiedział stanowczo Olivier – nie przejmuj się nimi teraz.

Między nami zapanowała krępująca cisza. Każdy wiedział, że jest to jedyna szansa, żeby wydostać się od Victoria, jednak nosi ze sobą to duże konsekwencje.

– Mam coś ze sobą zabrać? – zapytałam, przerywając grobową ciszę.

– Nic nie bierz, kupimy potrzebne rzeczy na miejscu – odpowiedział Andre.

Przez kolejne godziny rozmawialiśmy o tym, jak to będzie wyglądało. Każdy był mniej lub bardziej zestresowany oprócz Andrego, stworzył jakąś dziwną aurę spokoju, dziwiłam się mu strasznie każdy miał z tyłu głowy, że jeżeli coś pójdzie nie tak, to możemy nawet stracić życie, jednak po nim nie było widać strachu. Jest to, może ostatnia szansa na normalne życie, więc nie można jej zmarnować, trzeba spróbować nieważne, jakie ze sobą nosi to konsekwencje.


568 słów, ten rozdział jest dosyć krótki ale musiałam się zapoznać od nowa z postaciami i planem całej książki, pozdrawiam M.

The love that destroysWhere stories live. Discover now