(Nie)ma Nieba

19 3 1
                                    

Dzień za dniem mija i mija. Nic się nie zmienia, nic nie znika a zabija.
Słońce jak zwykle z rana budzi.
Otulone błękitnym niebem zaczyna zawsze ten kolejny dzień. Dzieciak siedzi cicho w pokojuZapatrzony w siebie.Zapatrzony za siebie.
Dzień jak dzień maska szczęście towarzyszy mu. Ciągnie za sobą radość próbując przekazać ją innym.
Nawet gdy jest sam w pokoju łaskocze się od środka nożem nie potrzebuje niczego.
Przecież każdy chciałby mieć życie jak on. Wesołe, bez problemów. Każdy tak mówił. Psychodela nadal trwała Sam on nie chciał nic od nikogo.
Jeden z dzieci z empatią podkręconą na maksa.
Świat jest zbyt piękny by nie umieć nie pokochać tego dzieciaka z krwią na rękach.
Noce nie były gorsze. Cisza, spokój. Dzieciak wierzący modlący się każdego wieczora prosząc o pomoc w kolejnych trudnych snach wierzył i ufał w boskie zamiary.
Ufał że zobaczy jego znak że ten świat nie został stworzony tak by ranić, powodować ból nocami z łzami w oczach zadręczać się myślami.
Psychodelia się powiększała głosy zlewały się z rzeczywistością. Nie wytrzymał już sięgnął po nóż oddał litanię szczerości za każdą czerwoną krople naiwności sprawnym ruchem zatoczył się w ciemności zostawiając kratery odkrywające słabe kości...
Otworzył oczy w mroku. Widział tylko swe ciało pod nogami. Wyciągnął karteczkę i położył obok odchodząc w zapomnienie Karteczka mała lecz jedno słowo które było wypisane żalemPrzepraszam...Miał dość bólu, dość samotności...
....
Nic się nie zmieniło po śmierci... 

Amatorska Sztuka z ZabarwieniemWhere stories live. Discover now