Rozdział 18 "Dogonimy cię"

561 52 12
                                    

Wysłać Haizakiego na Syberię i unikać Kise.  Tak, to zdecydowanie najlepszy plan na jaki mnie w tej chwili stać. 

Od godziny leżę na łóżku i wpatruję się w sufit. Telefon dzwonił kilka razy, ale bateria w końcu padła, a ja miałam spokój. Nie chciałam widzieć nikogo. 

To moja pierwsza poważna kłótnia z Ryotą. Do tej pory zdarzały nam się małe sprzeczki, ale zawsze godziliśmy się po kilku minutach. Już nawet złość mi przeszła. Chciałam, żeby po prostu był przy mnie.

-Ryota-chan? - piskliwy głos Momoi przerwał moje użalanie się nad samą sobą.

Usłyszałam kroki i po chwili Satsuki usiadła obok mnie.

-Dlaczego pokłóciłaś się z Kise? Zwłaszcza teraz, kiedy się zaręczyliście?

No tak. Przecież ona nie wie, że nie zrobiliśmy tego z własnej woli.

-Zawsze wam kibicowałam, a ty tak uparcie twierdziłaś, że tylko się przyjaźnicie!

Chciałam jej powiedzieć jak to wygląda naprawdę. Że między mną a Ryo-chenem nic nie ma. Że to tylko umowa biznesowa, którą właśnie próbuję rozwiązać, bo w przeciwnym razie zniszcze życie najbliższych mi osób. Tylko... po co? Momoi nic z tym nie zrobi. Będzie mi współczuć i zawodzić, że dowiedziała się tak późno. Wystarczająco dużo osób już to robi.

-A ty i Atsushi to co? - odbiłam pałeczkę. - Was nie podejrzewałam o jakąkolwiek zażyłość!

-Nie mam pojęcia jak to się stało! Zawsze podobał mi się Tetsu, ale w końcu pogodziłam się z tym, że jestem dla niego tylko przyjaciółką. I nikim więcej. Do tego zaczęłam spędzać z Atsushim więcej czasu i... i jakoś tak wyszło - nakręcała się coraz bardziej. - Nie gniewasz się, że ci nie powiedziałam? To nie trwało długo, jesteśmy razem od jakiegoś tygodnia...

-Nie przejmuj się mną. Przyzwyczaiłam się, że wszyscy coś ukrywają - wzruszyłam ramionami.

Żadna z nas się nie odezwała. Razem patrzyłyśmy na sufit. Kto wie, może dzięki temu wymyślimy rozwiązanie wszystkich problemów świata?


Otworzyłam oczy. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam. Usiadłam na łóżku. Momoi także spała. Zegarek wskazywał czwartą. Nie ma co, pospałyśmy sobie. 

-Wreszcie się obudziłaś - rozejrzałam się zdezorientowana. W kącie pokoju stał Kastiel.

-Co tu robisz? - spytałam, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Nie żeby mi przeszkadzało, że obcy nie-najbrzydszy-ale-do-Apolla-mu-daleko facet pojawiał się w moim pokoju. Nie, wcale mi to nie przeszkadza.

-To nie była wina Kise. Nie potrzebnie na niego naskoczyłaś - zignorował moje pytanie. - Twoi przyjaciele chcieli zrobić dla ciebie przyjęcie niespodziankę, a on miał cię zabrać na miejsce.

-To prawda - odwróciłam się. Momoi siedziała na łóżku, przecierając oczy.

-Dlatego pogódź się z blondasem. A potem... - Kastiel zawachał się i spojrzał gdzieś za mnie - Momoi.

-Jasne, zajmę się tym - różowowłosa podeszła do mnie i wzięła mnie pod rękę.

-To ja spadam. Do później - i tyle widzieliśmy Kastiela.

-Możesz mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - zerknęłam na Momoi.

-Jasne. Ale najpierw musisz zobaczyć się z Kise - pociągnęła mnie w kierunku drzwi. - I zanim się wkurzysz, że o niczym ci nie powiedziałam. Dowiedziałam się chwilę przed tobą. Nie mam tak mocnego snu jak ty i Kas mnie obudził. A teraz chodź.

Zaułek || FF Kuroko no BasketWhere stories live. Discover now