IX. ,,Brak kawy"

13 0 0
                                    

   Elie od pewnego czasu dosyć ograniczał sobie ilość jedzenia wciągu dnia. Wiedział jednak, że nie może się głodować, bo to nie wyjdzie mu na dobrze, a jeśli wyjdzie to na krótki czas. Znał konsekwencje głodzenia się i zamiast schudnąć na dobre to może uzyskać efekt jojo i bardziej przytyć, a to nie o to właśnie mu chodziło. Może i miał jakieś małe głódówki, trwające zaledwie dwa dni, ale nie robił ich często oraz dlatego, że chciał. Apetyt również mu spadał do różnych rzeczy; nie cieszył się na widok pysznych obiadów swojej mamy, które i tak jadał, nie rzucał się na wspomnięcie o croissanta na jego talerzu, który czekał na jego spożycie przez chłopaka. Nie czuł radości z jedzenia nawet tak małej ilości swoich ulubionych, zdrowych dań.

  Cztery dni po obiedzie w pizzeri, wstał o za dziesięć szósta, aby przygotować sobie śniadanie zanim jego mama wyjdzie do pracy. Wolał, aby kobieta widziała to, że je, ponieważ mogłyby być różne podejrzenia, że Elie nie je dużo, a tak naprawdę prawie wcale. Możliwe, że już podejrzewała go o to, ponieważ często się go pytała czy na pewno jadł w szkole, domu. Często to stresowało bruneta, gdyż takie pytania normalnie oprawiały go o zawał; przed odpowiedzią się zastanawiać czy powinien skłamać czy powiedzieć prawdę, ale zazwyczaj wybierał to drugie, kiedy sobie przypomniał, że jadł.
Przygotował sobie na śniadanie płatki z mlekiem, po których czuł się pełny. Danie, które kiedyś było dla niego niczym stało się tym co potrafiło go zapełnić za jedną porcją. Co oznaczał dla niego, że jest mniejszy i chudszy!
Później obliczał w głowie to co zje dzisiaj i ile, jak dużo czasu będzie musiał spędzić na spalaniu kalorii.

W szkole, na obiedzie, wybrał drugie danie, z którego tak tylko zjadł marchewkę z groszkiem oraz kilka kęsów ziemniaków. Czuł, że zjedzenie do tego zupy będzie za dużo, a on sam nie lubie mielonego, który jeszcze był do drugiego dania.
Wstając z krzesła czuł jak mu się spodnie zaciskają na brzuchu. Założył spodnie, które kupił z mamą jakiś czas temu w sklepie, a teraz czuł się w nich naprawdę niekomfortowo. Przypominały mu to jak wielki ma brzuch NAWET przed zjedzeniem czegokolwiek.

Położył swoją rękę w tamtym miejscu i ścisnął bluzę, wciągając brzuch.
Weź przestań, za jakiś czas będzie normalny. Nie jesz już nic dzisiaj.
Tak mogło się wydawać, gdyż w czasie ostatniej lekcji poczuł okropny ból brzucha, który nie był jedynie spowodowany przez głód, a głównie przez to jakie spodnie na sobie nosił. Elie jednak wiedział, że w domu będzie musiał coś zjeść, aby ból ustał. Często miał tego typu bóle, więc wiedział co musiał z tym zrobić.
Uspokajał się, że przecież to wszystko spali, nawet bez ćwiczeń. Wmawiał sobie, że zje jedynie cieplutką bułkę i będzie od razu lepiej.

No cóż...

Wrócił do domu i skończył jedząc tą cieplutka bułkę, dwa kawałki ciasta oraz shake'a. Był pewien, że już zjadł ile powinien i już nie będzie jadł.

Zjadłeś właśnie jakieś pięćset kalorii. Jesteś z siebie zadowolony? Tak, ale uspokój się! Człowiek dziennie spala nawet tylko siedząc czy leżąc!

— Japierdole — mruknął pod nosem i siadł na łóżku. — Ja już nie chcę. Chcę umrzeć, proszę. To mnie męczy.

***

   Jednego dnia, gdy po szkole okazało się, że przyszła ciotka z swoimi synami, Elie myślał, że naprawdę się zabije na miejscu.

Jego rodzice wraz z mamą kuzynostwa, wyszli razem na miasto, zostawiając chłopaków samych w domu. Nie tak, że Elie nie potrafił się zajmować młodszym kuzynostwem, ale Olaf i Cole chcieli coś słodkiego, czego akurat nastolatek miał dużo w domu. Nawet się zastanawiał jak.

Elie sam sobie pozwolił wziąć cztery klocki swojej ulubionej czekolady, ale później zmieniło się to w coś więcej. Cóż, jedzenie suszonych jabłek, które na opakowaniu miały napisane, że mają trzysta kalorii, zjedzenie dużo orzechów, jeszcze więcej czekolady oreo... tak się skończyło. Co więcej – Elie chciał coś jeszcze, ale sam brzuch nawet odmawiał najlepszym słodyczom, bo twierdził, że mu nie zasmakują.

— Idę rzygać — powiedział Elie do dwójki chłopaków, siedzących na kanapie w salonie.

Wiedział, że nie powinien przy nich mówić czegoś takiego, ale coś w środku mówiło mu, że potrzebuje pomocy, a wprost nie powiedziałby, że nie potrafi normalnie jeść.

— Jasne — mruknął Olaf po momencie zastanowienia się co ma odpowiedzieć.

Proszę, no.

Elie poszedł do łazienki, zamykawszy za sobą wszystkie drzwi, aby nie było słychać, że faktycznie idzie to wszystko zwrócić do kibla.

Coś nie szło. Nie mógł zwrócić za dużo, a ledwo czekoladę. Czuł za dużo na żołądku, ale nie mógł tego zwrócić. Pochylił się ponownie i załkał, czując łzy w oczach. Otarł twarz swoją drugą ręką i ponownie spróbował zwymiotować co to zjadł.

Zwrócił połowę tego co zjadł, a on sam ułożył się na podłodze przy ścianie i pozwolił paru łzom zlecieć po jego twarzy.

Następne dni były totalną odwrotnością tych co były opisywane wcześniej. Elie bardzo bał się jeść, że jadał około pięćset kalorii na dzień, ale ćwiczył mniej, choć starał się wrócić do tego co wcześniej.

Jedzenie ciągle tego samego na śniadanie mu odpowiadało, ale panicznie się bał jedzenia szkolnego, ponieważ zazwyczaj od razy po nim leciał do łazienki i zwracał zazwyczaj połowę tego co zjadł.
W domu miał uczucie, że chciał coś zjeść, że aż innego dnia to co ledwie wsadził do buzi to wypluwał i wrzucał do śmieci. Dotykanie swojego ciała przez cały czas mu wcale nie pomagało. Sprawdzał kilka razy dziennie w jakim stanie jest jego brzuch, uda, twarz... wszystko. Zmagał się z tym, aby wszystko wypluwać co jadł albo chociaż jeść jak najmniej tylko mógł, a jeszcze zwrócić do mu nie odpowiadało. Że zjadł za dużo.



========

Ta książka powinna już być opublikowana cała DAWNO imo

Find a new bodyWhere stories live. Discover now