Było to ponure wrześniowe popołudnie, właśnie pakowałam się na lot do Barcelony, który miał odbyć się jutro o 11:30. Rodzice załatwili mi lot prywatnym odrzutowcem, gdy tylko bym chciała wrócić wystarczy jeden telefon by stalowy ptak już był po mnie. Cieszyłam się jak dziecko ale z drugiej strony w głębi duszy czułam stres który, jak się domyślam będzie coraz większy i większy. Podczas pakowania się towarzyszyła mi ulubiona playlista na Spotify. Śpiewałam pod nosem swoją ulubioną piosenkę: I found my heart and broke it here. Made friends and lost them through the years. And I've not seen the roaring fields in so long, I know I've grown. But I can't wait to go home. I'm on my way - śpiewając ostatnie zdanie, wydarłam się emocjonalnie. W tym momencie do pokoju weszła moja mama i przysiadła na brzegu łóżka
- Jak tam córcia? Jak ci idzie pakowanie? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Już prawie skończyłam - błysnęłam zębami w uśmiechu.
Mama pokiwała głową - bardzo ładnie śpiewasz kochanie, nie chciałabyś.. zapisać się na jakieś no nie wiem konkursy?
Spuściłam wzrok na kolana gładząc dłońmi polarowe dresy w kolorze beżu - Może... choć... - znacząco posmutniałam - Trochę się boję że, nie dam rady - mruknęłam cichutko.
Mama wstała i przykucnęła na dywanie obok mnie gładząc mnie dłonią po plecach, za chwilę złożyła delikatny pocałunek na moich ciemnych miękkich jak len włosach - Kochanie.. ja wierzę że przeszłabyś aż do finału - moja rodzicielka uśmiechnęła się znacząco - albo nawet i dalej - teraz już błysnęła zębami w uśmiechu.
Kąciki moich ust drgnęły w delikatnym uśmiechu, wtuliłam twarz w aksamitny sweterek mamy - Kocham Cię mamuś - odparłam i przytuliłam się mocniej do matczynej piersi.
Jessie odwzajemniła mój uścisk i szepnęła - Ja ciebie też kocham moja Iskierko - po czym złożyła pocałunek na mojej głowie.
***
Do mojego pokoju przez żaluzję przebijało się wschodzące słońce, byłam zawinięta w kołdrę i wydałam z siebie tylko zduszone jęknięcie gdy usłyszałam budzik z mojego Iphone'a. Wysunęłam rękę spod nakrycia i podniosłam telefon żeby wyłączyć alarm który grał o godzinie 7 rano. No właśnie, o 7 rano. Powieki mi się otworzyły natychmiastowo, zrzuciłam kołdrę ze swojego drobnego ciała na lewą stronę łóżka. Usiadłam na skraju łóżka, palcami zaczesałam grzywkę na bok - do tej pory niesfornie pałętała mi się przy twarzy. Gdy już stałam bosymi stopami na perskim białym dywanie, przeciągnęłam się i poszłam do garderoby wybrać strój na dziś. Postawiłam na wygodę i założyłam szałwiowy komplet dresowy z Mosquito. Gdzieś z półki na podłogę garderoby wywiało mikrych rozmiarów karteczkę, podniosłam ją okazało się że było to zdjęcie z polaroida przedstawiające 6 letnią mnie i mojego także 6 letniego przyjaciela zza płotu - Nathaniela Orwell'a. Oczy zaszły mi mgłą, a w gardle uformowała się lepka gula która ciut utrudniała mi oddech. Zacisnęłam opuszki palców na fotografii, sunąc kciukiem po wizerunku blondwłosego chłopca - Tęsknię za tobą - szepnęłam po czym rozejrzałam się wkoło i złożyłam całusa na odbitce, odkładając fotografię w czeluści walizki. Zeszłam do kuchni, stanąwszy w progu zostałam przywitana promiennymi uśmiechami rodziców.
- O moja królewna wstała - tato uśmiechnął się szeroko upijając łyk kawy.
- Dzień dobry - roześmiałam się przenosząc spojrzenie co chwilę to na mamę, to na tatę.
Mama zmywała naczynia, gdy mnie ujrzała wytarłszy dłonie o ścierkę rzuciła ją na blat kuchenny i podeszła do mnie z lekkim uśmiechem, gołym okiem widziałam jak zaszkliły się jej spojówki - Rosie, moja iskiereczko, jak dobrze Cię widzieć - skryła mnie w swoich w ramionach, tuląc do siebie.
***
Już byłam po śniadaniu, zjadłam pyszne tosty francuskie w wykonaniu mojej mamy, spędziłam poranek zgodnie z tradycją rozwiązując z tatą krzyżówki czy sudoku. Dopięłam swoje bagaże na ostatni guzik, mój ochroniarz - Federico, niósł moje wszystkie bagaże do prywatnego odrzutowca. Razem z rodzicami staliśmy przed domem skąpani w wrześniowym słońcu. Podeszłam do taty i go mocno przytuliłam.
- będę za tobą tęsknić tatusiu - powiedziałam drżącym głosem - będziemy rozmawiać na video call - zacisnęłam mocniej palce na barkach ojca.
- Nie wierzę że moja malutka córeczka, zaczyna nowy epizod w życiu - Marcus wymruczał pod nosem - też będę mocno za tobą tęsknił księżniczko - odwzajemnił mój uścisk lekko unosząc mnie w górę, a po licach spływały mu stróżki łez.
Następnie podeszłam do mamy i od razu przylgnęłam do niej - będę tęsknić mamusiu.
Mama mocno odwzajemniła mój uścisk - ja za tobą też kochanie - pociągnęła nosem a jej policzki były całe mokre od słonych łez - będziemy codziennie się kontaktować.
Pokiwałam głową - no pewnie.
Szłam do odrzutowca, weszłam na pierwszy schodek i odwróciłam się krzycząc kolejne Do zobaczenia kochani! Pomachaliśmy sobie nawzajem po raz kolejny, w końcu weszłam do samolotu i zajęłam miejsce przy oknie zapinając pasy. Wgapiając się w okno i obłoki w których dryfował mój prywatny samolot, dopadła mnie chwila nostalgii, rozkleiłam się i z oczu popłynęły mi proste strugi łez - Za chwilę zacznę Nowe życie. Reszta podróży minęła mi na konsumowaniu przekąsek i napoi w prestiżowej linii lotniczej, słuchaniu muzyki, szkicowaniu a nawet, odrobinę się zdrzemnęłam.
YOU ARE READING
Uniwersyteckie Perypetie
Teen FictionRosalie Malone to dwudziestoletnia dziewczyna, która dostaje się na studia w Barcelonie. Studiuje medycynę. Podczas gdy mija pierwszy tydzień akademicki dla osób na pierwszym roku to Rosie poznaje nowe osoby w tym jest chłopak Nathaniel Orwell. Jak...