Rozdział 1 "Rozpuszczona księżniczka"

3.1K 168 50
                                    

Koszykówka. Tak w jednym słowie mogę określić moje życie. Zaczęłam grać w gimnazjum. I byłam świetna. Jedna z najlepszych. Koszykówka jest sportem dla ludzi szybkich, silnych i wysokich. Ja mierzę 1,54 m i nie jestem zbyt silna. Ale jestem szybka i zwinna. Zawodnicy przeciwnej drużyny często się ze mnie śmieją (o ile mnie zauważą). Uważają, że jestem jakimś żartem. Dzieciakiem, który wkradł się na skraj boiska. Ale gdy zaczyna się gra sytuacja diametralnie się zmienia. Dzięki temu co zazwyczaj uchodzi za wady u koszykarz z łatwością odbieram piłkę przeciwnikom.

Z natury jestem cicha i trzymam się z boku. O ile mój wygląd nie zwróci uwagi. Wszyscy twierdzą, że wyglądam nietypowo. Może to prawda. Wyglądam niezwykle podobnie do mojego starszego brata – Tetsu. Ale na tym skończymy opisywanie mojej osoby. Bo ile można, prawda? Zaprzestańmy na tym, że dzisiaj rozpoczyna się rok szkolny, a ja leżę w łóżku i nie wstaję. Chłopaki zapewne mnie zabiją. Ehhh... kolejna rzecz o której nie wspomniałam. Mieszkam w męskim akademiku, a moi starsi koledzy się mną opiekują.

-Ryota! – do moich uszu dobiegł trzask drzwi.

Dobrze znałam ten głos. Nie musiałam otwierać oczu by widzieć złotookiego, wysokiego blondyna w szarych spodniach od garnituru, niedopiętej białej koszuli i niedbale zawiązanym krawacie, wbiegającego do pokoju poprawiając srebrne kółeczko w uchu. Widok za który setki dziewczyn by umarło.

-Jeszcze pięć minut – jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok.

-Nie ma tak śpiochu! Jak ja nie śpię to ty też! – wrzasnął i rzucił we mnie jakimiś ubraniami. Nie zareagowałam. Niech sobie rzuca czym chce. Ciuchami, meblami, samochodami. Co udźwignie, niech rzuca. Ja wstanę za pięć minut. – Eeeh! Czemu jesteś taka uparta?!

Tupot jego butów zbliżył się do łóżka. Wyrwał mi kołdrę z zaciśniętych rąk i odrzucił ją na bok. Po chwili siedziałam, a on ubierał mnie jakbym była szmacianą lalką. Gdybym spała bez bielizny to może miałabym jakieś obiekcje. Ale w tym przypadku... nie mam zamiaru narzekać, że przystojny model mnie ubiera.

Po chwili, w pełni ubrana, z torbą w jednej ręce i jabłkiem w drugiej stałam przed swoim pokojem, ziewając. Moja złotooka niańka, Kise Ryota pobiegł po swoje rzeczy. Chociaż imię mamy takie samo to jesteśmy swoimi przeciwieństwami – tak tylko ostrzegam.

Z pokoju naprzeciwko wyszedł jakiś obcy chłopak. Nie miałam jeszcze okazji poznać kogokolwiek spoza kręgu przyjaciół mojego brata, więc praktycznie każdy jest obcy... nieważne. Miał czerwone włosy do ramion i jakieś 1,70m wzrostu. Jak na moje standardy nie jest zbyt wysoki. Murasakibara Atsushi ma ponad dwa metry.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Szybko przerodziło się ono w kpinę.

-Mała dziewczynka zgubiła się w drodze do domu? – spytał złośliwie.

-Nie. Dzięki za troskę – odpowiedziałam sarkastycznie.

To jedna z niewielu różnic pomiędzy mną a Tetsu. On nigdy nie jest złośliwy, sarkastyczny czy wredny. Co najwyżej zażartuje. A ja... bywam wredna. Bardzo. Zdarzyło mi się przefarbować pewnemu osobnikowi (nie będę wymieniać z imienia i nazwiska) włosy w ramach zemsty. Nie ukrywam, że Satsuki mi pomogła.

Zerknęłam na drzwi Ryoty. Czemu ten debil nie wychodzi?

-Wszystko jasne! Przyszłaś do naszej gwiazdeczki! – warknął z pogardą.

-Masz jakiś problem, Cas? - za plecami usłyszałam wyniosły głos. Dziękuję! Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłam z nadejścia Shintaro.

Mierzący 1 ,95m Midorima Shintaro jest jedną z najbardziej niesamowitych osób na świecie. A w tej chwili jego zielone oczy (świetnie pasujące do czupryny a'la glon na jego głowie) ciskają gromy w czerwonowłosego.

Zaułek || FF Kuroko no BasketDonde viven las historias. Descúbrelo ahora