Rozdział 4 "Spotkanie pierwszego stopnia"

1.1K 117 6
                                    

Tego dnia unikałam Rozalii i jej przyjaciółki. Na wykłady wchodziłam ostatnia i zajmowałam miejsce po drugiej stronie sali. Wychodziłam pierwsza. Cały czas trzymałam się Ryo-chena. Albo to on trzymał się mnie. W każdym razie miał przez to bardzo pracowity dzień. Biegał od klasy do klasy. I to wszystko przez jeden głupi mail.

W końcu, po lunchu, gdy razem z Shintaro i Kazunarim poszłam na lekcję (na szczęście dla Kise mieli lekcje w sali obok mojej), zaczepiła mnie Rozalia z Iris.

-Możemy pogadać? - zapytała cicho białowłosa.

-Nie - mruknęłam i szarpnęłam Shintaro za rękaw marynarki. Wyraźny sygnał, że to nie jest dla mnie komfortowa sytuacja.

-Oi! Oi! Nie bądź taka zamknięta w sobie, Ryota-chan! - zawołał Takao, wieszając się na mnie i zielonowłosym. - To twoje koleżanki?

-Można tak powiedzieć - spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Czy on jako jedyny nie zauważył atmosfery, którą można by nożem kroić?

-To może nas przedstawisz?

-Takao - zimny ton Shintaro zmroził wszystkich do szpiku kości. - Za dwie minuty lekcje. A ja nie zamierzam się spóźnić. I wasza dwójka też nie - złapał nas za ramiona i pociągnął do przodu, zostawiając zdezorientowane dziewczyny w tyle. Boże, dzięki Ci za Midorimę Shintaro. Stworzenie go to była twoja najlepsza decyzja, zaraz po stworzeniu mnie.

-Shin-chan! - jęknął z pretensją Kazunari. - Dlaczego byłeś taki nieuprzejmy?

Midorima zrobił zniesmaczoną minę i zatkał nos z brzydzenia.

-Mam alergię na fanki Kise. Cuchną tymi perfumami promowanymi jego nazwiskiem.

O mało nie wybuchłam śmiechem. Jak można mówić coś takiego, tak poważnym tonem?

-Shin-chan, czy ty właśnie zażartowałeś? - spytał zdumiony Takao.

-Bakaa! Powiedziałem prawdę! Nie czuliście tego smrodu?

Trzy minuty ciszy. Czy to ten sam Shintaro co zawsze?

Rozstaliśmy się pod drzwiami do mojej klasy i każdy poszedł w swoją stronę. I wtedy rozpoczęła się apokalipsa.

Weszłam do klasy i zajęłam miejsce w drugim rzędzie. Chwilę później wszedł profesor z ostatnimi maruderami. Wśród nich... był Haizaki. Zmroziło mnie. A gdy usiadł obok mnie i objął ramieniem... poczułam się jak bym znów była w pierwszej klasie gimnazjum, przyciśnięta do ściany zaułka.

-Co u ciebie, ślicznotko? Dawno nie mieliśmy okazji pogadać - szepnął mi do ucha.

-Zostaw mnie w spokoju - wyszeptałam ledwo słyszalnie. Na nic głośniejszego nie było mnie stać. Czułam łzy zbierające się pod powiekami.

-Panie Haizaki! Panno Kuroko! Lekcja to nie czas na flirty!

Okazuje się, że Bóg to całkiem spoko facet. Tworzy same przydatne rzeczy. Najpierw Shintaro, a teraz ten nauczyciel. Bóg to jednak ma łeb. Panie Boże, przepraszam, jeśli kiedykolwiek w ciebie wątpiłam.

Gdy Haizaki odsunął się ode mnie kilka centymetrów, wyjęłam telefon i napisałam do Kise.

-Co jest? Piszesz do tego idioty? - znów się przysunął.

Nie odpowiedziałam. Zapomniałam jak się otwiera usta. Jak się mówi. Cholera, przecież jestem dorosła! Nie jestem już bezbronną nastolatką.Po za tym znajdujemy się w klasie pełnej ludzi. Haizaki nic nie może mi zrobić. A mimo to wciąż nie jestem w stanie się ruszyć.

Zaułek || FF Kuroko no BasketWhere stories live. Discover now