Rozdział 15

65 4 10
                                    

Minęła godzina , a może dwie? Nie wiem straciłam poczucie czasu , a mój telefon padł. W każdym razie mój stan był stabilny. Mam na myśli to , że nie byłam pijana.

Po raz drugi wyszłam na zewnątrz zapalić i znów oparłam się o to samo drzewo przed domem. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się. I na powrót zauważyłam Landona idącego w moją stronę. Jednak nie ciężko było zauważyć, że chwiał się przy każdym kroku i ledwo stanął obok mnie.

- Siema. - czknął i oparł się jedną ręką o drzewo.

- Musiałeś do cholery pić? - zapytałam zaciągając się.

Land czknął jeszcze parę razy i w końcu zebrał się na odpowiedź.

- Muszę Mad. Skoro nie mogę brać to będę pił. - wybełkotał.

Rzuciłam papierosa na ziemię i zgniotłam go butem.

- To nie jest sposób. - prychnęłam.

- Może i nie ale wtedy czuję się taki... wolny. - powiedział, odepchnął się od drzewa i nachylił się nade mną , trzymając rękę na wysokości mojej głowy. - Mówiłem ci , że ładnie dzisiaj wyglądasz?

Czy... Czy on do cholery ze mną flirtował? Żałosny dupek. Również nachyliłam się nad nim i położyłam rękę na jego policzku.

- Naprawdę tak myślisz? - zapytałam z kpiną.

- Tak. - mruknął.

Uśmiechnął się do mnie takim uśmiechem, na który wszystkim nastolatkom miękły nogi. Ja jednak nie dawałam się tak łatwo. Przybliżyłam się jeszcze bardziej i poczułam jego rękę na mojej talii. Teraz już było bardzo blisko do pocałunku jednak ja odepchnęłam go od siebie z całej siły.

- Dupek. - odparłam.

Odeszłam od drzewa i ruszyłam w stronę domu Amayi. Jednak dłoń którą poczułam na moim nadgarstku mnie zatrzymała.

- Mad czekaj. - powiedział niewyraźnie Lan.

- Na co? Na to , aż owiniesz mnie sobie wokół palca? - zapytałam patrząc na niego z politowaniem. - Nie Land , ja nie będę jedną z tych na pięć minut. Jesteś skończonym idiotą.

- Nie o to mi w ogóle chodziło.

- To o co? - odwróciłam się gwałtownie na pięcie w jego stronę.

Lan schował twarz w dłoniach i westchnął głęboko.

- Chciałem ci się odwdzięczyć za opiekę nad Liv. - powiedział.

- Takim sposobem? Ja nie chcę nic z tobą. Nie chcę żadnego związku , rozumiesz?

- Ale nie chodzi mi o związek

- Mówiłam , że nie jestem szmatą na pięć minut. - mruknęłam.

- Dobra , przepraszam okej? Możemy wrócić do domu?

- Zostawiłeś znów Olivię?

- Nie , rodzicie wrócili. - odparł.

- Okej , to odprowadzę cię do domu.

Lan uśmiechnął się swoim firmowym uśmiechem i zachwiał się.

Po około 15 minutach byliśmy już pod domem Landona.

Kiedy już chciałam odjeść , bo przecież nie jest małym dzieckiem i poradzi sobie z wejściem do domu. Ten pijany kretyn zachwiał się tak bardzo , że wpadł na mnie i przewrócił się(przy okazji przewracając też mnie) na twardy beton. Skrzywiłam się z bólu i po otrząśnięciu się zorientowałam się , że wylądowałam prosto na jego klatkę piersiową , a z mojego kolana poleciała stróżka krwi. Świetnie.

You Belong With Me Where stories live. Discover now