2. Słoneczna Hiszpania

26 3 5
                                    

Gdy moje stopy stanęły na Barcelońskim gruncie, poczułam przepływ ciepła, może dlatego że Hiszpania była jednym z ciepłych krajów. Zsunęłam z ramion szarą, rozpinaną bluzę ponieważ, promienie słońca nie oszczędzały. Zanim zdążyłam rozejrzeć się dookoła to poczułam delikatne muśnięcie mojego ramienia, po odwróceniu się ujrzałam Federico - to mój ochroniarz. Załadował moje bagaże do czarnego Jeepa i z radosnym uśmiechem zakomunikował mi, że czas wsiadać do następnego pojazdu. Skinęłam głową i posłusznie udałam się w stronę samochodu terenowego, zajęłam miejsce z przodu tuż obok kierowcy i od razu zapięłam pasy w jakże luksusowym pojeździe. Podróż minęła nam w ciszy, Federico był skupiony na drodze i prowadzeniu pojazdu. Zaś ja skupiałam się na pięknych widokach jakie mijaliśmy, mój wzrok wędrował po wszystkich oknach samochodu. Zatrzymaliśmy się na parkingu przy ogromnym białym budynku z ozdobną fasadą, w niedowierzaniu rozchyliłam usta - To.. - odchrząknęłam - to, mój uniwersytet..? - odwróciłam głowę w stronę Ochroniarza.

Ten natomiast lekko pokręcił głową i uśmiechnął się znacząco - To twój akademik, a tam.. - wskazał kciukiem gdzieś w tylną szybę - jest twój uniwersytet.

- Co? - wydałam z siebie zduszony pisk.

- To jest twój.. - powtórzył.

- Słyszałam. - przerwałam mu - Co?! Przecież to jakaś willa.

Federico zmarszczył brwi - Zaraz, zaraz czy ty, złożyłaś wniosek o przyjęcie na te studia nie zapoznając się z aranżacją i okolicą? - świdrował mnie wzrokiem.

- Jakby, ja... nie sądziłam że to aż tak.. - wyjąkałam - będzie wyglądać - ściszyłam ton głosu.

Mężczyzna zaśmiał się tylko i wysiadł żeby okrążyć tą furę i otworzyć szeroko moje drzwi, gestem dłoni dał mi znak że pora wysiąść, pokornie opuściłam pojazd. Powietrze w tej części Barcelony było tak gęste możliwe że, ze względu na sam prestiż tego miejsca. Zamknął za mną drzwi i podążył do bagażnika wyjąć moje tobołki, zerknął na mnie znacząco, był to sygnał że mam za nim zmierzać. I tak zrobiłam, Federico szedł na czele, a ja bez dyskusji szłam za nim przyglądając się jego prostym plecom ubranym w białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Dorównując kroku, rozglądałam się dookoła akademickiego holu, wystrój w tym miejscu świecił prestiżem, ściany były białe z ozdobną złotą fasadą, na podłodze wyłożone były płytki które wyglądem prezentowały się jak drewno. Gdy w końcu stanęliśmy przed białymi masywnymi drzwiami, Federico usunął mi się sprzed nosa na lewo, ja zaś zacisnęłam palce na złotej zdobionej klamce i nacisnęłam ją otwierając drzwi. Weszłam na środek mojego mieszkania z rozdziawionymi ustami, nie mogłam wyjść z szoku że się tutaj znajduję.

- Tu jest pięknie - szepnęłam, po czym odwróciłam się twarzą do Federico - O co w tym wszystkim tu chodzi?

- O czym dokładnie mówisz? - odparł swoim poważnym i donośnym tonem, unosząc w górę jedną brew.

- No.. Od kiedy podjęłam decyzję o studiach tutaj w Barcelonie wszystko się zmieniło - nie odrywałam wzroku od mężczyzny i ciągnęłam dalej - Żyłam jako normalna dziewczynka, a teraz pokój w akademiku niczym w luksusowym apartamencie, ochroniarz - wskazałam otwartą dłonią na Federico - oraz prywatne transporty.. linie lotnicze?

Kąciki jego ust wygięły się do góry - Jesteś jedynaczką. Czy to serio nic ci nie mówi?

Zmarszczyłam brwi i pokręciłam przecząco głową.

- Twoi rodzice chcą dla ciebie jak najlepiej, bo jesteś ich jedynym dzieckiem - kontynuował. - Czy teraz rozumiesz? - przekrzywił głowę na bok, ściągając łuki brwiowe ku górze.

- Tak - zagryzłam dolną wargę.

- Puszczę Ci sygnał, a ty zapisz sobie mój numer i dzwoń jak czegoś potrzebujesz. Nawet w najdrobniejszych błahostkach jestem tu żeby ci asystować. - wyciągnął swoją komórkę, kilka razy postukał opuszkami palców w ekran, po chwili wsunął telefon do kieszeni garniturowych spodni. - Rozpakuj się i idź wcześniej spać, jutro zaczynasz wcześnie wykłady. A tam masz plan zajęć - wskazał podbródkiem na wyspę ustawioną w mini kuchni.

- Okay. - pokiwałam głową i jeden z kącików ust wystrzelił w górę.

Gdy mój ochroniarz wyszedł zamykając za sobą drzwi, ja przeszłam się po swoim akademickim mieszkaniu. Chwilę później zabrałam się za rozpakowywanie walizek, no ludzie przecież mi to zajmie wieki. Po dwóch godzinach uporałam się ze swoimi gratami, poszło mi to w miarę sprawnie i od razu wskoczyłam pod prysznic by odświeżyć się po podróży. Wychodząc spod prysznica owinęłam się w biały bawełniany ręcznik, zrobiłam swoją wieczorną pielęgnację twarzy, ciała i włosów które od razu wysuszyłam. Wyszłam z łazienki i czmychnęłam prosto do sypialni, otworzywszy wielką szafę wybrałam piżamę od razu w nią wskakując, dziś postawiłam na długie, luźne spodnie od piżamy w szarą kratę i dopasowany biały podkoszulek. Zabrałam się do kuchni, rozejrzałam się po małym pomieszczeniu i sięgnęłam po ceramiczny kubek z motywem a'la marmuru i zaparzyłam sobie swój ulubiony rodzaj herbaty - Earl Grey. Przyrządziłam sobie tosty z serem i z naczyniami w obu dłoniach usiadłam przy wyspie kuchennej. Ogrzewając dłonie o kubek gorącego naparu i skupiając uwagę na widok z okna ukazujący panoramę Barcelony oświetloną blaskiem księżyca. Po skończonej kolacji, wstałam i pozmywałam naczynia, wycierając mokre ręce o ścierkę znowu zapatrzyłam się w okno i nieświadomie się uśmiechnęłam - Wszechświecie daj mi szczęście na jutrzejszy dzień. - szepnęłam do siebie. Po kilku minutach wyrwałam się z zamyślenia i poszłam do sypialni od razu zawijając się w kołdrę i usiłując usnąć.

***

Rano zadzwonił mi budzik podpisany jako Rosa, dziś twoje pierwsze wykłady. Dasz radę samo motywacja w życiu też jest ważna. Wyłączyłam ten irytujący dźwięk Iphone'owego alarmu i usiadłam na łóżku przeciągając się. Wstałam i od razu poczłapałam w kierunku szafy, o dziwo wybranie odpowiedniego outfitu nie zajęło mi jakoś mega długo - jest progres - mruknęłam do siebie pod nosem. Ubrałam się w jeansy typu Mom Jeans, w które oprawiłam białą, lnianą koszulę. Zaparzyłam sobie kawę i w między czasie poszłam do łazienki zrobić poranny skin care oraz delikatny makijaż. Wróciłam do kuchni i popijałam łyczkami swoją kawę, którą zagryzałam croissantem z kawałkami czekolady. Po skończonym śniadaniu, upewniłam się że spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby, którą po chwili zarzuciłam na ramię i podążyłam do przedpokoju wsuwając na stopy obuwie Adidas Samba, szybki check w lustrze i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz.

***

Gdy doszłam i stałam tak przed wejściem na Uniwersytet wzięłam głęboki wdech i w myślach mówiłam sobie że nie będzie wcale aż tak strasznie. Zwlekałam z wejściem, w momencie gdy miałam już się ruszyć i wejść, zaczepiła mnie czarnowłosa dziewczyna.

- Hejka, pewnie też pierwszy rocznik? - powiedziała cieniutkim głosem.

- Tak - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wyciągnęłam do niej rękę - Jestem Rosalie.

- Miło mi, ja nazywam się Victoria - uśmiechnęła się i uścisnęła mi dłoń. - Na jakim wydziale studiujesz?

- Medycyna. A ty? - odparłam.

- Ooo ja również - dziewczyna uśmiechnęła się szerzej - chcesz zostać moją przyjaciółką? Razem będzie nam raźniej. Możesz mi mówić Vic. - poznałam pierwszą jej cechę, a najlepsze było to że, tą aspirację mamy akurat wspólną - gadulstwo.

- Pewnie - powiedziałam z entuzjazmem - Chodźmy odnaleźć salę.

- Dokładnie, spóźnić się pierwszego dnia studiów na wykłady to ostatnia rzecz której bym chciała. - odpowiedziała.

Weszłyśmy do środka, aula w której mieliśmy pierwsze wykłady okazała się na pierwszym piętrze, od razu tam poszłyśmy. Gdy stałyśmy pod salą i rozmawiałyśmy poczułam na sobie palące spojrzenie, odbiłam wzrokiem na prawo i dostrzegłam blondwłosego chłopaka, speszyłam się jego przeszywającym spojrzeniem, poczułam nagle palące policzki i cięższy oddech, jakby powietrze w tej części budynku się zagęściło.

Uniwersyteckie PerypetieWhere stories live. Discover now