V. ,,Banan otwarty czy zamknięty?"

15 1 0
                                    

   Trzy miesiące. Trzy miesiące temu Elie podjął się swojej diety, a teraz miał wrażenie, że się bał jeść coś więcej niż dwa razy dziennie.

To przeczucie pojawiło się tak z nikąd. Kiedy to tamtego dnia na śniadanie zjadł croissanta z czekoladą oraz shakem bananowym, a mama wypomniała mu, że ciasto francuskie jest bardzo tłuste. Kiedy to na obiad zjadł cały makaron z truskawkami, a planował zjeść chociaż połowę. Kiedy na kolację przygotował sobie dwie kromki chleba razowego posmarowane serkiem białym i kubek inki, ale później i tak chciał więcej, a więc zrobił sobie krzywdę, by się przed tym powstrzymać. Kiedy to ćwiczył tylko pięćdziesiąt minut i był na godzinnym rowerze, a się obawiał, że nie spalił wszystkiego co dzisiaj zjadł. Kiedy to zwymiotował jednak ten obiad i śniadanie w szkole. Kiedy to myślał o samym jedzeniu przez cały czas, ale w jego głowie był licznik kalori ile zjadł i wiedział, że będzie chciał zwrócić to co zje.

  Patrzenie na siebie w lustro nie było już takie jak kiedyś - teraz to bał się w ogóle to zrobić, bo gdyby zobaczył swoją okrągłą twarz to musiałby jeszcze sprawdzić brzuch, nogi, ręce... wszystko. Gdyż mogło się okazać, że są grube, wielkie, nakryte dużą ilością tłuszczu, a tego nie chciał. Bał się nawet myśleć o tym jak jest gruby i potyka się o wszystko co napotka na swojej drodze. Jego ciało było dla niego zbyt wielkie i to go przerażało. On nie chciał tak żyć, w takim ciele - chciał z niego uciec, odlecieć i znaleźć lepsze dla swej duszy. Tylko dlaczego jego własnego ciało takie nie mogło być? Szczupłe, bez żadnej tkanki tłuszczowej, same... kości i skóra?

  Nie tylko bał się jeść - ba! bał się myśleć o tym. Widzieć różne dania, pyszne smaki w internecie, czytać spis tego co jest na obiad, otrzymywać pytania co by chciał zjeść. Chciałby uniknąć wszystkiego co było związane z tym wszystkim. Schować się pod ziemią i nie wychodzić w ogóle. Ewentualnie wrócić, gdy jego ciało będzie się mu podobać.
Gdy tylko patrzył na godzinę i uświadamiał sobie, że powinien coś zjeść to w jego głowie tworzyły się myśli "o nie, znowu będę jeść, znów muszę to spalić", ,,ja już nie chcę, ale jestem głodny i mam ochotę zjeść wielką pizzę".

Dlaczego Bóg dał mi takie życie?

   Pytanie to pojawiło mu się tak nagle w jego mózgu. Odpowiedź zaś już nie. Nawet nie chciało mu się myśleć na ten temat, bo wiedział, że wniknie do tego, gdzie będzie myśleć o jedzeniu, tego jakie ciasta widział gdzieś i chciałby je spróbować.


***

   Innego dnia Elie miał problem z tym jak ma sobie ułożyć swoje jedzenie. W głowie licznik kalorii działał mu dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem razy w tygodniu i gdy tylko przekroczył siedemset czy osiemset kalorii to mały alarm w głowie mu krzyczał, że za dużo. Dlatego chłopak zawsze przed jedzeniem się upewniał czy na pewno dane pożywienie ma tyle kalorii jak kiedyś znalazł, że ma.

Śniadanie – klasycznie – składało się z owsianki, która się kończyła, więc musiał od następnego dnia skorzystać z innej i dodać sobie tą. Na obiad jego ojciec robił placki i naleśniki, ale Elie wolał zjeść wcześniejsze lasagne z lodówki (mężczyzna się zgodził). Zaś, gdy przyszła pora na kolację miał rozkminę czy powinien jeść czy też nie. Miał do zjedzenia jeszcze dwie bułki z zamrażarki, ale mogły przecież jeszcze trochę wytrzymać, jednak naleśniki wołały go do siebie. Wyszukał w internecie, że jeden posiada aż jakieś sto kalorii, ale uznał, że to okay zważając na to, że poprzedniejsze jego dania miały po dwieście parę. Do jednego naleśnika posmarowanym chałwą dodał jeszcze ponad połowę inki oraz jeden, mniejszy kawałek ciasta drożdżowego, który kupił tydzień wcześniej.

Jak spalał? Też dosyć łatwo. Zważając, że przez dziesięć minut ćwiczeń spala aż sto kalorii, to po pierwszym daniu ćwiczył trzydzieści minut; po zjedzeniu lasagne również tyle; zaś po kolacji dziesięć minut oraz pojechał na rowerze na niepełne półgodziny, co dawało, że spalił na końcu czterysta kalorii. Tak to wciągu dnia siedział u siebie w pokoju, co jednak też spalało mu kalorie! Ponieważ siedzenie przez godzinę spał ich aż sześćdziesiąt! Leżenie zaś siedemdziesiąt, więc podczas swojego snu, który zazwyczaj trwał osiem godzin, spalał pięćset sześćdziesiąt.

Nie ukrywał, że był z siebie zadowolony to jak bardzo wysportowany jest, ale dostrzegał w swojej sylwetce same minusy.
Po takiej przejażdżce rowerowej miał wrażenie, że jego brzuch jest o wiele większy niż nawet po kolacji. Jego nogi też były pulchne. Pulchne jak kluska, a jak szedł to się trzęsły jak galaretka. Uda jednak były mniejsze, ale z boku wciąż było widać pełno tłuszczu. Jednak kiedy dotykał swoich bioder to wydawały się one mniejsze. Często w lustrze widywał ten drugi podbródek i te cholernie okrągłe policzki, które chciał sobie wyrwać.

Cóż, zasnął koło dwudziestej trzeciej, a obudził się o ósmej trzydzieści, by znów sobie ułożyć dzień i plan kalorii...

Find a new bodyWhere stories live. Discover now