X. ,,Ulubione jedzenie"

7 0 0
                                    

   On chciał być szczęśliwy. Żyć w ciele, które by mu się podobało. Dlaczego nie mógł go dostać za darmo jak inni? Dlaczego wygląda tak, a nie jak on chciał?

   Siedzenie w klasie na wolnej lekcji, czując wokół siebie różne zapachy przeróżnych przysmaków nie przychodziło mu łatwo i jedynie o czym myślał to właśnie jedzenie. Jedzenie, którego chciał uniknąć jak najbardziej tylko mógł. Myślał o tym, że jeśli by wrócił do swojej zdrowszej diety, gdzie mógłby jeść więcej jak i zdrowiej to powodowało, że jego żołądek robił fikołki. Nie potrafił sobie wyobrazić wrócenia do czegoś takiego po tak długim czasie. Ale on już był zmęczony i chciał zjeść normalnie swoje ulubione orzechy, pyszne ciasta swojej mamy, napić się znowu czegoś pysznego, zjeść tyle pysznych dań, które kiedyś zobaczył i nie mogą wyjść z jego głowy.
Ale musiał pokonać te myśli i cierpieć, bo już zjadł ile planował. W domu kromkę bułki z serkiem białym oraz shakem bananowym, a cztery godziny później makaron z kawałkami kurczaka. Chciał zjeść więcej, ale sumienie po jedzeniu go zatrzymywało, że gdyby postawiono przed nim jego ulubione ciasto to by go wyrzucił do kosza, aby go nie widzieć.

Chciał uciec jak najszybciej. Nie tylko z tego budynku, a w ogóle z tego świata, który okazał się być dla niego taki niesprawiedliwy.
Może uciekł za niedługo? Och, bardzo by chciał, ale czy to okazało się prawdą, że faktycznie z tamtąd uciekł? A może teraz czeka u wrót piekła? A może jednak leży na łóżku wypłakując za to jak wygląda i się czuje?
Jeśli miałby być szczery to o wiele bardziej czuł się szczęśliwy jedząc normalnie niż nie robiąc w ogóle tego, ale gdy teraz o tym myślał, że jadł ponad tysiąc dwieście kalorii na dzień to go tym bardziej do tego zniechęcało.

   Cóż, wybrał jedną z trzech dróg jakie miał. Droga, którą wybrał była dla niego najlepsza, więc dlatego ją wybrał.

***

   Jednego piątkowego wieczoru, gdy przechadzał się po mieście, wszedł na wysoki budynek. Nie miał on niestety jednak windy, więc wchodzenie na niego było niemal wyzwaniem dla tak drobnego chłopca, który nie jadł wcześniej nic, a ledwie co w domu croissanta z czekoladą.
Ach, uwielbiał ten przysmak prosto z Francji. Nigdy go nie zapomni. Orzechy nerkowca też uwielbiał, nie potrafił ich zastąpić czymkolwiek innym, chyba że innymi przysmakami. Shake-i, które robił sobie prawie każdego dnia, tak proste płatki z mlekiem czy owsianki  również zostaną w jego sercu. Pyszne ciasta robione przez jego mamę, kanapka jajeczna, którą nauczył się robić dzięki tacie – za tym tęsknił, że nie widział nawet sprzeciwu, aby zjeść swojego ostatniego dnia. Ulubiona czekolada oreo! Została zjedzona w połowie poprzedniego dnia, wciąż się trawiła w jego wnętrzach! Ale to tylko wymysł jego zepsutego mózgu, gdyż ten słodycz już dawno zniknął z jego żołądka. Już pomijając to, że wypluł większość, gdy tylko zaczynał ją gryźć.
Lody. Ciastka z kawałkami czekolady. Sushi. Lasagne. Tortilla. Pizza z pieczarkami. Brokuły. Marchewka z groszkiem. Truskawki. Makaron penne. Pomidorówka (szczególnie z ryżem!). Żelki kwaśne. Kotlet jajeczny. Chickenburger. Nuggetsy. Ser. Pomidory.
Mógłby wymieniać swoje ulubione jedzenie, którego nie jadł od dawna i by i tak nie zjadł.

   Położył się na dachu, po wejściu na niego i zamknął oczy, próbując uspokoić swój oddech, który bardzo mu przyspieszył, że ledwo co oddychał.

Chcę już umrzeć.

Wstanął po chwili i podszedł do krawędzi dachu. Przychylił się i spadł.

Adrenalina natychmiast go złapała i nie puszczała do póki jego drobne ciało nie walnęło w ulicę.

Chociaż odszedł z tego świata.

========

Mam wrażenie, że 10 rozdziałów na tą książkę to za mało, ale walić, bo gdybym ją dalej pisał to by wyszło 30+.

Find a new bodyWhere stories live. Discover now