Rozdział 19 "Wszystkiego najlepszego!"

504 49 5
                                    

Na ogół jestem wygadana. Ale zdarzają się sytuacje, w których każdy zapomina języka w gębie. Zazwyczaj właśnie wtedy ta gadatliwość by się przydała. Ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

Nie odwzajemniłam pocałunku. Kiedy Kastiel odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie wyczekująco... nie miałam zielonego pojęcia co robić. Nie miałam praktyki w takich sytuacjach. W relacjach damsko-męskich jestem emocjonalną sierotą.

-Wiesz, Kastiel - zaczęłam po chwili, patrząc wszędzie tylko nie na niego - ja raczej nie...

Wiedziałam, że on wie. Gdy tylko otworzyłam usta. Coś się zmieniło w jego twarzy.

Nagle wybuchnął śmiechem. Jeszcze nigdy nie słyszałam by Kastiel śmiał się tak głośno.

-Ale miałaś minę! - powiedział, wciąż zwijając się ze śmiechu. - Uwierzyłaś mi!

Zmusiłam wargi do szerokiego uśmiechu.

-Oczywiście, że nie - przewróciłam oczami. - Zastanowiałam się w jaki sposób dać ci kosza, idioto - zawtórowałam mu śmiechem.

-Jasne - prychnął i złapał mnie za ramię. - Chodźmy na to twoje przyjęcie urodzinowe.

Weszliśmy między drzewa i po chwili hałas i światła uniemożliwiły logiczne myślenie. Wokół mnie znajdowało się mnóstwo ludzi, a ja czułam jak zaczyna brakować mi tchu.

-I jeszcze jedno, Kuroko - Kastiel podał mi niewielkie pudełko. - Wszystkiego najlepszego.

Wcisnął mi pudełko w ręce i złapał za ramiona. 

-Jesteś wyjątkowa, wiesz? - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.

-Czym sobie zasłużyłam na taką czułość z twojej strony? - spytałam kpiąco w jego ramię. 

Wciąż czułam się dziwnie po numerze jaki wyciął mi kilka minut wcześniej.

-Jakieś dwa metry temu przekroczyliśmy magiczną granicą, za którą nie wolno być dla ciebie wrednym przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny - zaśmiał się cicho. 

Trwaliśmy przez chwilę w uścisku, aż w końcu Kastiel się odsunął.

-Miłego życia, Ryota.

Odwrócił się i zniknął w tłumie, zostawiając mnie samą z niebieskim pudełkiem w dłoni.

Nigdy nie zrozumiem tego faceta. 

-Ryota, wszystkiego najlepszego! - odwróciłam się z szerokim, sztucznym uśmiechem na ustach.



Po dwóch godzinach miałam ochotę umrzeć. Nogi mnie bolały, nie mogłam wygodnie usiąść, bo "nie wolno rozkraczyć się w spódnicy" i ciągle ktoś czegoś ode mnie chciał.  Przysięgam jeśli jeszcze kiedykolwiek ktokolwiek zorganizuje mi urodziny - nie przyjdę. Żadna ilość prezentów tego nie zrekompensuje.

-Ryota - westchnęłam i odwróciłam się z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Przede mną stała ładna, niska brunetka o porcelanowej cerze. I Haizaki. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.

-Wszystkiego najlepszego - dziewczyna uśmiechnęła się i wręczyła mi torebkę z prezentem.

-Ryota pozwól, że przedstawięc ci moją lepszą połowę - zaczął uroczyście Haizaki, a ja zamarłam - moja dziewczyna Machiko Yukki.

-Oh - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. 

Jak ktoś taki jak on może być w związku?! Przecież takich jak on powinno się trzymać w izolatkach, z dala od ludzi. 

-Miło mi cię wreszcie poznać, Ryota-chan - uśmiech na twarzy dziewczyny stał się jeszcze szerszy. - Haizaki mi o tobie opowiadał.

-Naprawdę?

-Lubię mówić o swoich przyjaciołach - Haizaki wzruszył skromnie ramionami i cmoknął dziewczynę w czoło, na co ta się zarumieniła.

-Przyjaciołach?

Przegiął. Jestem zmęczona, zła i chcę spać. Do tego dzisiejsze zachowanie Kastiela a'la baba w ciąży nie daje mi spokoju. 

-Nie jesteśmy przyjaciółmi - wycedziłam przez zaciśnięte. - Nigdy nie byliśmy. I chyba już kiedyś ci powiedziałam co myślę na temat twojego zachowania.

-Ryota... - położył mi rękę na ramieniu - byłaś pijana. Nie mam ci tego za złe.

Zaśmiałam się.

-Ty nie masz mi tego za złe?!

-Kochanie, o co chodzi? -wtrąciła cicho dziewczyna.

-Ryota się... - zaczął, ale w tym momencie podszedł do nas Kise.

-Jakiś problem, kochana? - zmierzył Haizakiego wrogim spojrzeniem.

-Co jest ludzie?! Nie umiecie się bawić! 

-Kochanie...

-Oh, daj spokój - prychnął Haizaki. - To że przespałem się z tobą raz czy dwa nie czyni z nas zakochanych!

Naprawdę mam dość dzisiejszego wieczoru.



-Nie martw się - powiedział jakiś czas później Kise. - Haizaki już nigdy nic ci nie zrobi.

-Wiem.

Pokonałam lęk przed Haizakim już dawno. Ale wspomnienia, które mam w głowie, gdy go widzę nadal nie napawają szczęściem.

-Po prostu chcę o nim zapomnieć, rozumiesz? Mam go dość. Dość tego co mam przez niego w głowie.

-Czy to twoje życzenie urodzinowe? - uśmiechnął się.

-Zabijesz go i zakopiesz go w ogródku jeśli cię o to poproszę? - przewróciłam oczami. - Daj spokój.

Naprawdę chciałam by to zrobił.


Impreza w końcu dobiegła końca, a ja mogłam w spokoju wszystko przemyśleć. To znaczy mogłabym, ale do mojego pokoju wpadła zdyszana Rozalia i powiedziała jedno słowo, które zmieniło wszystko:

-Wyjeżdża.





Bam bam bam. Chcę wakacje. Jak się podoba rozdział?

+Właśnie wróciłam z "Zanim się pojawiłeś". Czytałam książkę, więc byłam przygotowana. A przynajmniej tak myślałam. I film, i książka to mistrzostwo. <3 A wy ogl? Jak się podobało?

Zaułek || FF Kuroko no BasketWhere stories live. Discover now